Co rok z powodu chorób wywołanych smogiem znika w Polsce miasteczko. Ale premier nie widzi problemu
Podczas Barbórki w Jaworznie premier Beata Szydło zapowiedziała, że polska gospodarka pozostanie oparta na węglu. Nie brzmi to pocieszająco w kraju, coraz trudniej oddychać swobodnie.
Słowa pani premier stoją w kontrze do raportu, który wiosną opublikowała międzynarodowa organizacja WWF. „Ten raport obala doniesienia z sektora węglowego i rządów np. Japonii, Niemiec, Korei Południowej czy Polski, że wysokosprawne elektrownie węglowe są spójne z przeciwdziałaniem zmianom klimatu. Jest klarowne, że w świecie po porozumieniu paryskim po prostu nie ma miejsca dla węgla, niezależnie jak wydajnego” – komentował wtedy Sebastien Godinot, ekonomista europejskiego buira WWF.
Trujące powietrze wisi nad miastami i specjaliści zalecają niewychodzenie z domów dzieciom, osobom starszym i z różnymi schorzeniami. Podwyższony poziom zanieczyszczenia powietrza powoduje skok śmiertelności – częściej dochodzi do udarów mózgu, zawałów czy zatorowości płucnej. Zaostrzają się choroby przewlekłe, dzieci mają kłopoty z drogami oddechowymi. A to oznacza, że większość z nas powinna unikać powietrza, przed którym przecież nie ma dokąd uciec. Każdego roku z powodu chorób wywołanych toksycznym powietrzem znika w Polsce miasteczko – umiera 50 tys. ludzi.
Czym palimy w piecach?
Z niedawnego raportu Europejskiej Agencji Ochrony Środowska (EEA) wynika, że jednym z największych zagrożeń dla zdrowia są toksyczne substancje emitowane przez elektrownie węglowe, przydomowe piece – także te, w których spala się śmieci. Miażdżący dla Polski raport dostępny jest tutaj.
Bo fatalna jakość powietrza to także wina materiałów opałowych, z których korzystamy.