Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Rekordowa inflacja w lutym to nie efekt wirusa

Inflacja w lutym 2020 r. wyniosła 4,7 proc., znacznie powyżej oczekiwań. Inflacja w lutym 2020 r. wyniosła 4,7 proc., znacznie powyżej oczekiwań. AndreyPopov / PantherMedia
Lutowa inflacja – najwyższa od 2011 r. – to żniwo decyzji i wydarzeń z poprzednich miesięcy. Przede wszystkim pokazuje pełen efekt podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych.

Wydawało się, że w tym tygodniu w gospodarce widzieliśmy już wszystko: kilkunastoprocentowe spadki na giełdzie, pustoszejące biura i autobusy, ludzi wykupujących zapasy makaronu i papieru toaletowego, błyskawiczne przestawianie się firm na pracę zdalną. W piątek jednak GUS poinformował, że w lutym ceny rosły najszybciej od 2011 r. Inflacja wyniosła 4,7 proc., znacznie powyżej oczekiwań. I wyjątkowo to jedno akurat nie miało żadnego związku z epidemią koronawirusa.

Jeśli nie wirus, to co?

Lutowa inflacja to żniwo decyzji i wydarzeń z poprzednich miesięcy. Przede wszystkim wskaźnik pokazuje pełen efekt podwyżek cen prądu dla gospodarstw domowych – w styczniu nowe taryfy wchodziły w trakcie miesiąca, więc wiele osób zapłaciło za prąd tylko trochę więcej niż w poprzednim roku. Do tego doszły podwyżki niektórych taryf za gaz, a w wielu gminach opłat za odbiór odpadów i inne usługi komunalne. W rezultacie koszty utrzymania mieszkań wzrosły aż o 7,3 proc. w porównaniu do lutego poprzedniego roku i o 1,5 proc. od stycznia. Podobnie z opóźnieniem nasze portfele odczuły wzrost akcyzy na alkohol i wyroby tytoniowe – na początku roku w sklepach dostępne były jeszcze produkty z ubiegłoroczną banderolą, objęte niższą stawką.

Żywność była średnio o 7,5 proc. droższa niż przed rokiem – i nieco droższa niż w styczniu. To częściowo naturalny, sezonowy wzrost cen warzyw i owoców, ale częściowo też efekt wzrostu kosztów dla przedsiębiorców. Drożejący prąd i rosnące płace, w tym płaca minimalna, zmuszają do rewizji cenników zarówno sprzedawców żywności, jak i dostarczycieli innych produktów i usług – na tyle niskich, aby nie stracić klientów na rzecz konkurencji, ale na tyle wysokich, aby choć częściowo zrekompensować sobie spadające zyski. Pod koniec miesiąca drgnęły ceny na stacjach benzynowych – ale za mało, aby zniechęcić inne firmy do podwyżek cen lub by znacząco odciążyć portfele konsumentów.

Czytaj też: Nie tylko alkohol, papierosy i prąd. Za co zapłacimy więcej w 2020 r.

Luty był niezły dla polskiej branży turystycznej

Wzrost płac winduje przede wszystkim ceny usług, które w lutym średnio były o 6,4 proc. droższe niż przed rokiem. Dotyczyło to zdrowia, edukacji, rekreacji i rozrywki, a w największym stopniu turystyki i gastronomii. Luty był jeszcze dobrym miesiącem dla polskich hotelarzy, operatorów wyciągów narciarskich i wszystkich powiązanych z turystyką usług. Pierwsze zachorowania na koronawirusa we Włoszech skłoniły część turystów do rewizji planów i spędzenia urlopu w polskich górach, a zwiększony popyt skłaniał do utrzymywania wysokich cen nawet po zakończeniu szkolnych ferii.

Podkast „Polityki”: Obciążenia i koszty. Koronawirus uderza w polskie firmy

W marcu ceny usług staną się teoretyczne

W połowie marca inflacja przestaje być jednak głównym zmartwieniem. Kolejne nadzwyczajne środki, nastawione na ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa, zamroziły większość branż usługowych na większą część miesiąca i niewykluczone, że utrzymają się też przynajmniej przez część kwietnia. Ceny biletów do kina czy korepetycji będą więc tylko teorią, bo nie kupimy tych usług. Podobnie ograniczenie przemieszczania się poza niezbędne minimum sprawi, że kierowcy nie skorzystają zbytnio z taniego paliwa. W marcu jedyne ceny, które liczą się dla konsumentów, to te w sklepach spożywczych, aptekach i energii elektrycznej, której zużyjemy znacznie więcej, spędzając czas wolny, a w wielu przypadkach też godziny pracy w domach.

Czytaj też: Rząd szykuje kroplówkę dla firm pogrążonych przez koronawirusa

Presja na ceny osłabnie – niewielkie pocieszenie w obliczu epidemii

W kolejnych miesiącach spadek cen surowców, w tym ropy naftowej, a także spadek popytu w skali globalnej i krajowej (nie tylko ostrożność, ale też mniejsze dochody np. osób pobierających zasiłki chorobowe, drobnych przedsiębiorców etc.) osłabią presję na ceny. Rząd prawdopodobnie zrezygnuje też z wprowadzania w połowie roku niektórych przepisów, które mogłyby dodatkowo podnieść ceny: podatku handlowego, opłaty cukrowej, obowiązku wdrożenia PPK w małych firmach – opóźnią się one mniej więcej o pół roku. Skalę spadku inflacji trudno teraz oszacować, a na poziomie co najmniej zbliżonym, jeśli nie przekraczającym 2,5 proc. (cel inflacyjny NBP), będą ją utrzymywać stałe koszty: prąd i płace. Jednak w obliczu epidemii i jej konsekwencji dla aktywności gospodarczej oraz poziomu i komfortu życia będzie to mało istotne. Nieaktualna staje się też dyskusja o podwyżce stóp procentowych, a coraz bardziej należy spodziewać się ich cięcia przez Radę Polityki Pieniężnej, w ślad za decydentami z innych banków centralnych.

Czytaj też: Krótki przewodnik po spowolnieniu gospodarczym 2020

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną