Gdy podnoszą oceny, każdy się nimi chwali. Gdy obniżają, sypią się na nie gromy. Tak czy siak agencje ratingowe to wciąż maszynki do zarabiania pieniędzy. I to mimo fatalnych błędów, jakie popełniły przed światowym kryzysem finansowym.
Negatywna reakcja polskiego rządu po niespodziewanej obniżce naszego ratingu z A- na BBB+ raczej nie przeraziła agencji Standard&Poor’s (S&P). W ostatnich latach zadarła ona bowiem ze znacznie potężniejszymi od nas. Do historii przeszła zwłaszcza jej decyzja z sierpnia 2011 r., gdy po raz pierwszy obniżyła ocenę Stanów Zjednoczonych – z najwyższego dostępnego poziomu AAA na AA+. Amerykańscy politycy nie posiadali się wówczas z oburzenia. Ówczesny sekretarz skarbu Timothy Geithner, odpowiednik naszego ministra finansów, stwierdził, że agencja S&P popełniła ogromny błąd i wykazała zadziwiający brak wiedzy o amerykańskim budżecie.
Polityka
5.2016
(3044) z dnia 26.01.2016;
Rynek;
s. 49
Oryginalny tytuł tekstu: "Literki niezgody"