Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Czy kolej z minionej epoki przetrzyma koronawirusa?

Spółka PKP Intercity dopiero w piątek została włączona do akcji „Lot do domu”. Spółka PKP Intercity dopiero w piątek została włączona do akcji „Lot do domu”. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Pociągi z dużym opóźnieniem włączono do programu repatriacji Polaków. A reszta pasażerów musi walczyć o pełny zwrot pieniędzy za odwołane podróże.

Epidemia obnaża prawdę i przypomina o wszystkich naszych słabościach. Boleśnie przekonali się o tym ci, którzy planowali w ostatnich dniach podróże pociągami. Jako pierwsze zostały odwołane połączenia międzynarodowe – te z Czech i Słowacji z powodu decyzji tamtejszych rządów, ale już kursy z Niemiec padły ofiarą błędnych decyzji naszych polityków. Zamiast utrzymać chociaż połączenia z Berlina i Drezna dla Polaków wracających do kraju, rząd wszystkich skierował na drogi. Efekt okazał się fatalny – wielogodzinne kolejki na granicy i oczekiwanie na powrót w okropnych warunkach.

Politycy zapomnieli o kolei

Tak chwalący się miliardowymi inwestycjami na torach politycy w chwili próby o kolei zupełnie zapomnieli. Minęło trochę czasu, zanim odkryli, że pociągi nawet w czasach pandemii mogą się do czegoś przydać. Spółka PKP Intercity została dopiero w piątek włączona do akcji „Lot do domu” – specjalne pociągi są podstawiane na stację przy warszawskim lotnisku Chopina. Mają rozwozić po kraju kierowane do kwarantanny osoby wracające z zagranicy specjalnymi czarterami Lotu. To bardzo dobry, choć spóźniony pomysł: można uniknąć mieszania się pasażerów poddanych kwarantannie i całej reszty, do czego nagminnie dochodziło w ostatnich dniach.

Czytaj też: Jak bezpiecznie korzystać z miejskiego transportu?

Kto Polakom zwróci za bilety?

Pomoc kolejarzy jest warta zauważenia także dlatego, że w kraju siatka połączeń została w ostatnich dniach drastycznie okrojona. Decyzja o odwołaniu około połowy pociągów dalekobieżnych przez PKP Intercity wydaje się słuszna (liczba podróżnych dramatycznie spadła, część pracowników spółki musi zająć się dziećmi), ale już sposób jej przeprowadzenia – niekoniecznie. Koronawirus po raz kolejny przypomniał, że nasza kolej używa archaicznego systemu rezerwacji biletów. Nie chciał on zwracać biletów za anulowane połączenia bez 15-proc. prowizji. Kto ma zamiar odzyskać całość pieniędzy, musi złożyć reklamację. Spory kłopot dotknął też osoby, których pociągi kolejarze odwołali.

Czytaj też: Polacy gotowi na koronawirusa? Co wynika z sondażu

Rezerwacje nie zostały bowiem automatycznie przeniesione na następne dostępne na tej samej trasie kursy. Część pasażerów musiała kupić nowe, często już znacznie droższe bilety. Także im spółka PKP Intercity obiecuje zwrot pieniędzy, jeśli oczywiście złożą reklamacje.

Pora usprawnić system sprzedaży biletów

Niestety, stare oprogramowanie sterujące sprzedażą biletów nie potrafi tego co systemy rezerwacyjne linii lotniczych, gdzie odwołany lot domyślnie jest zamieniany na inny, a zwrot pieniędzy za anulowane połączenia odbywa się bez żadnych prowizji. Może czas epidemii, gdy liczba pociągów i pasażerów drastycznie zmalała, warto wykorzystać na budowę i testy profesjonalnego, nowoczesnego systemu sprzedaży biletów? Przynajmniej będzie jakiś pożytek z tego okropnego wirusa.

Czytaj też: Polska nie chce korzystać z unijnych lotów do domu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wstrząsająca opowieść Polki, która przeszła aborcyjne piekło. „Nie wiedziałam, czy umieram, czy tak ma być”

Trzy tygodnie temu w warszawskim szpitalu MSWiA miała aborcję. I w szpitalu, i jeszcze zanim do niego trafiła, przeszła piekło. Opowiada o tym „Polityce”. „Piszę list do Tuska i Hołowni. Chcę, by poznali moją historię ze szczegółami”.

Anna J. Dudek
24.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną