Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Warszawa zrywa kontrakt. Dlaczego Pesa znowu nie dojechała na czas

Montownia PESA Montownia PESA Łukasz Antczak / Agencja Gazeta
Bydgoska Pesa mimo państwowej kroplówki wciąż nie może wyjść na prostą. Właśnie straciła zamówienie na składy dla Warszawy, a rzekomy kontrakt stulecia z kolejami niemieckimi okazał się spektakularną klęską. Czy warto było nacjonalizować tę firmę?

Kolej to miejsce, gdzie polityka miesza się nieustannie z biznesem, więc decyzja podjęta przez warszawską Szybką Kolej Miejską będzie oceniana bardzo różnie. Przewoźnik stracił cierpliwość i zerwał kontrakt z Pesą na dostawę 13 składów typu Elf 2 z powodu coraz większych opóźnień. Do końca roku SKM powinna mieć już 10 pociągów, tymczasem dotąd Pesa nie dostarczyła ani jednego. Co więcej, SKM będzie się domagać, zgodnie z postanowieniami umowy, odszkodowania wynoszącego 20 proc. wartości kontraktu, czyli ok. 60 mln zł.

Czytaj też: Tramwaje cudze i nasze

Warszawiacy mogą odetchnąć

Dla bydgoskiego producenta to kolejna zła informacja. Mimo przejęcia w ubiegłym roku przez Polski Fundusz Rozwoju i potężnego zastrzyku kapitału Pesa wciąż ma problemy z płynnością finansową, a w tym roku znowu zanotuje sporą stratę. Skarży się, że poddostawcy podnieśli jej ceny i traktują jak niesolidnego partnera. Stąd ponoć kłopoty z terminową realizacją dostaw.

Co gorsza, wielki kontrakt dla Deutsche Bahn kończy się poczuciem ogromnego niedosytu. Umowa zawierała opcję dostawy prawie 500 spalinowych składów Link, tymczasem niemieckie koleje ostatecznie zamówiły zaledwie 72 sztuki. Ta umowa, kilka lat temu określana mianem przełomu, miała dać Pesie przepustkę na europejskie salony, tymczasem z powodu licznych opóźnień i długiego czekania na niemiecką homologację omal nie doprowadziła do śmierci firmy.

Warszawska SKM należy do miasta rządzonego przez Platformę Obywatelską, a znacjonalizowana Pesa jest pod kontrolą Państwowego Funduszu Rozwoju, czyli PiS. Jednak SKM przekonuje, że nie chodzi o politykę, a o groźbę utraty 200 mln zł unijnej dotacji. Niedawno PiS oburzał się, że Warszawa zamówiła tramwaje u koreańskiego Hyundaia zamiast u polskiej Pesy, chociaż ta żądała znacznie więcej pieniędzy. Dzisiaj warszawiacy mogą tylko odetchnąć z ulgą, bo Pesa w ostatnich latach ma problemy z terminową realizacją większości kontraktów. Tyle że wielu zamawiających opóźnienia po prostu toleruje i umów nie zrywa. Tak zrobiły np. Koleje Śląskie, przewoźnik województwa rządzonego przez PiS.

Czytaj też: Pesa na zakręcie

Na Pesie świat się nie kończy

Na szczęście są inni. Mamy Newag, prywatnego producenta z Nowego Sącza, który dostarcza pociągi zazwyczaj w terminie i nie powtórzył błędów rywala z Bydgoszczy. Nie może liczyć na rządowe pieniądze, ale dobrze sobie radzi bez nich, a jego składy typu Impuls są bardzo wysoko oceniane i przez kolejarzy, i przez pasażerów. Mamy Stadlera, który chociaż jest ze Szwajcarii, to stworzył w Siedlcach prężnie działający zakład, gdzie realizuje m.in. kontrakty dla PKP Intercity i Kolei Mazowieckich.

PiS postanowił ratować Pesę publicznymi pieniędzmi, przekonując, że nie wolno dopuścić do upadku tej perły polskiej gospodarki. Ta operacja trwa już ponad rok, a efekty są na razie bardzo marne. Należy się zatem zastanowić, czy nacjonalizacja nie była błędem. Dzisiaj widać, że Polski Fundusz Rozwoju nie ma ani pomysłu na przyszłość Pesy, ani nawet nie potrafi zapewnić jej normalnego funkcjonowania.

Cierpimy na tym wszyscy jako pasażerowie kolei czy komunikacji miejskiej, bo Pesa to przecież także ważny producent tramwajów i na tym polu też nie może się pochwalić terminowymi dostawami. A ryzyko utraty unijnych pieniędzy jest coraz większe, skoro zbliża się termin rozliczania projektów finansowanych z bieżącego budżetu wspólnoty. Nie wiadomo, czy warszawska SKM zdąży wybrać innego wykonawcę pociągów. Wiadomo natomiast, że podobne problemy mogą mieć inni. Tym bardziej że choć Pesa straciła kontrakt z własnej winy, to może startować w kolejnych przetargach. I liczyć na to, że z powodów politycznych część zamawiających będzie nadal patrzeć na jej problemy łaskawym okiem.

Czytaj też: Solaris i Pesa szukają inwestorów. Dlaczego?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną