Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Firmy upadają, stojąc

Przedsiębiorcy o tym, z czym się dziś muszą mierzyć i ile jeszcze przetrwają

Biznes w Polsce zawsze musiał mieć grubą skórę. Biznes w Polsce zawsze musiał mieć grubą skórę. Mirosław Gryń / Polityka
Oto kolejne rozmowy z polskimi przedsiębiorcami. Z czym się muszą mierzyć w czasach pandemii, mówią właściciele sieci sklepów, kwiaciarni i firmy transportowej.

Milion za miliony

Tomasz Piątkowski, twórca i właściciel sieci sklepów sportowych Ski Team.

Pamięta pan, kiedy zarobił pierwszy milion?
Proszę pana, ja zaczynałem biznes w 1989 r., a rozkręcałem na początku lat 90. Wtedy w jeden dzień można było zarobić grube miliony. Niestety te przed denominacją. Dlatego jeszcze tego samego dnia trzeba było je wymienić na dolary. Następnego dnia za te miliony można było kupić już znacznie mniej. I obyśmy nie musieli przez to doświadczenie przechodzić po raz kolejny.

A co geologa z tytułem naukowym skłoniło do robienia biznesu?
Realia. W latach 80., żeby jakoś utrzymać rodzinę, w wakacje jeździłem do pracy za granicę. Zbierałem jabłka w Tyrolu, szczepiłem róże w Szwecji. Za jeden dzień przy różach potrafiłem zarobić więcej niż przez pół roku pracy na uczelni. Ludzie strasznie wtedy narzekali na zarobki i na sytuację. Ja też byłem tym zmęczony. Ale atmosferą na uczelni chyba jeszcze bardziej. Kiedy pojawiła się tzw. ustawa Wilczka, która zniosła ograniczenia w handlu z zagranicą, zająłem się handlem sprzętem narciarskim. Branżę wybrałem z pasji. A kapitał miałem z jabłek i róż, bo ja z natury jestem oszczędny. No i tak się zaczęła ta przygoda. Nawet telefonu nie miałem. Szedłem na Pocztę Główną, żeby wysłać telefaks do moich partnerów handlowych za granicą. A tego miliona, o który pan pytał, to ja właściwie nigdy na oczy nie zobaczyłem. Co zarobiłem, to wkładałem w firmę. I tak było od 1989 r. do 13 marca 2020 r.

Pytam o ten milion, bo w internecie huczy, że już dawno zarobiliście swoje miliony, a teraz wyciągacie rękę po państwowe.
Jak już mówiłem, biznes rozkręcałem od zera. O księgowości nie miałem pojęcia, ale musiałem się wdrożyć, bo na zatrudnienie profesjonalnej księgowej nie było mnie na początku stać.

Polityka 17.2020 (3258) z dnia 21.04.2020; Rynek; s. 28
Oryginalny tytuł tekstu: "Firmy upadają, stojąc"
Reklama