Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Bezrybie

Wojna dorszowa na Bałtyku

Protest armatorów kutrów rekreacyjnych w porcie w Ustce. Protest armatorów kutrów rekreacyjnych w porcie w Ustce. Hubert Bierndgarski / Reporter
Żyli z organizowania dla wędkarzy wypraw na połów dorsza. Ale po nowym roku będzie całkowity zakaz połowów. Na polskim Bałtyku rozpoczęła się wojna dorszowa.
Dorsz – ryba słonolubna – zagościł w Bałtyku stosunkowo późno, po powstaniu połączenia z Morzem Północnym.Getty Images Dorsz – ryba słonolubna – zagościł w Bałtyku stosunkowo późno, po powstaniu połączenia z Morzem Północnym.

Od 1 stycznia 2020 r. muszą zaprzestać działalności. Nagle. – My walczymy w tej chwili o życie – mówi Michał Niedźwiecki z Łeby, 36 lat, żona, dwoje dzieci, od czterech lat właściciel 20-metrowego „Szmuglera”, na którego kupno zaciągnął kredyt i teraz spłaca raty. – Dowiedzieliśmy się z dnia na dzień, że nie możemy zarabiać. Nie śpię, budzę się w nocy i myślę tylko, co się stanie 1 stycznia. Statek miał mi zapewnić budowę domu, którą właśnie zacząłem.

– Większość modernizowała jednostki za swoje pieniądze, z kredytów krótkoterminowych – opowiada Wojciech Sikorski, armator „Sea Angel” z Ustki. – Rekordzista spłaca miesięcznie 16 tys. zł raty. Dotąd dawaliśmy radę. Inaczej niż rybacy komercyjni nie mieliśmy żadnych dotacji. Ale nawet miesiąc przestoju to dla nas tragedia. Ludzie są zdesperowani, robią intercyzy z żonami, są gotowi taranować się z tankowcami. Mogą do nas strzelać, aresztować jak aktywistów Greenpeace. W obecnej sytuacji ich kutry są niesprzedawalne. I nie da się ich z sukcesem przestawić na inną działalność.

Po raz pierwszy unijny zakaz połowów dorsza objął także kutry rekreacyjne, których właściciele zamiast na ryby polują na wędkarzy. Dotąd ograniczenia dotyczyły tylko rybołówstwa komercyjnego, czyli tego, które poławia sieciami i zaopatruje handel. Decyzja o całkowitym zakazie połowów we wschodniej, czyli „naszej”, części Bałtyku zapadła 15 października br. w Luksemburgu. Polska była za.

Komisja Europejska wyznaczyła tylko śladowe ilości dorsza dla rybaków komercyjnych na tzw. przyłów. Bo do sieci razem ze szprotem czy śledziem wpada czasem trochę dorszy. Chodzi o to, by osłabiona populacja dorsza mogła się zregenerować.

Polityka 50.2019 (3240) z dnia 10.12.2019; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Bezrybie"
Reklama