Wybraliśmy się na jogging, graliśmy w tenisa albo w piłkę. Wracamy do domu zmęczeni i spoceni. Wolelibyśmy nie spotykać teraz znajomych. Jest na to rada: osobisty odświeżacz powietrza. Małe urządzenie, które czuwa nad naszym komfortem zapachowym. Kiedy trzeba, zniweluje przykry zapach, a na dodatek dopilnuje, by na naszej drodze nie pojawił się przyjaciel i nie rzucił się nam w ramiona. Jak odświeżacz to robi? Urządzenie współpracuje z naszym smartfonem, ustala, gdzie w danej chwili są nasi znajomi, i podpowiada, jak dyskretnie dotrzeć do domu, nikogo nie spotykając.
To nie jest informacja, która miała trafić do naszej rubryki Technoecho. Jeśli ktoś zamarzył o osobistym odświeżaczu powietrza, będzie rozczarowany, bo kupić go nie można. Zainteresowanych produktem musimy odesłać do Montain View w Kalifornii, gdzie siedzibę ma Google. Osobisty odświeżacz powietrza opatentowali inżynierowie tego koncernu.
Czy to nie dziwne? Wprawdzie każdego dnia do urzędów patentowych na całym świecie zgłaszają się szaleni wynalazcy z jeszcze dziwaczniejszymi projektami, ale firma Larry’ego Page’a? Przecież to jedna z największych na świecie firm technologicznych, która stworzyła najdoskonalszy silnik wyszukiwarki internetowej, system operacyjny Android, z którego korzysta większość smartfonów, a także najbardziej zaawansowany autonomiczny pojazd, czyli auto bez kierowcy. Nic dziwnego, że informacja o osobistym odświeżaczu powietrza Google obiegła amerykańskie media, a analitycy branży kosmetycznej zaczęli się zastanawiać, jak nowe urządzenie wpłynie na sytuację producentów dezodorantów. Ten efekt szybko jednak minął, bo googlowski wynalazek był tak ekscentryczny, że nie doczekał się nawet wersji prototypowej. Nie wiadomo, jak miałby działać i na ile byłby skuteczny.