Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Lotnisko Chopina wyłączone z ruchu pasażerskiego? Lepiej już zamknąć je całkowicie

Utrzymanie Lotniska Chopina tylko dla lotnictwa państwowego to skrajna niekonsekwencja. Utrzymanie Lotniska Chopina tylko dla lotnictwa państwowego to skrajna niekonsekwencja. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Argument za tym jest przede wszystkim środowiskowy, a w zasadzie hałasowy.

Mikołaj Wild, rządowy pełnomocnik ds. budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, zapowiadał to już kilkakrotnie – po otwarciu nowego portu lotniczego, co ma nastąpić już w 2027 roku, istniejące Lotnisko Chopina zostanie zamknięte. Zwolennikami takiego rozwiązania są też prezes LOT Rafał Milczarski oraz dyrektor naczelny zarządzających lotniskiem „Portów Lotniczych” Mariusz Szpikowski.

Argument za tym jest przede wszystkim środowiskowy, a w zasadzie hałasowy. Wiąże się z tym, że lądujące na położonym wśród już teraz dość gęstej zabudowy mieszkaniowej lotnisku samoloty są uciążliwe dla mieszkańców. Choć nowoczesne samoloty są znacznie cichsze, problem nie zniknie, tym bardziej w obliczu coraz surowszych norm hałasu i zanieczyszczeń w Unii.

Ale mimo to rząd nadal nie podjął decyzji, czy Lotnisko Chopina zamknąć całkowicie. Niewykluczone, że nadal korzystałyby z niego loty wojskowe i państwowe. Takie rozwiązanie jest jednak najgorszym z możliwych – lotnisko należy albo zamknąć całkowicie, albo pozostawić czynne także dla ograniczonego i ściśle regulowanego ruchu cywilnego. Da się to zrobić tak, aby nie ucierpiał CPK.

Chodzi o pieniądze

Brak miejsca na rozbudowę, hałas przeszkadzający okolicznym mieszkańcom, ścieżki podejścia ograniczające budowę wysokościowych w Warszawie – to wszystko przemawia na niekorzyść Lotniska Chopina. To m.in. z tych powodów uznano, że nie da się rozbudować go do roli CPK.

Nowe lotnisko, budowane w szczerym polu w gminie Baranów, ma być pozbawione tych ograniczeń. Będzie można tam latać przez całą dobę, rozbudowywać lotnisko do woli. Jednak samo zbudowanie CPK automatycznie nie musi oznaczać zamknięcia Lotniska Chopina. Przecież to nie tak, że asfalt z istniejących pasów zostanie ponownie wykorzystany w Baranowie (choć, zupełnie na poważnie, pewne elementy infrastruktury, jak choćby rękawy do boardingu samolotów, można przenieść na nowe lotnisko).

Jednak z licznych względów biznesowych zamknięcie Lotniska Chopina ma wiele sensu. To przede wszystkim kwestia strategiczna. CPK ma być lotniskiem wielokrotnie większym od obecnego, więc aby go zapełnić, musi przejąć cały ruch z Warszawy. Przenosiny do nowego portu to zawsze wyzwanie operacyjne i marketingowe, więc jeśli linie lotnicze będą miały wybór, to zostaną tam, gdzie są zadomowione. Czyli na Lotnisku Chopina.

Jeśli na dodatek dojazd na CPK z centrum Warszawy nie od razu będzie tak doskonały jak na Lotnisko Chopina (co swoją drogą stawiałoby pod znakiem zapytania sens całej inwestycji), to przewoźnicy będą woleli pozostać tam, skąd pasażerowie w 25 minut znajdą się w mieście. Czyli na obecnym lotnisku. W efekcie grozi nam sytuacja, w której CPK zamiast 30 mln pasażerów rocznie będzie obsługiwał np. 15 mln, a drugie tyle – Lotnisko Chopina. Zamiast dużego centrum przesiadkowego będziemy mieli pod Warszawą dwa hubiki (i Modlin). To może osłabić pozycję LOT, który przeniesie się na CPK i może oferować gorsze połączenia do i z Warszawy niż rywale, którzy zostaną na Lotnisku Chopina (a ponad połowa pasażerów polskiej linii rozpoczyna lub kończy podróż w stolicy).

