Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Kuracja lojalkowa

Opłakane skutki lekarskich lojalek

Lojalki być może zadowalają finansowo lekarzy. Pacjentom zaczynają uświadamiać, w jak fatalnym stanie jest naprawdę publiczna służba zdrowia. Lojalki być może zadowalają finansowo lekarzy. Pacjentom zaczynają uświadamiać, w jak fatalnym stanie jest naprawdę publiczna służba zdrowia. 123 RF
Lojalki, czyli deklaracje pracy w jednym tylko szpitalu, miały lekarzom dać większe pieniądze i więcej czasu dla chorych. Tymczasem spowodowały chaos, gdy okazało się, że nagle w wielu placówkach nie ma dziś kto leczyć. Lekarzom się poprawiło, pacjentom niekoniecznie.
Funkcjonowanie wielu oddziałów aż w 127 szpitalach zostało zagrożone z powodu nagłego braku lekarzy, którzy podpisali lojalki.David Mendelsohn/Masterfile/EAST NEWS Funkcjonowanie wielu oddziałów aż w 127 szpitalach zostało zagrożone z powodu nagłego braku lekarzy, którzy podpisali lojalki.

Lojalki to odwrotność klauzuli opt-out, którą masowo zaczęli wypowiadać pracodawcom rezydenci. Podpisanie klauzuli, często wymuszane na młodych lekarzach, oznaczało zgodę na pracę dłuższą niż 48 godzin w tygodniu (limit dozwolony przez unijne prawo). Dzięki niej dyrektorzy zapychali kadrowe dziury na szpitalnych dyżurach, a lekarze dorabiali do chudej pensji. Kosztem rodziny, wypoczynku, ale także czasu, który powinni przeznaczyć na dokształcanie. W końcu jednak powiedzieli „dość!” i rozpoczęli wielomiesięczne protesty. Ich argumenty trafiały do pacjentów. Przepracowany lekarz może być dla chorego groźniejszy niż choroba. Łatwo pomyli się w diagnozie, zaleci niewłaściwą kurację. Kolejne doniesienia o doktorach, którzy zmarli na zbyt długim dyżurze, stawiały kropkę nad i. Tak dalej być nie może. Zwłaszcza że zdesperowani lekarze mają czym straszyć. Jeśli państwo nie zapewni im pracy w godziwych warunkach za godziwe pieniądze, po prostu wyjadą. Jak wielu ich kolegów. A my zostaniemy z jeszcze większym problemem.

Jego istotą nie jest bowiem klauzula opt-out, ona jest tylko skutkiem. Przyczyną jest coraz bardziej dramatyczny brak lekarzy. Młodzi wprawdzie chętnie medycynę studiują, ale coraz większa ich część tylko po to, żeby tutaj zdobyć kwalifikacje, ale potem pracować na Zachodzie: w Szwecji, Norwegii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Wszędzie ich potrzebują, wszędzie oferują pracę i płacę, o której w kraju nie mogą nawet pomarzyć. Więc rząd, który najpierw ustami wicepremiera Gowina oświadczył, że wyjeżdżający będą musieli zapłacić za studia sfinansowane z kieszeni podatników, szybko się z takiego zamiaru wycofał. Schował kij, a wyjął marchewkę. Czyli bon patriotyczny.

Czy się stoi, czy się leży

Po bon patriotyczny mogą wyciągnąć rękę ci rezydenci, którzy zobowiązali się, że po uzyskaniu specjalizacji co najmniej przez kolejne dwa lata będą pracować w Polsce.

Polityka 43.2018 (3183) z dnia 23.10.2018; Rynek; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Kuracja lojalkowa"
Reklama