Choć projekt nowego Kodeksu pracy nie został jeszcze opublikowany, to od kilkunastu dni trwa wokół niego wojna podjazdowa oraz roztacza się atmosfera dezinformacji. Jak to wygląda w praktyce, widać na przykładzie sporu o ochronę ciężarnych. „PiS chce zwalniać kobiety w ciąży” – takie nagłówki pojawiły się kilka dni temu w niektórych portalach. Jeśli jednak na chwilę oddzielić chłodną analizę projektu od odbierającej rozum politycznej gorączki, to przypomina się seria dowcipów o Radiu Erewań. Nie PiS, tylko komisja kodyfikacyjna prawa pracy, i nie „chce zwalniać”, tylko... Zresztą popatrzcie Państwo sami.
Czy ciężarną można zwolnić z pracy?
Obecnie ochronę kobiet w ciąży reguluje art. 177. par. 1 Kodeksu pracy, który brzmi tak: „Pracodawca nie może wypowiedzieć ani rozwiązać umowy o pracę w okresie ciąży, a także w okresie urlopu macierzyńskiego pracownicy, chyba że zachodzą przyczyny uzasadniające rozwiązanie umowy bez wypowiedzenia z jej winy i reprezentująca pracownicę zakładowa organizacja związkowa wyraziła zgodę na rozwiązanie umowy”.
W projekcie nowego kodeksu art. 177 par. 1 nie ulega zasadniczej zmianie. Zostaje w nim tylko dopisana Państwowa Inspekcja Pracy. Co do meritum – zakaz zwalniania kobiet w ciąży pozostaje w mocy.
Nowość, która pojawia się w Kodeksie, to tak naprawdę paragraf 6. Głosi on, że: „Wypowiedzenie umowy o pracę pracownikowi, o którym mowa w § 1 i 5, jest dopuszczalne u pracodawców zatrudniających nie więcej niż 10 pracowników po uprzednim wykazaniu przez pracodawcę, że przyczyna wypowiedzenia nie dotyczy pracownika i uzyskaniu zgody na wypowiedzenie umowy o pracę reprezentującej pracownika organizacji związkowej albo właściwego okręgowego inspektora pracy na wypowiedzenie umowy o pracę”.