JACEK ŻAKOWSKI: – Da się ekonomicznymi metodami policzyć, dlaczego ludzie głosują na populistów?
SIERGIEJ GURIJEW: – To możliwe. Porównując zachodzące procesy gospodarcze i ewolucje sympatii politycznych w różnych krajach Zachodu, można wskazać takie policzalne zmiany, przy których sympatia dla nowych populistów w sposób znaczący rośnie. Takie badania prowadzimy w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju.
Da się też policzyć, jak można odsunąć populistów od władzy?
To już trudniejsze. Próbka jest za mała, żeby wyciągać generalne wnioski, bo nowi populiści rządzą w niewielu krajach. I w żadnym jeszcze nie stracili władzy. Ale, co daje populistom poparcie, a co ich poparcia pozbawia, można statystycznie wykazać. Bo w prawie każdym kraju Europy są dziś silne partie populistyczne, więc prawidłowości są statystycznie widoczne.
Jakie?
Prosta prawidłowość jest na przykład taka, że partie populistyczne są silniejsze w tych krajach, w których bezrobocie jest większe, a wewnątrz poszczególnych krajów w tych regionach, gdzie bezrobocie jest większe niż przeciętne. Nawet kiedy bezrobocie dotyka jakiegoś niewielkiego obszaru – jednego miasteczka albo kilku małych miejscowości – populiści zdobywają tam więcej głosów niż w sąsiednich okolicach. Podobnie działa zastępowanie trwałych posad przez tzw. elastyczne formy zatrudnienia.
Dlatego populizm może, jak w Polsce, rosnąć także, gdy rośnie PKB, a bezrobocie maleje?
Zmianę form zatrudnienia wiele osób odbiera podobnie jak utratę pracy, dlatego podobne są skutki polityczne.
To by tłumaczyło wybuch populizmu na „zielonej wyspie” – jak o Polsce mówiła PO – kiedy Europę dotknęła recesja.