Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Druga tarcza rządu wygląda na jeszcze gorszy bubel

Na kryzysie ucierpią m.in. polskie firmy transportowe. Na zdjęciu: kolejka TIR-ów na granicy z Ukrainą w Dorohusku Na kryzysie ucierpią m.in. polskie firmy transportowe. Na zdjęciu: kolejka TIR-ów na granicy z Ukrainą w Dorohusku Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Odpowiedzią przedsiębiorców na pierwszą tarczę antykryzysową była fala zwolnień pracowników, których firmy nie są w stanie utrzymać bez pomocy. Kolejna tarcza miała naprawić błędy.

Z przecieków wynika, że to jeszcze gorszy bubel. Rząd wyraźnie nie ma zamiaru dostosować form i skali pomocy do dramatycznej sytuacji.

Czytaj też: Patowa sytuacja pracowników z Ukrainy

Symboliczna pomoc za biurokratyczną barierą

Niemcy, Francja czy Stany Zjednoczone nie tylko pospieszyły gospodarce z pomocą szybciej niż nasz rząd, ale też na o wiele większą skalę. Tam szefowie banków centralnych nie pletli o nieograniczonych zasobach pieniędzy, ale one się znalazły. Pakiety pomocowe w wielu krajach już działają, w Polsce potencjalnych beneficjentów doprowadzają do furii i rozpaczy, ani jedna złotówka nie trafiła jeszcze do rąk najbardziej potrzebujących.

Rząd najwyraźniej skali pomocy zwiększyć nie zamierza. I zamiast pakiet odbiurokratyzować, utwierdza przedsiębiorców w przekonaniu, że staranie się o pomoc, którą trudno nazwać nawet symboliczną, może być mało skuteczne i z pewnością spóźnione. Więc nawet gdy ją uzyskają, sytuacja firmy może być dużo gorsza i na ratunek będzie już za późno. Tarcza 2.0 tylko ich w tym przekonaniu utwierdzi, więc muszą ratować się sami.

Czytaj też: Tarcza, czyli listek figowy

Zachęta do zwolnień, i to grupowych

Nie bardzo było wiadomo, dlaczego na trzymiesięczne zwolnienie z płacenia składek na ZUS mogli liczyć tylko właściciele mikrofirm, zatrudniających nie więcej niż dziewięć osób. A jeśli ktoś się rozwinął i zatrudnił dwie osoby więcej, to za karę żadna pomoc od państwa już mu się nie należy? – pytali przedsiębiorcy. Wyglądało na to, że rząd zrozumiał swój błąd i zamierza go teraz naprawić. Ale raczej z przedsiębiorców zakpił.

Owszem, krąg firm, które mogą skorzystać ze zwolnienia obciążeń na ZUS, został rozszerzony na firmy zatrudniające do 49 pracowników, ale zwolnienie przysługuje tylko za dziewięciu. Czyli przedsiębiorstwo, które zatrudnia 48 osób i z woli państwa straciło wszystkie przychody – do jego kasy nie wpływa od marca ani złotówka – może otrzymać zwolnienie z ZUS tylko dla dziewięciu. Skąd ma wziąć pieniądze na opłacenie składek za 39 pozostałych pracowników, skoro musiało zostać zamknięte?

Celem tarczy miała być ochrona zatrudnienia, ale skonstruowano ją tak, że stała się zachętą do zwolnień. I to grupowych, bo żeby firma mogła jakoś przetrwać, musi podziękować aż 38 osobom! Przecież nie sposób już dziś przewidzieć, ile miesięcy nie będzie w stanie zarabiać. W ciemno można założyć, że po pierwszej urośnie następna fala zwolnień.

Czytaj też: „Tarcza antykryzysowa”. Państwo udaje, że pomoże

Firmy nie przeżyją, ale akt zgonu wystawi się później

Rząd najwyraźniej nie pomyślał o konsekwencjach nie tylko dla tych firm, ale i dla całej gospodarki, dla jej konkurencyjności. Branżą, która po wejściu Polski do Unii z mozołem zdobywała europejskie rynki, jest – a raczej już był – transport. Polskie TIR-y woziły do innych krajów nasze towary eksportowe, kursowały też po Europie z ładunkami innych klientów. Teraz pozbawione pomocy padną, a w najlepszym razie poważnie się skurczą. Walkowerem oddadzą z takim trudem zdobyte rynki konkurentom z Litwy, Łotwy, Czech, których rządy wyciągnęły pomocną rękę i nie pozwoliły pozbywać się cennych pracowników. Nasz o tym nie pomyślał.

Albo pomyślał o nadchodzącej fali bankructw, ale się tym nie przejął. Obecnie przedsiębiorstwo, które straciło płynność finansową, ma obowiązek w ciągu miesiąca złożyć do sądu wniosek o upadłość. Tarcza 2.0 przesuwa mu ten obowiązek o trzy miesiące, liczone od dnia, w którym zostanie ogłoszone zniesienie stanu epidemii. Pomoc państwa nie pozwoli firmom przeżyć, ale za to akt zgonu można będzie wypisać już po pandemii.

Czytaj też: Kto zarobi na pandemii

Ani dla małych, ani dla dużych

Obie tarcze nie zadowalają nikogo: ani firm małych, ani średnich, ani dużych. Wśród dużych sporo jest takich z kapitałem zagranicznym, których PiS nie lubi. Patrząc na pakiety pomocowe innych krajów, te międzynarodowe firmy miały prawo spodziewać się od polskiego rządu większej pomocy, zatrudniają przecież polskich pracowników, wpłacają podatki do naszego budżetu. Tymczasem rząd na pakiet dla dużych przeznaczył zaledwie 4,8 mld euro, czyli 22 mld zł. Mimo że nie jest to wsparcie pieniężne, ale gwarancje pod kredyty, głównie obrotowe. Firmy są zawiedzione, co także odbije się na ich pracownikach.

Rząd ma to w poważaniu, przecież nie wyniosą się z Polski z dnia na dzień. Ale inne firmy zagraniczne, które gdy pandemia stanie się przeszłością i będą szukały kraju do zainwestowania, raczej już o Polsce nie pomyślą. A rodzimego kapitału będziemy mieli jeszcze mniej niż przed epidemią.

Czytaj też: Żadna tarcza, zaledwie kroplówka

Nieudolni tracą podwójnie

Z przecieków wynika, że rząd myśli o programie 1000 plus, który ma pozwolić rodzicom wysłać dzieci na wakacje. Program ma się przyczynić do ratowania rodzimej branży turystycznej. Problem w tym, że niewsparta przez państwo, branża może do wakacji przestać istnieć. Więc część tych pieniędzy zapewne trafi do zagranicznych organizatorów turystyki albo do szarej strefy. Polskie hotele, zamknięte na głucho, też zapewne po Covid-19 zmienią właścicieli.

Nie wydaje się, by polscy przedsiębiorcy, gdy zobaczą kolejną tarczę antykryzysową, czekali jeszcze na jej trzecią odsłonę. Ten rząd nie chce albo nie potrafi im pomóc. Kiedy pandemia się skończy, wszystkie kraje pogrążą się w recesji. Ale te, których rządy okazały się w pomaganiu gospodarce najbardziej nieudolne, będą miały kłopoty największe. Ta nieudolność może przynieść gorsze skutki niż sam koronawirus.

Czytaj też: Cyniczne orędzie marszałek Witek

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną