Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Bitwa o handel

Jak rząd chce skubać handlowców

Polscy handlowcy przekonują, że zachodnie sieci jak zwykle spadną na cztery łapy. Polscy handlowcy przekonują, że zachodnie sieci jak zwykle spadną na cztery łapy. 06photo / PantherMedia
Podatek hipermarketowy, sztandarowy projekt gospodarczy, z którym PiS poszło do wyborów, okazał się luźnym pomysłem stworzonym na potrzeby kampanii. Teraz trzeba wymyślić, jak wycisnąć z handlu miliardy, nie zrażając wyborców.
Podatek hipermarketowy z kampanii wyborczej to już historia.Rafał Meszka/Forum Podatek hipermarketowy z kampanii wyborczej to już historia.

Czy zastanawialiście się państwo, co dzieje się z lokalnym handlem tam, gdzie powstaje kilka hipermarketów?” – pytała w spotach wyborczych Beata Szydło. I wyjaśniała, że lokalny handel ginie. „Co dzieje się z pieniędzmi wydawanymi w hipermarketach?”. „To zyski, które nie zostają tutaj, w Polsce” – odpowiadała, pokazując, jak zyski fruną do Niemiec, Francji, Portugalii. Ale PiS wie, jak sobie z zagranicznymi sieciami poradzić, zapewniając polskim sklepom szansę rozwoju.

Podatek hipermarketowy z kampanii wyborczej to już historia. Dziś mamy projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, który obejmie cały handel. Nie tylko zagraniczne sieci, ale niemal wszystkie firmy, które coś sprzedają, także te z polskim kapitałem. Od zwykłych sklepów, przez apteki, księgarnie, stacje benzynowe, po sklepy internetowe. Chodzi nie tylko o pieniądze, ale o wizerunek rządu PiS jako dobrego gospodarza, który nie tylko hojną ręką rozdaje miliardy z publicznej kasy, ale myśli, skąd je brać. Zmusi bankierów i handlowców, by podzielili się swymi nadmiernymi zyskami.

Drogie weekendy

Ma to być podatek obrotowy, płacony przez firmy prowadzące sprzedaż detaliczną według klucza: 0,7 proc. miesięcznego przychodu do 300 mln zł i 1,3 proc. powyżej tej kwoty. Kwota wolna wyniesie 1,5 mln zł miesięcznie, a więc małe polskie firmy (dzienny utarg w średnim osiedlowym sklepie to ok. 50 tys. zł) unikną obciążenia albo zapłacą niewiele.

Jest jednak trzecia, specjalna stawka – 1,9 proc., która obciąży przychody osiągane podczas sprzedaży w soboty, niedziele oraz dni ustawowo wolne od pracy. To zmroziło wszystkich handlowców, bo wygląda na wstęp do zakazu handlu w niedzielę; Beata Szydło nie kryje się z tym zamiarem.

Polityka 6.2016 (3045) z dnia 02.02.2016; Temat tygodnia; s. 15
Oryginalny tytuł tekstu: "Bitwa o handel"
Reklama