W środę 20 listopada sejmowa komisja finansów publicznych przyjęła projekt nowelizacji ustawy o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. W czwartek po południu trafi on do drugiego czytania w Sejmie. Nowela zakłada, że środki z Funduszu będą przeznaczane nie tylko na potrzeby osób z niepełnosprawnościami, ale również na jednorazowe dodatki dla emerytów i rencistów – tzw. 13. emerytury. Głównym celem jest ratowanie zrównoważonego budżetu w przyszłym roku. Nie powinno się to jednak odbywać kosztem świadczeń dla niepełnosprawnych.
Co to jest Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych?
Powstał jako odpowiedź na postulaty rodzin osób niepełnosprawnych protestujących w Sejmie wiosną 2018 r. Miał finansować szeroko rozumiane wsparcie osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów. Od października tego roku z Solidarnościowego Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych wypłacane są świadczenia uzupełniające, nazywane 500 plus dla niepełnosprawnych. Otrzymują je osoby z orzeczeniem o niezdolności do samodzielnej egzystencji (niepełnoprawni, ale też osoby starsze), których dochody nie przekraczają wysokości najniższej emerytury.
Jeżeli nowelizacja zostanie uchwalona, fundusz zmieni nazwę na Fundusz Solidarnościowy, a do wykazu jego celów dojdzie finansowe wspieranie emerytów i rencistów. Po nowelizacji do listy wydatków funduszu dołączą: wypłata rent socjalnych i zasiłków pogrzebowych przysługujących bliskim beneficjentów rent socjalnych, a także wypłata jednorazowych świadczeń dla emerytów i rencistów – 13. i 14. emerytur, których jeszcze nie ma w przepisach. Co więcej, jeszcze w tym roku w koszty funduszu zostanie wpisana wypłacona przez ZUS w maju 13. emerytura.
Czytaj także: Rozdawali, teraz będą zabierać. PiS liczy, że wyborcy się nie zorientują po raz trzeci
Fundusz Solidarnościowy i tak pod kreską
W czym tkwi problem? Przede wszystkim w braku pieniędzy. Fundusz Solidarnościowy zasilany jest głównie ze składek od pracujących (to część składki na Fundusz Pracy) oraz tzw. daniny solidarnościowej – 4 proc. dodatkowego podatku od dochodów powyżej 1 mln zł. W planie finansowym na 2020 r., nieobejmującym nowych wydatków funduszu, zaplanowano przychody w wysokości 3,76 mld zł. Tymczasem na świadczenia uzupełniające fundusz planuje wydać 4,5 mld zł. Do tego dochodzą jeszcze dużo niższe wydatki na inne rodzaje wsparcia niepełnosprawnych, w tym 40 mln zł dotacji na Fundusz Dostępności, który ma dofinansowywać inwestycje w poprawę dostępności przestrzeni publicznej, np. rampy, windy, ułatwienia dla niedowidzących. Nawet bez nowych wydatków Fundusz Solidarnościowy byłby pod kreską. Tymczasem na renty socjalne trzeba będzie wydać ok. 4 mld zł, a na 13. emerytury ok. 9–10 mld zł. Czy to oznacza, że fundusz którychś świadczeń nie wypłaci? Nie. Obowiązek ich wypłaty wynika z odrębnych ustaw i nowelizacja go w żaden sposób nie ogranicza. Możliwe, że w związku z tym spadną inne wydatki funduszu, na przykład na inwestycje w dostępność – ale i tak były one nieproporcjonalnie małe w stosunku do świadczeń i do realnych potrzeb w tym zakresie.
Czytaj także: Premier wykiwał kobiety. Będzie na nich oszczędzać
Z funduszu do funduszu. Pożyczka z przyszłości
Nowelizacja zakłada, że Fundusz Solidarnościowy może finansować się również za pomocą pożyczek z Funduszu Rezerwy Demograficznej. Według projektu ustawy jeszcze w tym roku dostanie z niej 9 mld zł, które następnie przekaże Funduszowi Ubezpieczeń Społecznych jako rekompensatę kosztów 13. emerytur z maja. Skomplikowane? Tak, niestety tak wyglądają finanse publiczne. Dzięki tym machinacjom FUS nie odczuje wypłat emerytur, Fundusz Solidarnościowy będzie miał dług, którego nie będzie musiał spłacać (a który prawdopodobnie się powiększy w przyszłym roku), a w Funduszu Rezerwy Demograficznej… będzie mniej rezerwy na wspomaganie FUS za ok. 20 lat, kiedy emerytów będzie jeszcze więcej, a płacących składki (pracujących) jeszcze mniej niż dziś.
Dzięki takiemu właśnie przekładaniu pieniędzy i zobowiązań z koszyka do koszyka deficyt w FUS będzie mniejszy o 9 mld zł w tym roku i 13–14 mld zł w kolejnych. W rezultacie dotacja z budżetu państwa będzie nieco mniejsza i rząd nie będzie ryzykował przekroczenia stabilizującej reguły wydatkowej ani zaplanowanego poziomu deficytu.
Pytanie tylko, czy warto mieć pierwszy w historii III RP budżet bez deficytu, skoro powstanie on w wyniku upychania innych wydatków pod dywan funduszy celowych?
Czytaj także: „Black Mirror” po polsku, czyli Morawiecki w rzeczywistości równoległej