Jeśli z kolei CPK będzie miał szybki dojazd z Warszawy, to wtedy Lotnisko Chopina faktycznie można zamknąć. Tereny przekazać deweloperom, stworzyć na tym wielkim i bliskim centrum obszarze zupełnie nową dzielnicę, która może stać się wizytówką Warszawy. Tak zrobiono na terenach zamykanych lotnisk np. w Monachium czy Oslo. Na tej inwestycji można też nieźle zarobić (choćby na dzierżawie czy sprzedaży ziemi), co pomoże sfinansować CPK.

Albo wte albo wewte

Przeciwnicy zamykania Lotniska Chopina wskazują, że w ciągu ostatnich lat w lotnisko zainwestowano kilka miliardów złotych. Co więcej, niezależnie od dalszych planów i tak będą potrzebne kolejne wydatki na pomostową rozbudowę do czasu otwarcia CPK (np. wydłużenie terminala czy dobudowanie kolejnych rękawów). Jednak nawet zamknięcie Lotniska Chopina nie oznacza, że te pieniądze zostaną zmarnowane. „Porty Lotnicze” są rentowne (ponad 200 mln zł w 2016 r.), inwestycje finansują na własny rachunek, a nakłady w ciągu co najmniej 10 lat do otwarcia CPK się zwrócą. Część inwestycji, np. lotniskowa kolej i drogi, i tak przydadzą się potem, nie mówiąc nawet o potencjalnych wpływach ze sprzedaży ziemi.

Innym argumentem na rzecz istniejącego lotniska jest to, że jest ono położone bliżej niż Baranów. To jednak powrót do powyższej dyskusji o dojeździe kolejowym – dotarcie do CPK z centrum miasta nie może trwać dłużej niż na Lotnisko Chopina. Inaczej projekt nie ma sensu.

Jednak rząd nie twierdzi, że chce port zamknąć całkowicie – dość prawdopodobne, że zostawi na nim lotnictwo wojskowe i państwowe. Skąd taka decyzja, trudno w zasadzie powiedzieć, bo skoro pasażerowie mają dojeżdżać do Baranowa, to władze też by mogły. A lotnisk typowo wojskowych w okolicy stolicy nie brakuje.

Utrzymanie Lotniska Chopina tylko dla lotnictwa państwowego to skrajna niekonsekwencja, bo wymagałoby to utrzymania sporej części infrastruktury (w tym najbardziej przestrzeniożernego przynajmniej jednego pasa). Więc nici z całkowitej zabudowy terenu.

Ale skoro rząd już dopuścił myśl o niezamykaniu Lotniska Chopina, to można to zrobić lepiej i z pożytkiem dla wszystkich – pasażerów, linii lotniczych i samej Warszawy. Zostawić tę infrastrukturę, której wojsko i tak wymaga – czyli jeden pas, być może nawet skrócony, część terminala (np. bez południowego pirsu). Zburzyć drugi pas, hangary, część dróg kołowania, terminale cargo, co pozwoli odzyskać co najmniej połowę obszaru lotniska.

Na tak pomniejszonym lotnisku można wprowadzić ścisłe ograniczenia operacyjne dotyczące liczby lotów, wielkości samolotów, a nawet możliwych tras. Podnieść opłaty lotniskowe na tyle, aby liniom opłacało się latać tylko na najbardziej opłacalnych kierunkach. Takie rozwiązania są stosowane na świecie, np. na nowojorskim lotnisku LaGuardia (skąd można latać tylko na trasach krótkodystansowych). Europejskimi wzorami powinny być londyńskie City lub sztokholmska Bromma.

Takie rozwiązanie nie zaszkodzi CPK, bo zdecydowana większość linii będzie musiała się tam przenieść. Na Lotnisko Chopina będą latać tylko ci, którzy wożą pasażerów skłonnych płacić bardzo dużo za bilet. Takich, którzy nie pojadą do miasta nawet najszybszym pociągiem, tylko taksówką, i niekoniecznie będą kierować się do centrum, a często do mokotowskiego Mordoru (a może do nowych biurowców na odzyskanej części lotniska). Niewielkie samoloty będą ciche i będzie ich niewiele, więc hałas nie będzie uciążliwy.

Głównym lotniskiem musi być CPK, nie ma mowy o tworzeniu pseudoduoportu między nim a Lotniskiem Chopina. Istniejące lotnisko należy albo zamknąć całkowicie, albo sensownie wykorzystać dla niewielkiej niszy rynkowej. Nie ma żadnego sensu zamykać go całkowicie tylko dla ruchu pasażerskiego, ale zostawiać na nim ruch państwowy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama