Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Koniec węglowych iluzji. Tylko kto to powie górnikom?

Górnicy z Sierpnia ’80 blokują tory do Elektrowni Łaziska w proteście przeciw sprowadzaniu tańszego węgla z Rosji. Górnicy z Sierpnia ’80 blokują tory do Elektrowni Łaziska w proteście przeciw sprowadzaniu tańszego węgla z Rosji. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Górnicy protestują, NIK punktuje PGG, a na zwałach przy kopalniach leżą dziś góry polskiego węgla. Każdy rząd się na nim potyka. PiS też.

Grupa kilkunastu górników z Sierpnia ’80 zablokowała tory do Elektrowni Łaziska, którymi – jak twierdzą związkowcy – wjeżdża do niej węgiel z Rosji. Oburza ich, że wypiera ten, który oni wydobywają i którego zwały rosną przy kopalniach, elektrowniach i elektrociepłowniach. W tym samym czasie w Polskiej Grupie Górniczej trwa protest, bo spółka nie chce podnieść płac i wypłacić 14. pensji w takiej wysokości, jakiej się domagają. Górnictwo znów jest w opłakanym stanie i jedzie na stratach, a kontrolerzy NIK twierdzą w ogłoszonym właśnie raporcie, że dobre wyniki kopalń, jakimi chwalono się w ostatnich latach, były w dużym stopniu efektem kreatywnej księgowości.

Czytaj także: Zmierzch epoki karbonu

Węglowa karma wraca. Cudów nie ma – nawet dla PiS

Okazuje się, że problemy górnictwa to karma, przed którą nikt nie ucieknie. Każdy rząd wcześniej czy później ją odczuje. Donald Tusk odsuwał problemy, jak długo mógł, a rząd Ewy Kopacz na nich poległ, przypieczętowując wyborczą porażkę koalicji PO-PSL w wyborach 2015 r. PiS obiecał, że sobie z tym poradzi, bo wie, jak Polskę w ruinie zamienić w raj. Recepta była prosta i wymyślona przez liderów związkowych, bo to oni zawsze decydują o polityce w dziedzinie górnictwa. Gigantyczną finansową dziurę zalano miliardami przepompowanymi z budżetu i z kasy spółek energetycznych, którym kazano wziąć kopalnie na utrzymanie. Choć górnikom obiecano, że żadna kopalnia zamknięta nie będzie, okazało się, że nawet dla PiS taki cud gospodarczy jest nieosiągalny.

Jakoś przekonano górników, że utrzymywanie kopalń, w których węgiel się kończy, nie ma sensu. Dla niektórych co prawda zrobiono wyjątek. Tak było z kopalnią Brzeszcze w rodzinnym miasteczku Beaty Szydło. Wziął ją na własny garnuszek śląski koncern energetyczny Tauron, do którego należały jeszcze dwie kopalnie. Dziś sytuacja Tauronu staje się coraz gorsza, musi wyprzedawać swoje spółki. Chętnie sprzeda kopalnie – tyle że nie ma chętnych. Bo Tauron Wydobycie notuje gigantyczne straty.

NIK o PGG: niska wydajność, nierentowność, księgowe sztuczki

Straty notuje też Polska Grupa Górnicza, spółka stworzona z dwóch faktycznie zbankrutowanych poprzedniczek: Kompani Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego. Zasilona pieniędzmi z energetyki, odciążona od najgorszych kopalń, których likwidację wziął na siebie budżet, miała kwitnąć. Inspektorzy NIK wykazują dziś, że zyski, jakie notowała w latach ubiegłych, były nie tylko efektem wysokich cen węgla, jakie musiała płacić energetyka, ale także sztuczek księgowych.

W rzeczywistości nie udało się zrealizować żadnego z zakładanych celów, które towarzyszyły powstaniu PGG. Nie zdołała osiągnąć obiecywanego wydobycia przekraczającego 30 mln ton, nie udało się też znacząco obniżyć jego kosztów. Wydajność jest ciągle bardzo niska. W efekcie, żeby osiągać zyski, musiałaby sprzedawać swoje miały energetyczne po cenach, których energetyka nie chce akceptować. Dlatego trwa to rozdwojenie jaźni – elektrownie wolą sprowadzać węgiel z Rosji, Mozambiku, Kazachstanu, Australii, USA i innych dalekich stron, byle nie z własnych kopalń. Bo importowany węgiel jest tańszy i ma lepsze parametry jakościowe.

Czytaj także: Dlaczego jesteśmy zakładnikami węgla?

Drogi prąd i wściekli górnicy. Kto im powie, że nie ma ratunku dla polskiego węgla?

W efekcie na zwałach przy kopalniach, elektrowniach i elektrociepłowniach leżą dziś góry węgla – ok. 14 mln ton. To niemal 22 proc. ubiegłorocznego wydobycia. Do Polski sprowadzono 16 mln ton. I mamy to, co mamy: drogi prąd i wściekłych górników, którzy domagają się podwyżek. Grożą strajkami, jeśli PGG zrealizuje plany oszczędnościowe, o których mówi się coraz głośniej, i zamknie jedną ze swoich kopalń.

Górnicy są podwójnie rozżaleni, bo uwierzyli, że PiS ma czarodziejską różdżkę, która odmieni prawa grawitacji, i coś, co upadało, nagle pofrunie. Jeden ze związkowców z Sierpnia ′80 grzmiał podczas protestu: „Miliony ton zagranicznego węgla, więcej niż za rządów nieprzychylnego górnictwu Tuska, zalewają Polskę. Wtedy, choć import był mniejszy niż dziś, »Solidarność« była na torach, a politycy PiS grzmieli, że to skandal i oni z tym skończą. Co się stało z tymi obietnicami, gdzie są ci politycy, gdzie »Solidarność«? Zwały na kopalniach są pełne, a rząd, zamiast wziąć się poważnie do roboty, składa kolejne obietnice i deklaracje, które są pustosłowiem”.

Czytaj także: Samiście tego chcieli, górnicze Dyndały

PiS ma szczęście, że „Solidarność” wciąż trzyma nad rządem parasol ochronny, ale jeśli między związkami dojdzie do rywalizacji o to, kto lepiej walczy o interesy górników, ten parasol może zacząć przeciekać. Rząd wpadł we własne sieci, bo snuł nierealne scenariusze, obiecując gruszki na wierzbie. Wykorzystując chwilową koniunkturę, gdy ceny węgla na rynkach światowych wzrosły, i wymuszając transfery z energetyki, stworzył iluzję, że te gruszki są możliwe i będzie ich coraz więcej.

Kiedy okazało się, że ich nie ma, górnicy wpadli we wściekłość, zwłaszcza że nasza zgoda na unijny plan Zielonego Ładu poparta obietnicą 30 mld euro oznaczać będzie pożegnanie z czarnym polskim złotem. Kto to powie górnikom?

Czytaj także: Energetyka próbuje odkleić się od węgla

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną