Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Raka nie oszukasz. Jak posprzątać po PiS?

Unia nas nie wyleczy. Unia nas nie wyleczy. PantherMedia
Badania pokazują, że największym obecnie nierozwiązanym problemem Polaków jest coraz bardziej pogrążająca się w zapaści publiczna służba zdrowia. Jednak żadna partia nie pokazała programu, który ją uleczy. Za to wszystkie udają, że priorytetem będzie dla nich walka z rakiem.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości będzie tworzył sieć szpitali onkologicznych, opartą na wojewódzkich centrach onkologii, uruchomił nawet pilotaż na Dolnym Śląsku oraz w Świętokrzyskiem. Szpitale z sieci mają mieć zagwarantowane wyższe finansowanie niż te, które się w niej nie znajdą.

PiS kompletnie ignoruje fakt, że mamy już w kraju tzw. Cancer plan, czyli dokładny, opracowany m.in. przez najwybitniejszych onkologów wieloletni program leczenia raka. Ma się opierać na centrach narządowych, czyli ośrodkach wyspecjalizowanych w leczeniu raka piersi, płuc, jelita grubego itp. Takie centra, zwane unitami, już powstały, a wyniki leczenia nowotworów są w nich lepsze niż w placówkach mających mniejsze doświadczenie. W podobny sposób leczy się raka w krajach, w których chorzy mają o wiele większe niż w Polsce szanse na przeżycie.

Czytaj także: Tak się leczy raka w Polsce

Będzie inaczej, ale nie lepiej

Ponieważ jednak plan leczenia raka powstał za czasów innych rządów, obecny wyrzucił go do kosza. Walkę z rakiem zaczyna po swojemu, centra narządowe zastąpi sieć. Oznacza to także przesunięcie środków finansowych z unitów do sieci. Dla chorych np. na raka płuc to wiadomość fatalna. W leczeniu tego raka wyspecjalizowały się szpitale pulmonologiczne, centra onkologii mają słabe doświadczenie. Ale większe pieniądze na leczenie raka do tych wyspecjalizowanych placówek nie trafią, trafią do sieci. Nie będzie lepiej, ale będzie inaczej.

Wydawałoby się, że tak fatalny stan służby zdrowia stwarza wielkie pole do popisu dla opozycji. Tym bardziej że w jej szeregach jest kilku byłych ministrów zdrowia, którzy problemy lecznictwa powinni mieć dokładnie zdiagnozowane. Wiedzą też, jakie są mocne i słabe strony obecnego systemu, choćby tylko w dziedzinie onkologii, która także dla nich ma być priorytetem.

Tymczasem program dla służby zdrowia, jaki zaprezentowała Koalicja Europejska, niewiele różni się od tego, który pokazała Wiosna Biedronia. To po prostu lista pobożnych życzeń, sporządzona przez osoby niewiele wiedzące o obecnym systemie leczenia, którą w dodatku sfinansuje nam Unia Europejska. Za drobne 100 mld zł.

Co i gdzie się marnuje

KE uznaje pisowską sieć onkologiczną za niewystarczającą i obiecuje budowę kolejnych ośrodków w każdym województwie. Program nie wspomina o istniejących już unitach, nie wiadomo, czy te nowe ośrodki będą na nich oparte, co byłoby najbardziej sensowne, czy tworzone będą kolejne. Nie ocenia plusów, ale też minusów wprowadzonej przez rząd Platformy karty Dilo i nie mówi, jakie będą jej dalsze losy. Jeśli każdy kolejny rząd będzie wszystko zaczynał od początku, to i tak fatalne w Polsce wyniki leczenia raka będą jeszcze gorsze. Wychodzenie z tej choroby trwa bowiem długo, nierzadko dłużej niż kadencja jednego rządu.

O budowie kolejnych szpitali żaden rząd nie powinien w tej chwili mówić, bo choć publicznej służbie zdrowia brakuje wszystkiego, to najmniej nowych murów i sprzętu. Są nawet nowoczesne szpitale onkologiczne, jak np. Attis w Warszawie, przygotowany do leczenia raka piersi, które stoją puste z braku kontraktu. W wielu innych placówkach masa sprzętu diagnostycznego z tego samego powodu obrasta kurzem. Zamiast kupować nowy, trzeba wykorzystywać ten, który już jest. W programie opozycji o takich karygodnych przypadkach nie ma nawet wzmianki. Nie ma nawet diagnozy, gdzie, co i dlaczego się w tak karygodny sposób marnuje.

Nie ma pomysłu, jak uporać się z narastającym brakiem lekarzy i pielęgniarek. Z tego właśnie powodu zamyka się całe oddziały w już istniejących szpitalach, najczęściej powiatowych. KE nie mówi, jak chce ten problem rozwiązać. A przecież gdyby już w tej chwili na emerytury udały się osoby, które osiągnęły stosowny wiek, to publiczne lecznictwo by się załamało.

Specjaliści do trzech tygodni

Koalicja Obywatelska obiecuje natomiast, że jeśli w ciągu 21 dni nie doczekamy się na wizytę u specjalisty, to – jak u Biedronia – za państwowe pieniądze będziemy mogli leczyć się prywatnie. To niepoważne. Z czyjej kieszeni tak naprawdę pochodzić będą te pieniądze?

Publiczna służba zdrowia pogrąża się w zapaści. Także dlatego, że zamiast ją dofinansować, państwo rozdaje pieniądze w nadziei, że wyborcy zrewanżują się głosami. Fatalny stan wszelkich usług publicznych będzie więc coraz gorszy, a zastrzyki gotówki braku możliwości skutecznego leczenia czy edukacji nie zrekompensuje. Do posprzątania po PiS jest naprawdę sporo. Zamiast pomysłu, jak to ogarnąć, mamy kolejne nierealne obietnice. Unia nas nie wyleczy, musimy zrobić to sami.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną