Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Rumuni chcą ograniczenia zalewu polską żywnością. Do patriotycznych zachowań zachęca też polski rząd

Matthias Ripp / Flickr CC by 2.0
Mamy wojnę handlową i zmuszanie konsumentów, by uwierzyli, że własne jaja lepsze. Nawet jak są droższe.

Polskie jaja są gorsze od rumuńskich i w dodatku często są nieświeże – stwierdzili rumuńscy właściciele kurników, którym polskie fermy odbierają zarobek. Polska żywność nie podoba się też tamtejszym producentom wyrobów mięsnych i mleczarskich, więc gremialnie uznali, że jest to nieuczciwa konkurencja.

Konsumenci do tej pory głosowali nogami, chętnie sięgając po polską żywność. Także dlatego, że jest tańsza. Od stycznia się to zmieni.

W Rumunii od nowego roku zacznie obowiązywać nowe prawo żywnościowe, nakazujące tamtejszym dużym sklepom ponad połowę (51 proc.) żywności kupować u lokalnych dostawców. Interesy konsumentów okazały się mniej ważne niż interes producentów.

W ślad za Rumunią podąża Bułgaria, która także ucieka się do różnego rodzaju sposobów, mających na celu ograniczenie zalewu polską żywnością. Weteranem walki z naszymi produktami spożywczymi są jednak Czesi. Propaganda, mająca zniechęcić Czechów do sięgania po polskie, nasiliła się, odkąd czeski oligarcha Andrej Babisz, tamtejszy minister finansów, stał się także potentatem w branży spożywczej.

Kiedy wchodziliśmy do Unii, w krajach naszego regionu obowiązywały rożnego rodzaju cła i kontyngenty, chroniące rynki przed żywnością sąsiadów. Na wspólnym rynku protekcjonizmu już uprawiać nie wolno. Nasze firmy spożywcze stały się tego potężnym beneficjentem.

Eksport żywności, który w 2004 r. miał wartość 5,2 mld euro, w ubiegłym roku sięgnął 24 mld euro. Aż 80 proc. tej sprzedaży trafia do krajów Wspólnoty. A ponieważ lokalni producenci, choć też rosną w siłę, na razie są od nas gorsi, uciekają się do chwytów poniżej pasa. Próbują polską żywność zdezawuować, zmusić konsumentów do bardziej patriotycznych wyborów. Nasi domagają się więc ostrego stanowiska Brukseli w obronie wspólnotowych zasad. Słusznie.

Warto jednak przypomnieć sobie, że w tej samej sprawie my też mamy sporo za uszami. To nie Rumuni wymyślili hasło „dobre, bo polskie”, mające zachęcać do kupowania naszych produktów tylko dlatego, że nasze. Zniechęcać do importowanych.

To nasz rząd kombinuje, jak wprowadzić podatek handlowy od wielkich sieci, żeby je obciążyć daniną bardziej niż sklepy rodzime. Bo właściciele są zagraniczni. My też zachęcamy do patriotycznych zachowań, lekceważąc fakt, że mogą łamać wspólnotowe zasady. Czesi, Rumuni i Bułgarzy robią to samo. Więc mamy wojnę handlową i zmuszanie konsumentów, by uwierzyli, że własne jaja lepsze. Nawet jak są droższe.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną