Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Zielone światło dla LED

Dlaczego żarówki halogenowe znikają z rynku

Ekspansja lamp LED w połączeniu z ich coraz niższą ceną powoduje, że ta technologia opanowuje stopniowo oświetlenie uliczne. Ekspansja lamp LED w połączeniu z ich coraz niższą ceną powoduje, że ta technologia opanowuje stopniowo oświetlenie uliczne. BEW
Żarówki halogenowe dzielą los tradycyjnych i znikają z rynku. Dzięki LED za oświetlenie płacimy coraz mniej, jednak prądu i tak będziemy zużywać coraz więcej.
Coraz więcej lamp LED, zwłaszcza ozdobnych, produkowanych jest tak, że źródła światła są niewymienialne.Marco Hegner/PantherMedia Coraz więcej lamp LED, zwłaszcza ozdobnych, produkowanych jest tak, że źródła światła są niewymienialne.

Artykuł w wersji audio

Sześć lat temu, gdy Unia Europejska wprowadzała zakaz produkcji i importu tradycyjnych żarówek, emocje były ogromne. Jedni tylko głośno narzekali na odbieranie im taniego, choć zupełnie niewydajnego oświetlenia, a inni w panice robili zakupy na zapas. Teraz podobny los spotyka żarówki halogenowe, minimalnie oszczędniejsze od tych zwykłych. Większość z nich również powoli będzie znikać ze sklepów, bo od września nie można ich w Unii produkować ani ich do niej sprowadzać. Jednak ten zakaz nie wzbudził tak wielkich emocji jak poprzedni. Wielu nawet o nim nie słyszało.

Wyjątkiem jest Wielka Brytania, gdzie tradycyjnie wroga Unii część mediów wykorzystuje brukselskie nakazy i zakazy, by podkreślać, jak to dobrze, że ich kraj już wkrótce opuści Wspólnotę. Poza Wielką Brytanią płaczu za żarówkami nie ma dziś przede wszystkim dlatego, że na rynku oświetlenia doszło do rewolucji. Zawdzięczamy ją technologii LED, która jeszcze kilka lat temu znajdowała się we wczesnej fazie rozwoju, była też droga. Diody LED nie były w stanie zastępować żarówek o dużej mocy i nadawały się raczej jako oświetlenie dekoracyjne lub uzupełniające. Dziś jest inaczej. To oświetlenie LED dominuje, jego ceny spadły (według Komisji Europejskiej aż o 75 proc. od 2010 r.), a technologia się rozwinęła. W jakim stopniu zawdzięczamy to unijnym przepisom?

Chyba w dość dużym. Pierwotnie żarówek halogenowych Bruksela chciała zakazać już w 2016 r., jednak producenci oświetlenia ostro protestowali. Przekonywali Unię, żeby dała im jeszcze przynajmniej cztery lata, do czasu aż lampy LED w pełni zastąpią żarówki. Ostatecznie dostali dodatkowe dwa i – jak się okazało – w pełni im wystarczyły. Ceny oświetlenia LED są nadal wyższe niż tradycyjnych żarówek, ale te różnice w ostatnich latach zmalały. Do tego lampy LED zużywają średnio o ok. 80 proc. mniej prądu niż żarówki halogenowe dające tyle samo światła, więc ich zakup dość szybko się zwraca.

Oświetlenie z Chin

To mniejsze zużycie prądu było głównym argumentem Unii w jej krucjacie przeciw tradycyjnym żarówkom. A im mniej prądu, tym mniejsza emisja gazów cieplarnianych, bo przecież w wielu krajach, z Polską na czele, energię elektryczną produkuje się wciąż głównie z węgla. Z dostępnych danych wynika, że swój cel Unia osiągnęła. Według GUS przeciętne gospodarstwo domowe w Polsce przeznaczało w 2002 r. 2,3 proc. zużywanej energii (uwzględniając wszelkie jej źródła, czyli prąd, gaz czy ciepło) na oświetlenie. Ten wskaźnik spadł do 1,8 proc. w 2009 r. i do 1,5 proc. w 2012 r. Od tego czasu GUS przestał wyodrębniać oświetlenie w swoich raportach o efektywności energetycznej. Z kolei według danych firmy innogy Stoen Operator zużycie prądu przez gospodarstwo domowe w Warszawie spadło w latach 2012–16 średnio o ponad 5 proc.

Triumfalny pochód lamp i opraw LED oznacza jednak, że na wycofaniu większości żarówek halogenowych zapewne wcale się w Unii nie skończy. Już teraz w Brukseli trwają prace nad nową wersją dyrektywy. Tym razem zagrożone mogą być świetlówki fluorescencyjne. Co ciekawe, kilka lat temu to właśnie one były przedstawiane jako ciekawa alternatywa dla zakazywanych żarówek. Świetlówki kosztowały co prawda więcej od nich, ale za to były znacznie tańsze od lamp LED. Jednak nigdy nie cieszyły się one zbyt dobrą opinią wśród klientów. Przede wszystkim dlatego, że zawierały i wciąż zawierają niewielkie ilości szkodliwej dla zdrowia rtęci. Poza tym nie od razu świetlówki emitowały przyjemne ciepłe światło.

Możliwe więc, że świetlówki zaczną znikać już w 2020 r. Dla Polski to może być kłopot, bo jesteśmy jednym z dużych producentów takiego oświetlenia. Wielkie zakłady w Pile ma firma Signify, przez lata znana jako Philips Lighting. Najwięksi producenci w branży przekonują, by świetlówek tak szybko nie zakazywać, zwłaszcza że są wciąż używane na dużą skalę w przemyśle. Do tego rtęci jest w nich w tej chwili już niewiele. Jednak przy coraz ostrzejszych standardach świetlówki muszą przegrać, bo nie są tak wydajne jak LED.

Nie znaczy to wcale, że technologia LED nie wzbudza żadnych kontrowersji. Dzisiaj tego typu oświetlenie produkowane jest przez wiele firm – od najbardziej znanych koncernów po takie, których nazwy nic klientom nie mówią. Różnice cenowe bywają ogromne, tak samo jak jakościowe. Opublikowane w 2016 r. wyniki badań Urzędu Komunikacji Elektronicznej pokazały obraz dość zatrważający. W latach 2014–15 UKE skontrolował na polskim rynku ponad 300 wyrobów LED i w aż 40 proc. z nich stwierdził nieprawidłowości. Czasem dotyczyły one tylko błędnego oznakowania, ale w ponad 50 przypadkach wady były na tyle poważne, że urząd kazał wycofać takie oświetlenie ze sprzedaży.

Kłopot bowiem w tym, że wielu producentów LED walczy o konsumentów tylko ceną, a Europę zalewa tanie oświetlenie z Chin. Klient często nawet nie orientuje się, że kupiona przez niego lampa daje światło gorsze, niż przekonują o tym informacje na opakowaniu. Wielu konsumentów po prostu nie nadąża za świetlną rewolucją. Cały czas żyje w świecie starych żarówek i watów, więc stara się znaleźć oświetlenie odpowiadające jasnością np. zwykłej, tradycyjnej 100-watówce. Nie wiedzą, co to lumeny, które są uniwersalną jednostką opisującą siłę światła.

Zapominają też, że dzisiaj nowoczesne oświetlenie ma bardzo różną barwę i nie wszystkie LED emitują przyjazne dla oka ciepłe światło. Takie jak stara żarówka. A im bardziej zdezorientowany konsument, tym łatwiej sprzedać mu produkty marnej jakości, kuszące niską ceną. Samo słowo LED na opakowaniu nie jest bowiem wcale gwarancją ani nowoczesności, ani trwałości.

Góra śmieci

To zresztą wcale niejedyne zarzuty stawiane technologii LED. W ostatnich latach pojawiło się w mediach wiele informacji o tym, jak to oświetlenie LED jest szkodliwe dla ludzkiego zdrowia i może wywoływać różne choroby. Sprawę badała nawet Komisja Europejska, bo coraz częściej pojawiały się głosy, aby przemyśleć zakaz sprzedaży żarówek tradycyjnych. Mają one bowiem z pewnością wiele wad, ale akurat o negatywny wpływ na zdrowie nikt ich raczej nie oskarżał. Komisja stwierdziła jednak, że na razie brakuje jednoznacznych dowodów na niebezpieczeństwa związane z lampami LED. Emitują one co prawda tzw. światło niebieskie, które może utrudniać zasypianie, ale to jeszcze nic pewnego. Według Unii wpływ LED na ludzkie zdrowie powinien być dalej badany, jednak nie ma specjalnych powodów do niepokoju.

Część naukowców przekonuje, że problemem technologii LED są ekonomiczne zmiany, jakie ze sobą niesie. Ekspansja lamp LED w połączeniu z ich coraz niższą ceną powoduje, że ta technologia opanowuje stopniowo oświetlenie uliczne. Co więcej, latarnie powstają w miejscach do tej pory nieoświetlanych, np. w parkach, przy drogach dla rowerów czy na podwórkach. To zaś prowadzi do coraz większego zanieczyszczenia światłem w metropoliach. W takich warunkach trudniej o spokojny sen, skoro nocą miasta są tak rozświetlone. Paradoksalnie tanie i energooszczędne LED powodują, że światła zużywamy po prostu za dużo, zwłaszcza w przestrzeni publicznej.

Jest jeszcze jeden zarzut wobec LED, a raczej wobec producentów oświetlenia, który podnoszą organizacje ekologiczne. Są one oczywiście zachwycone wycofaniem żarówek tradycyjnych i halogenowych, ale zwracają uwagę na nowy trend. Coraz więcej lamp LED, zwłaszcza ozdobnych, produkowanych jest tak, że źródła światła są niewymienialne. Gdy LED się zużyje, całe urządzenie trzeba wyrzucić. Teoretycznie to nie problem, bo lampa LED powinna działać przynajmniej 10 lat, a może nawet dłużej. Czasem jednak zdarzają się awarie, a wówczas nie można samodzielnie wymienić źródła światła. To już prosta droga to jeszcze większej góry śmieci, a tak chwalone z ekologicznego punktu widzenia LED nagle można zacząć postrzegać w zupełnie innym… świetle.

Kto ani świetlówkom, ani lampom LED nie ufa, ten jednak rozpaczać nie powinien. Żarówki halogenowe będą dostępne zapewne jeszcze wiele miesięcy, bo sklepy mogą bez problemu pozbywać się zapasów, jakie zrobiły przed wrześniem. Legalnie w sprzedaży pozostają halogeny tzw. niskonapięciowe oraz te do nietypowych zastosowań, np. do piekarników. Poza tym zwykłe żarówki wciąż będą oferowane do celów przemysłowych, bo z powodu wysokich czy niskich temperatur albo drgań ani świetlówki, ani LED wciąż w wielu miejscach nie mogą stać się standardem. Np. dzisiaj każdy bez problemu może kupić żarówki tradycyjne opatrzone napisem: „do celów przemysłowych”. Pytanie tylko, ilu klientów z tego korzysta? Przejście na lampy LED zazwyczaj jest nieodwracalne, a o starych żarówkach szybko się zapomina. Mało kto chce zatrzymać techniczny postęp, tym bardziej że oszczędności w zużyciu prądu są rzeczywiście ogromne.

Nasze rachunki za energię elektryczną nie będą jednak w najbliższych latach spadać. Przed nami zapewne znaczne podwyżki cen prądu, ale nawet bez nich nie byłoby taniej. O ile bowiem oświetlenie rzeczywiście w coraz mniejszym stopniu obciąża portfele, to w szybkim tempie przybywa innych urządzeń pobierających prąd, i to przez całą dobę, w ramach trybu czuwania.

Do telewizorów czy dekoderów dołączają stopniowo tzw. inteligentne sprzęty AGD czy głosowi asystenci. Dom przyszłości ma być pełen komunikujących się ze sobą urządzeń – od czajnika, przez lustro, po toaletę. To z jednej strony wizja łatwiejszego, bardziej wygodnego życia, ale równocześnie ogromna energetyczna pułapka, bo przecież urządzenie całą dobę gotowe do akcji i interakcji potrzebuje prądu. Nawet jeśli każdy taki moduł inteligentnego domu sam w sobie jest energooszczędny, to wszystkie sprzęty razem wzięte muszą mieć wpływ na wysokość rachunków.

O ile bowiem batalię o energooszczędne oświetlenie UE w zasadzie wygrała, to z powodu technologicznej rewolucji nie wiadomo, czy w przyszłości prądu i tak nie będziemy potrzebować więcej. Do nowych elektronicznych gadżetów dodajmy coraz gorętsze lata, oznaczające masowe instalowanie klimatyzacji w naszej części Europy, i ekspansję samochodów elektrycznych, a wtedy okaże się, że wyrzucenie wszystkich żarówek niewiele zmieni. Chyba nie o taką zieloną rewolucję chodziło.

Polityka 37.2018 (3177) z dnia 11.09.2018; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Zielone światło dla LED"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną