Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Jak ratować szpitale? Strategia „byle do wiosny” już nie wystarczy

Dyrektorzy szpitali bardzo pilnują, żeby nie leczyć więcej chorych, niż przewiduje ryczałt. Dyrektorzy szpitali bardzo pilnują, żeby nie leczyć więcej chorych, niż przewiduje ryczałt. Andrzej Michalik / Agencja Gazeta
Chaotyczne zamykanie oddziałów i odsyłanie chorych z kwitkiem to dziś realia większości polskich szpitali, bo nie ma w nich komu ani za co leczyć. Jak wiele z nich trzeba będzie zlikwidować – dla dobra pacjentów?

Do końca roku jeszcze trzy miesiące, a ogromna większość szpitali już wyczerpała tzw. ryczałt, który miał wystarczyć na funkcjonowanie placówki przez całe 12 miesięcy. Teraz stoją przed wyborem – albo przyjmować tylko pacjentów w tzw. stanach ostrych, z zagrożeniem życia, a resztę zapisywać po nowym roku, albo jeszcze szybciej pogrążać się w długach. Najłatwiej przestać leczyć.

Cztery lata rządów PiS: Służba zdrowia w stanie przedzawałowym

Rząd miał znieść limity, zniósł nadwykonania. Coraz trudniej się leczyć

W publicznej służbie zdrowia najsłabszą pozycję mają pacjenci, nie mogą nawet ogłosić strajku. Cięcia zawsze odbywają się ich kosztem. Ale też kosztem publicznej kasy, bo odkładanie leczenia na potem sprawia, że choroba się rozwija i jej leczenie staje się jeszcze droższe i – co gorsza – często o wiele mniej skuteczne.

Rząd oszukał nas, że zniesie limity, które utrudniały lub wręcz uniemożliwiały dostanie się do szpitala, a tak naprawdę zniósł tzw. nadwykonania, czyli możliwość zapłaty za więcej wykonanych procedur, niż przewidywały limity. Przed kilku laty gdy szpital zrobił więcej operacji, niż przewidywał limit, miał szansę, że w końcu NFZ za nie zapłaci, choć bywało różnie. Teraz wie, że nic z tego, nie zapłaci na pewno. Dyrektorzy placówek bardzo więc pilnują, żeby nie leczyć więcej chorych, niż przewiduje ryczałt. Specjaliści mówią, że służba zdrowia się zabetonowała. Pacjenci tego muru nie przebiją.

Czytaj także: Ciężko uzdrowić SOR-y

Szpitalny dramat kadrowy trwa

Ale same pieniądze już nie wystarczą, coraz bardziej bowiem brakuje zarówno lekarzy, jak i pielęgniarek. Więc takie sytuacje jak w warszawskim szpitalu klinicznym przy ul. Banacha, w którym – jak doniosło radio TOK FM – aż dziewięć sal operacyjnych wyposażonych w drogi, nowoczesny sprzęt stoi bezużytecznie, będą się zdarzać coraz częściej. W całym kraju szpitale zamykają oddziały, bo nie ma kto pracować. Bez planu, chaotycznie. Mimo że pieniądze, jakie placówki dostają w ramach ryczałtu, już w ponad 80 proc. idą na płace personelu i na leczenie pacjentów zostaje niewiele. A będzie coraz gorzej, bo choć z naszych składek do NFZ wpływa pieniędzy coraz więcej, to koszty w służbie zdrowia, zwłaszcza płac, rosną jeszcze szybciej. Ogarnia ją też coraz większy chaos.

Rząd zadowolony z siebie. I z „najlepszej służby zdrowia w Europie”

Do dwóch palących problemów publicznego lecznictwa, czyli braku kadr medycznych i pieniędzy, dochodzi trzeci – samozadowolenie rządzących, że właściwie nie jest źle. To samozadowolenie, że nie jest źle, a nawet, jak mówi marszałek Terlecki, mamy najlepszą służbę zdrowia w Europie, nie pozwala szukać rozwiązania problemów. A to oznacza, że wkrótce będzie gorzej. Stan jest alarmowy, wymaga rozwiązań natychmiastowych. Gadanie o tym, że uczelnie medyczne zwiększą nabór studentów o 50 proc. i już za dwie, trzy kadencje odczujemy poprawę, jest puste. Działać trzeba już, natychmiast. Tyle że rząd PiS nie jest do tego zdolny. Przez cztery lata nie pokazał, że potrafi być dobrym organizatorem.

Czytaj także: Jak rząd oszczędza na służbie zdrowia, by zdobyć fundusze na kolejne obietnice

Zamknąć szpitale, uratować pacjentów

Lekarzy ani pielęgniarek z dnia na dzień nie przybędzie, trzeba więc liczbę szpitali dostosować do takiej kadry, jaką mamy. To będzie bolało bardzo, ale chaotyczne zamykanie oddziałów i odsyłanie chorych z kwitkiem jest jeszcze gorsze. Taka operacja wymaga jednak ścisłego współdziałania rządu z samorządami, a rząd woli z nimi walczyć, brać je głodem. Sugerować mieszkańcom, że sytuacja jest fatalna, bo źle wybrali władze lokalne.

Więc może samorządy, zamiast podkupywać sobie lekarzy, zaczną ze sobą współpracować? Z pięciu sąsiadujących ze sobą szpitali powiatowych zostawią przy życiu tylko trzy, ale zapewnią na nich pełną obsadę medyczną?

Oczywiste jest, że mieszkańcy mogą protestować, bo lepiej leczyć się blisko miejsca zamieszkania niż daleko. Ale jeszcze bardziej oczywiste jest, że lepiej jest się leczyć niż nie. A przed takim wyborem rządzący nas postawili. Jeśli chcemy przeżyć, musimy się ratować.

Czytaj także: Kolejne szpitale padają ofiarą politycznych walk

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi - nowy Pomocnik Historyczny POLITYKI

24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny POLITYKI „Dzieje polskiej wsi”.

(red.)
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną