Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Czech nas uratuje? Leo Express wjeżdża na polskie tory

Pociąg Leo Express w Krakowie Pociąg Leo Express w Krakowie Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Leo Express jest przez polskich pasażerów kolei wyczekiwany niczym zbawca. Niestety, to na razie za mała firma, by wiele zmienić na naszych torach.

Na przełomie roku czeski przewoźnik Leo Express dostał wreszcie zgodę Urzędu Transportu Kolejowego na uruchomienie nowej trasy w Polsce. Prywatne pociągi mogą jeździć z Czech przez Katowice i Warszawę aż do Terespola cztery razy dziennie. Nie znaczy to jednak, że zaraz pojawi się konkurencja dla państwowego PKP Intercity, które zmonopolizowało kolejowy ruch dalekobieżny.

Czytaj także: Politycy lubią ręcznie sterować koleją

Dobre pociągi i dobre ceny. Wjeżdża Leo Express

Leo Express jest już niektórym pasażerom w naszym kraju znany. Uruchamia bezpośrednie połączenia z Pragi do Krakowa, ale tylko w weekendy. Od niedawna we współpracy z Kolejami Dolnośląskimi obsługuje też trasę z Wrocławia do stolicy Czech – również w weekendy. Kojarzy się z dobrym taborem i umiarkowanymi cenami.

To właśnie dzięki tym dwóm elementom zdobył wielu klientów na rodzimym rynku. Dzięki konkurencji między Leo Expressem, inną prywatną firmą o nazwie RegioJet oraz czeskimi kolejami państwowymi Czesi mają na swojej najważniejszej trasie z Pragi do Ostrawy nie tylko ogromną liczbę pociągów, ale i bardzo atrakcyjne ceny biletów.

Czytaj także: Z Krakowa do Trójmiasta w trzy godziny

Leo Express musi urosnąć, żeby zagrozić monopolowi PKP Intercity

Właśnie za tym tęsknią pasażerowie w Polsce, gdzie PKP Intercity uruchamia zarówno połączenia komercyjne (EIP, czyli Pendolino i EIC), jak i dotowane (IC i TLK). Te pierwsze dominują na szybkich trasach z Warszawy do Gdańska, Krakowa czy Katowic. Można oczywiście pojechać znacznie tańszymi pospiesznymi, ale trwa to dłużej, bo takie składy mają nie tylko więcej postojów, ale też często inną, wolniejszą trasę. W ten sposób PKP Intercity chroni swoje drogie pociągi przed tańszą konkurencją, na którą zresztą dostaje ogromne pieniądze z budżetu państwa (ponad 600 mln zł rocznie). Teraz pojawia się wreszcie szansa na przełamanie tego szkodliwego dla pasażerów monopolu na jednym z ważnych odcinków – między stolicą a Górnym Śląskiem.

Czytaj także: Samorządy jawnie sabotują rozwój kolei

Jednak Leo Express, o ile plany ma bardzo ambitne, to możliwości na razie raczej ograniczone. Przewoźnik dysponuje zaledwie pięcioma pociągami o nazwie Flirt, które są w całości wykorzystywane w Czechach i na połączeniach przygranicznych do Polski. Rozpoczęły się dostawy trzech składów wyprodukowanych w Chinach, ale minie pewnie sporo czasu, zanim zostaną one dopuszczone do jazdy po polskich czy czeskich torach. Jeśli zatem Leo Express chce szybko zacząć ekspansję w naszym kraju, musi znaleźć pociągi używane. I to przynajmniej kilka sztuk, bo choć Urząd Transportu Kolejowego zgodził się wpuścić przewoźnika na nową trasę, zastrzegł, że ma być obsługiwana zgodnie z wnioskiem. Czyli cztery razy dziennie, a nie np. raz albo dwa.

Tańsze przejazdy to nowi pasażerowie

Konkurencja jest oczywiście zagrożeniem dla PKP Intercity, bo zmusiłaby państwową spółkę do ostrzejszej walki o pasażera. Ceny w pendolino na pewno spadłyby do rozsądnego poziomu, a takim nie jest żądanie za przejazd 150 zł (to taryfa maksymalna na trasach ze stolicy do Krakowa, Wrocławia, Katowic i Gdańska). Tańsze przejazdy w Czechach pokazały jednak, jak ogromny potencjał ma kolej i jak wielu nowych pasażerów może w ten sposób zdobyć.

Czytaj także: Bezkonkurencyjne PKP, bo wspierane przez PiS

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną