Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Na państwo nie można liczyć

Zmiany w polskim systemie emerytalnym prowadzą Polaków do modelu, w którym każdy pracujący będzie miał świadczenie, ale na bardzo niskim poziomie. Zmiany w polskim systemie emerytalnym prowadzą Polaków do modelu, w którym każdy pracujący będzie miał świadczenie, ale na bardzo niskim poziomie. Marek Sobczak / Polityka
Po obniżeniu wieku emerytalnego i demontażu OFE świadczenia z ZUS będą bardzo niskie. Polacy powinni więc sami zabezpieczać się na starość.
Polityka

Bardzo niepokojące są wnioski z sondażu „Świadomość »emerytalna« Polaków”, który podczas ubiegłorocznego Europejskiego Kongresu Finansowego zaprezentowali Janusz Czapiński (autor Diagnozy Społecznej) i Marek Góra (współtwórca Otwartych Funduszy Emerytalnych). Aż trzy czwarte ankietowanych przyznaje np., że nie wie, ile wynosi ich comiesięczna składka emerytalna. Jedna czwarta co prawda zapewnia, że wie, ale większość w tej grupie i tak podaje błędne liczby. Lepiej zorientowani są jedynie samozatrudnieni i właściciele firm.

Skoro Polacy nie mają pojęcia, jakie kwoty odkładają w państwowym systemie, złożonym z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (I filar) i resztek Otwartego Funduszu Emerytalnego (II filar), nie ma się co dziwić, że jeszcze trudniej im zdecydować, ile – a właściwie, czy w ogóle – powinni dodatkowo oszczędzać, żeby mieć godną starość. Aż 78 proc. badanych przyznało, że nie robi nic, aby podwyższyć swoją emeryturę, 3 proc. stwierdza, że liczy na pomoc swoich dzieci. 13 proc. oszczędza na lokacie bankowej albo w gotówce. 3 proc. inwestuje w nieruchomości, metale szlachetne czy dzieła sztuki, tyle samo ma polisę ochronno-inwestycyjną.

Rozwiązania stworzone z myślą o dobrowolnym oszczędzaniu na emeryturę cieszą się wyjątkowo małą popularnością. Zaledwie 1,7 proc. uczestników sondażu deklaruje, że ma Indywidualne Konto Emerytalne. Z Pracowniczego Programu Emerytalnego korzysta 0,3 proc., a na Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego wpłaca jedynie 0,1 proc. Tymczasem to właśnie IKE, PPE i IKZE miały być podstawą III filaru, czyli samodzielnego, choć wspieranego przez państwo, odkładania na starość.

Prezent od Belki

Dane Komisji Nadzoru Finansowego potwierdzają, że te trzy rozwiązania nie są dla Polaków zachętą do oszczędzania. Mało tego: wiele osób tych instrumentów w ogóle nie zna.

Poziom wiedzy klientów, którzy do nas przychodzą, jest bardzo różny. O ile skrót IKE jest częściej rozpoznawalny, to o IKZE słyszało stosunkowo mało osób – podkreśla Danuta Musiał, dyrektor Departamentu Marketingu i Komunikacji w Towarzystwie Funduszy Inwestycyjnych Union Investment.

IKE otworzyło niespełna 900 tys. osób, a IKZE nieco ponad 600 tys. Na pierwszych kontach leży w tej chwili 6 miliardów złotych, na drugich mniej niż miliard. Niespełna 400 tys. Polaków uczestniczy w PPE, które zarządzają łącznie kwotą 10,6 mld zł. To wszystko kropla w morzu potrzeb.

O ile na to, czy pracodawca utworzy PPE, zatrudniony nie ma żadnego wpływu, to już IKE i IKZE może otworzyć każdy. W dodatku oba konta mają ważną zaletę: oszczędzanie na nich jest zwolnione z tzw. podatku Belki, czyli daniny od zysków kapitałowych. 19 proc. zysków z konta zwykłego czy w standardowym funduszu inwestycyjnym pobiera fiskus. IKZE ma jeszcze drugi konkretny atut. Wpłacane środki można odliczyć od podstawy opodatkowania, czyli nie zapłacić od nich w danym roku podatku dochodowego.

– Tymczasem – jak mówi Danuta Musiał – z 16 mln Polaków co roku wypełniających PIT niewielu zauważa możliwość odliczenia wpłat na IKZE od podatku (w formularzu PIT-O). A przecież w ten sposób, płacąc podatek dochodowy, mogą jednocześnie odkładać na emeryturę i oszczędzać.

Co ważne, na IKE i IKZE nie trzeba wpłacać pieniędzy regularnie. Wystarczy, że wpłyną tam jakiekolwiek środki w ciągu pięciu dowolnych lat kalendarzowych. Istnieje jeszcze jedna zaleta tych instrumentów, o której mało kto wie. Zakładając IKE czy IKZE, można wskazać, komu zgromadzone tam pieniądze przypadną w przypadku śmierci oszczędzającego. Wówczas majątek z IKE i IKZE nie wchodzi do masy spadkowej.

Jest jednak z tymi instrumentami jeden kłopot: zarówno w przypadku IKE, jak i IKZE istnieje roczny górny limit wpłat. W 2017 r. wyniesie on odpowiednio 12 789 zł i 5115,60 zł (poprzednio 12 165 zł i 4866 zł). Oznacza to, że kto chce odkładać na emeryturę więcej pieniędzy, ten powinien otworzyć oba konta.

Wiele osób błędnie sądzi – co także może być powodem małej popularności IKE i IKZE – że skoro zawierają w nazwach słowo „konto”, to są to odpowiedniki lokat i trzeba je założyć w banku. Tymczasem można je także otworzyć jako polisę ubezpieczeniową, rachunek maklerski albo wybrać jako sposób oszczędzania w funduszach inwestycyjnych. To zresztą lepsze rozwiązania, bo same lokaty bankowe prowadzone w ramach IKE czy IKZE są często gorzej oprocentowane od tych zwykłych.

Sceptyczny stosunek Polaków może również wynikać z obawy przed zamrażaniem pieniędzy na długi czas. Wiele osób wybiera lokaty, bo wie, że po roku czy dwóch latach będą mogły znowu swobodnie decydować o tym, co ze zgromadzonymi pieniędzmi zrobić. Tymczasem IKE i IKZE oferują podatkowe zachęty, ale przewidują też kary. Kto wycofa pieniądze z pierwszego konta, zanim skończy 60 lat, ten zapłaci od zysków podatek Belki. Zlikwidowanie drugiego przed ukończeniem 65 lat skutkuje tym, że od całej zaoszczędzonej kwoty trzeba zapłacić podatek dochodowy według aktualnych stawek (czyli 18 lub 32 proc. dla osób fizycznych). Kto zaś poczeka z rezygnacją do 65. urodzin, ten również zapłaci podatek, ale wynoszący już tylko 10 proc. O ile wcześniejsza wypłata pieniędzy wiąże się z karami, o tyle oszczędności w IKE czy IKZE bez potrąceń można przenieść do innej instytucji, np. z banku do funduszu inwestycyjnego czy do zakładu ubezpieczeń.

Tysiące ze złotówek

Badania dotyczące IKE oraz IKZE pokazują, że najchętniej pieniądze na emeryturę odkładają w ten sposób osoby starsze. Tyle tylko, że wówczas jest już często za późno, żeby zgromadzić liczące się środki finansowe na starość. – Należałoby zacząć jak najwcześniej, choćby oszczędzając niewielkie kwoty. 50 czy 100 zł wpłacanych regularnie co miesiąc do IKE albo IKZE może przez 30 czy 40 lat przynieść całkiem dobre rezultaty – mówi Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

Wystarczy zresztą dokonać prostej symulacji. Kto odkłada co roku 1,2 tys. zł (a zatem po sto złotych miesięcznie) i zarabia na tym średnio 3 proc. rocznie (a odsetki czy zyski dopisywane są do rachunku co miesiąc, co jest jak najbardziej realnym scenariuszem), ten po 40 latach będzie mieć do dyspozycji ponad 90 tys. zł. Ta kwota pozwoli dokładać do podstawowej emerytury co miesiąc przez dwadzieścia lat prawie 400 zł. Dla niektórych wygospodarowanie dodatkowych stu złotych miesięcznie na pewno jest sporym problemem. Ale wiele osób po prostu nie ma w sobie nawyku oszczędzania.

Aby go wyrobić, można na przykład skorzystać z oferty IKE czy IKZE w postaci planów systematycznego oszczędzania. – Dobrym pomysłem jest ustawienie automatycznego przelewu. Dzięki temu oszczędzanie nie wymaga żadnego zaangażowania, a jego zaprzestanie wiąże się z pewnym wysiłkiem, np. odwołaniem zlecenia z banku. Odkładanie rzeczy do zrobienia na później, które zwykle utrudnia nam życie, tu może być naszym sprzymierzeńcem. Wówczas sami narzucimy sobie dyscyplinę finansową. W przypadku emerytury mamy do czynienia z wieloletnią perspektywą oszczędzania, której w ogóle nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. Zacznijmy zatem od czegoś prostszego. Policzmy, ile odłożymy na przykład w ciągu pięciu czy dziesięciu lat. A do tego sprawdźmy, ile w ten sposób zaoszczędzimy na podatkach dzięki IKZE. Tylko w jednym roku może to być nawet 1,5 tys. zł – radzi Danuta Musiał z Union Investment TFI.

Zarabiający dom

Oprócz różnych wariantów IKE i IKZE istnieje wiele innych, niewspieranych już przez państwo, możliwości odkładania na starość. Kto ma większe oszczędności, na przykład dzięki spadkowi, ten powinien zastanowić się nad nieruchomościami. W Europie Zachodniej to od lat jedna z najważniejszych form zabezpieczania własnej przyszłości. Także w Polsce powoli zyskuje na znaczeniu, zwłaszcza w obliczu bardzo marnego oprocentowania lokat i niepewnej sytuacji na giełdach. Zaufanie do inwestycji w nieruchomości na pewno zwiększa fakt, że Polska, w przeciwieństwie do wielu innych krajów, uniknęła krachu na tym rynku. Do tego ceny zwłaszcza w dużych miastach i atrakcyjnych lokalizacjach stopniowo rosną. Inwestycje z myślą o emeryturze mają charakter długofalowy, więc nieruchomości nadają się do tego idealnie.

Innym ciekawym rozwiązaniem dla osób planujących oszczędzać przez dłuższy czas są specjalne fundusze inwestycyjne. – Nazywane są one funduszami life-cycle, czyli cyklu życia. Zakładają, że z czasem zmienia się nieco profil inwestowania. W przypadku osób młodszych więcej pieniędzy lokowanych jest w fundusze akcji, czyli bardziej ryzykowne. Stopniowo, z biegiem lat, zwiększa się udział funduszy obligacji czy pieniężnych, a zatem tych bezpieczniejszych. Wszystko po to, żeby zmniejszyć ryzyko strat krótko przed przejściem na emeryturę, gdy już nie będzie czasu, aby czekać na poprawę koniunktury na giełdach – wyjaśnia Małgorzata Rusewicz z IGTE.

Zmiany w polskim systemie emerytalnym prowadzą Polaków do modelu, w którym każdy pracujący będzie miał świadczenie, ale na bardzo niskim poziomie. Wyniesie ono zapewne 30–40 proc. ostatniej pensji, a w przypadku kobiet przechodzących na emeryturę w wieku 60 lat jeszcze mniej. Takie pieniądze być może pozwolą wegetować, ale na pewno nie normalnie żyć. Dodatkowe oszczędzanie na starość staje się zatem koniecznością. Alternatywą dla niego może być tylko dalsza praca po przejściu na bardzo niską emeryturę z ZUS. O ile będzie ona pewnie normą dla osób w wieku 60–70 lat, to jednak wielu starszych nie znajdzie już na nią siły. Dlatego, zamiast liczyć na państwo fundujące swoim obywatelom co kilka lat emerytalną rewolucję, trzeba dziś odkładać samemu i zaczynać to robić jak najwcześniej. Takiego wyboru dokonali za Polaków politycy.

 

Polityka 1.2017 (3092) z dnia 27.12.2016; Rynek; s. 72
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną