Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Covid-19. Linie odwołują loty, ale nie z troski o pasażerów

Linie lotnicze nie spieszą się z odwoływaniem lotów w związku z koronawirusem. Wizz Air, easyJet i Ryanair drastycznie zredukują rozkłady dopiero od połowy marca. Linie lotnicze nie spieszą się z odwoływaniem lotów w związku z koronawirusem. Wizz Air, easyJet i Ryanair drastycznie zredukują rozkłady dopiero od połowy marca. jarektw / Pixabay
Linie odwołują loty, ale tak, żeby nie płacić odszkodowań. Na europejskim niebie chaos jest coraz większy, bo brakuje jasnych zasad postępowania w tej nadzwyczajnej sytuacji.

Troska o pasażerów to naczelna zasada, jaką kierują się dziś linie lotnicze. Przynajmniej oficjalnie, bo rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Na przykład do północnych Włoch, czyli największego ogniska koronawirusa na naszym kontynencie, loty z Polski i wielu innych krajów odbywają się praktycznie normalnie. Wizz Air, easyJet i Ryanair drastycznie zredukują rozkłady dopiero od połowy marca. Dlaczego? Chodzi oczywiście o pieniądze. Żaden unijny kraj wciąż nie zakazał lotów do Włoch. Zrobiły tak np. Jordania, Izrael i Czarnogóra. W tym przypadku sprawa jest jasna – loty zostały zawieszone natychmiast na żądanie lokalnych władz.

Czytaj także: Covid-19 uziemia samoloty. Jak branża przetrwa epidemię?

Linie lotnicze nie odwołują lotów, by nie oddawać pieniędzy

Jeśli jednak linie na własną rękę odwołałyby w ostatniej chwili połączenia z krajami, które takich restrykcji nie wprowadziły, musiałyby zapłacić klientom odszkodowania zgodnie z prawem unijnym (250 euro w przypadku lotów do 1500 km, a 400 euro, gdy dystans przekracza 1500 km wewnątrz Unii). Natomiast gdy przewoźnicy o odwołaniu lotu poinformują przynajmniej z dwutygodniowym wyprzedzeniem, muszą tylko oddać pieniądze za bilety albo bezpłatnie zmienić rezerwację na inny termin. Odszkodowanie wówczas nie przysługuje.

Ograniczanie rozkładów nie wynika zatem z żadnej troski o pasażerów, tylko z bezwzględnego ekonomicznego rachunku. Na razie – zwłaszcza do Włoch – przewoźnicy wożą głównie powietrze, więc chcą jak najszybciej ograniczyć swoją ofertę. Przynajmniej na kilka tygodni. Wolą jednak to zrobić tak, żeby klienci nie mogli żądać odszkodowań. Zresztą już wiemy, że ofiarą cięć padną nie tylko połączenia do Mediolanu, Bolonii czy Rzymu. Lufthansa zapowiada dalszą redukcję siatki długodystansowej, a nawet lotów wewnątrzniemieckich. Lotnictwo to system naczyń połączonych. Jeśli mało kto chce podróżować do Chin, Japonii czy Korei, to spada też popyt na połączenia dowożące pasażerów do hubów przesiadkowych.

Czytaj także: Strach przed koronawirusem. Właśnie wróciłem z Azji. Co mam robić?

Czy Unia uporządkuje sytuację na europejskim niebie?

Im więcej ognisk wirusa na naszym kontynencie, tym generalnie mniejsza chęć do opuszczania swojego kraju. Tym bardziej że przecież szybki wzrost zachorowań następuje też we Francji czy Niemczech. Wydaje się, że w tej nadzwyczajnej sytuacji powinny zostać wprowadzone jasne zasady dla pasażerów. Mogłaby to zrobić Komisja Europejska po konsultacji z państwami członkowskimi. Dziś, póki linie same nie odwołają lotów, pasażerowie nie mogą z nich zrezygnować bez utraty pieniędzy, jeśli kupili bilety w taryfach promocyjnych. A z tej możliwości korzysta przecież zdecydowana większość podróżujących.

Unia powinna wprowadzić specjalne zasady obowiązujące do odwołania: każdy może bez potrąceń zrezygnować z każdego lotu, bez względu na rodzaj taryfy, w jakiej kupił bilet. Ale równocześnie nikt nie ma prawa do dodatkowego odszkodowania, jeśli linie anulują nierentowne dla nich połączenia bez zachowania 14-dniowego okresu ochronnego. Chodzi o to, żeby lotnictwo przetrwało ten trudny okres, ponosząc jak najmniejsze straty, a jednocześnie nikt nie musiał stawać przed trudnym dylematem: podróż obarczona ryzykiem albo utrata pieniędzy.

Podkast „Polityki”: Koronawirus uderza w światową gospodarkę. Kto straci?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną