Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Na wojnie z kryzysem Niemcy nie trzymają się za kieszeń

Kanclerz Niemiec Angela Merkel i minister finansów Olaf Scholz. Berlin, 3 czerwca 2020 r. Kanclerz Niemiec Angela Merkel i minister finansów Olaf Scholz. Berlin, 3 czerwca 2020 r. Forum
Gdy Niemcy na ratowanie gospodarki przeznaczają kolejne 130 mld euro, reszta Europy zastanawia się, kto na tym skorzysta, a kto i ile straci.

Pakiet stymulacyjny, uzgodniony w środę wieczorem przez partie niemieckiej koalicji CDU, CSU i SPD, przeszedł najśmielsze oczekiwania ekspertów. Jego centralnym punktem jest obniżka podatku VAT przez pół roku: od lipca do grudnia. Podstawowa stawka spadnie z 19 do 16 proc., a obniżona z 7 do 5 proc. To dla rządu najlepsza droga, aby zachęcić obywateli do zakupów.

Czytaj też: Jak Niemcy wrócą do normalności?

Deficytu się nie boją

Nie wiadomo, ile z tej obniżki firmy zatrzymają dla siebie, a ile wykorzystają, by obniżyć ceny. Wiadomo, że ten manewr będzie kosztował budżet ok. 20 mld euro. Dodatkowo niemieckie rodziny dostaną jednorazowe wsparcie w wysokości 300 euro na każde dziecko. Cały pakiet koniunkturalny obejmuje łącznie aż kilkadziesiąt różnych form wsparcia: obniżkę cen prądu, zwiększenie dopłat do zakupu aut elektrycznych, dodatkowe wsparcie dla firm zagrożonych upadłością, dotacje dla kolei i transportu publicznego, wyrównanie podatkowych strat w budżetach gmin. Szczególnie ten ostatni aspekt wydaje się ważny w zestawieniu z Polską, bo nasz rząd z powodów politycznych nie zamierza istotnie wesprzeć samorządów.

Aż 50 mld euro Niemcy chcą przeznaczyć na inwestycje w branże przyszłości – przyspieszona zostanie np. budowa infrastruktury 5G, a kraj ma być liderem w pracach nad wodorem jako paliwem przyszłości.

Po ogromnych środkach przeznaczonych na ratowanie miejsc pracy i wspieranie branż szczególnie dotkniętych koronakryzysem to kolejny dowód, że w bardzo krótkim czasie rząd pod kierunkiem Angeli Merkel zupełnie zmienił filozofię działania. Przez wiele lat sporo krajów europejskich krytykowało Niemcy za taktykę utrzymywania nadwyżki budżetowej i ograniczania wydatków. Teraz sytuacja staje się odwrotna. Reszta kontynentu patrzy osłupiała na gigantyczne pakiety ratunkowe. Najlepszy przykład to akcja pomocy Lufthansie, kosztująca przynajmniej 9 mld euro. Niemcy w tym roku nie boją się deficytu, nawet jeśli będzie najwyższy od zjednoczenia.

Czytaj też: Kryzysowy pakt Merkel z Macronem

Komu pomogą silne Niemcy

Z jednej strony to dobra informacja dla Europy, a zwłaszcza dla krajów takich jak Polska, silnie uzależnionych od niemieckiej koniunktury. Szybkie odbicie gospodarcze w Niemczech, jakie prognozuje wielu analityków, powinno pomóc także nam, zwłaszcza eksporterom, którzy skorzystają z czasowego obniżenia VAT i innych metod stymulacji konsumpcji. Podobnie było podczas poprzedniego kryzysu w latach 2008 i 2009, gdy pakiety ratunkowe dla niemieckiej gospodarki złagodziły spowolnienie także w Polsce i innych krajach regionu.

Równocześnie coraz bardziej widoczna jest unijna przepaść między Niemcami a większością krajów, zwłaszcza południa kontynentu. Zostały bardzo mocno dotknięte kryzysem, ale nie mają środków, aby przygotowywać porównywalne pakiety pomocowe. Dla Hiszpanii, Francji czy Włoch kryzys oznacza drastyczny wzrost poziomu długu publicznego, więc ich pole manewru jest bez porównania mniejsze. To problem także polityczny, bo oznacza pogłębienie napięć wewnątrz Unii Europejskiej, a szczególnie w strefie euro. Oto już tradycyjnie mocne Niemcy zwiększają w ten sposób konkurencyjność swoich firm, wykorzystując do tego mocno poluzowane – z powodu koronakryzysu – przepisy dotyczące pomocy publicznej, a rywale niemieckich przedsiębiorstw w innych krajach na takie wsparcie liczyć nie mogą. Ich pozycja zatem słabnie, a niemiecka nadwyżka w handlu zagranicznym po zakończeniu kryzysu może jeszcze urosnąć.

Czytaj też: Świat u progu recesji. Jak źle będzie? Spójrzmy na literki

„Made in Germany” nie wystarczy

Częściowo ten problem ma rozwiązać przyjęty niedawno wielki program unijnego wsparcia gospodarczego – efekt porozumienia kanclerz Angeli Merkel i francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Ale tak naprawdę, aby nie pogłębiać rozwarstwienia kontynentu, wszystkie unijne kraje powinny teraz w ślad za Niemcami obniżyć VAT czy zwiększyć wydatki socjalne. Kogo na to stać? Tylko tych, którzy jak Niemcy oszczędzali w lepszych czasach, aby mieć zapasy na gorsze. Takie oszczędzanie jednak w modzie z pewnością nie było.

W Niemczech reakcje na gigantyczny pakiet stymulacyjny są generalnie pozytywne, chociaż oczywiście nie wszyscy mają powody do radości. Za najbardziej poszkodowany uważa się sektor motoryzacyjny, do tej pory słynący z bardzo skutecznego lobbingu. Podczas poprzedniego kryzysu wywalczył dopłaty do zakupu nowych samochodów z dowolnym napędem i teraz liczył na podobne wsparcie. Dotacje ograniczone do pojazdów elektrycznych z pewnością go nie zadowalają.

Jednak to jasny sygnał, że niemieckie wsparcie ma tym razem jeden jasny cel – wspierać gospodarkę przyszłości. A auta spalinowe, nawet najlepszej jakości „made in Germany”, jej podstawą z pewnością już nie są.

Czytaj też: Rynek nieruchomości. Będzie wzrost cen czy zapaść?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną