W Chinach Justin Yifu Lin jest znany jako ten pierwszy. I faktycznie był pierwszym od czasu rewolucji kulturalnej chińskim studentem, który wrócił do kraju z tytułem doktora ekonomii zdobytym na porządnej amerykańskiej uczelni. W 2008 r. jako pierwszy człowiek z kraju rozwijającego się został głównym ekonomistą i wiceprezydentem Banku Światowego. I pewnie nikogo specjalnie nie zdziwi, jeśli gdzieś w okolicach 2020 r. Lin będzie pierwszym w historii chińskim laureatem Nobla z ekonomii.
Justin Yifu Lin to nie jest jego prawdziwe nazwisko. Justinem został po to, żeby na zachodnich uniwersytetach nie łamali sobie języka na imieniu Zhengyi. Yifu to z kolei przybrany już w dojrzałym wieku pseudonim inspirowany tradycją konfucjańską, który oznacza „wytrwałego człowieka w trakcie długiej podróży”. Jak się popatrzy na życiorys ekonomisty, to coś jest na rzeczy. Urodzony na Tajwanie na początku lat 50., niedługo po tym, jak wyspa stała się azylem dla chińskich nacjonalistów Czang Kaj-szeka wypartych z kontynentalnych Chin przez komunistów Mao Zedonga. O Linie pierwszy raz zrobiło się głośno, gdy jako student wydziału rolniczego uniwersytetu w Tajpei zgłosił się jako ochotnik do wojska. A był to jeszcze czas, gdy wojna w cieśninie tajwańskiej mogła wybuchnąć w każdej chwili. W wojsku Lin dosłużył się stopnia kapitana i po paru latach skierowano go do jednostki na Kinmen, maleńkim archipelagu wysp leżących zaledwie kilka kilometrów od Chin kontynentalnych.
Nudna ewolucja
Pewnej majowej nocy 1979 r. kapitan Lin zdjął buty, wszedł do wody i popłynął kraulem w kierunku Chin Ludowych. O swoich zamiarach nie powiedział nawet żonie. Wstrzelił się dobrze w takt przypływów i odpływów, więc już po trzech godzinach był na miejscu. Oczywiście został natychmiast aresztowany.