Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Bony i dodatki wyborcze. Od Dudy, ale z naszych kieszeni

Wybory prezydenckie. Bony i dodatki wyborcze. Od Dudy, ale z naszych kieszeni

Andrzej Duda z wizytą w Jędrzejowie, 19 czerwca 2020 r. Andrzej Duda z wizytą w Jędrzejowie, 19 czerwca 2020 r. Andrzej Duda / Facebook
Obdarowani bonami i dodatkami mają się ucieszyć i zdążyć oddać głos na Dudę. Wszelkie niedoróbki wyjdą na jaw już po wyborach, a wtedy na reklamacje będzie za późno.

Z uchwalonego właśnie przez parlament bonu turystycznego najwcześniej można będzie skorzystać od drugiej połowy lipca. Szalone tempo prac posłów nie wynikało więc z tego, żeby bon zaczął obowiązywać od początku wakacji, ale żeby obdarowani ucieszyli się jeszcze przed wyborami prezydenckimi i zdążyli oddać głos na Andrzeja Dudę. Ogłoszono, że bon to prezent od niego, choć nie z jego kieszeni.

Bon za głos w wyborach

Wszelkie niedoróbki wyjdą na jaw już po wyborach, a wtedy na reklamacje będzie za późno. Pierwotnie bon miał ratować z zapaści firmy związane z turystyką i wypoczynkiem, które z powodu lockdownu przestały zarabiać. Hotele decyzją państwa przymusowo zamknięto, wyjazdy sprzedane przez biura podróży zostały odwołane. Pozbawiona wszelkich przychodów branża bez pomocy państwa nie przetrwa, formą tego wsparcia miały stać się bony. Ministerstwo Rozwoju obiecywało, że będą mieć wartość 7 mld zł. Trafią w ręce osób pracujących i zarabiających nie więcej niż 5,2 tys. zł. Na obiecankach się skończyło.

Czytaj też: Tęsknimy za wami, drodzy goście. Wirus uderzył w hotelarzy

Im bliżej wyborów, tym mniej rząd myślał o ratowaniu turystyki, a bardziej o zwiększaniu szans wyborczych Dudy. Rząd najwyraźniej zwątpił, że obdarowani bonem pracujący Polacy stosownie odwdzięczą się głosami, i kompletnie zmienił koncepcję bonów. W ostateczności dostaną je osoby, które otrzymują po 500 zł na każde dziecko. Beneficjentami staną się też opiekunowie osób niepełnosprawnych. Jeszcze niedawno Ministerstwo Rozwoju wyliczyło, że trafią do rąk 2,4 mln rodzin, teraz już podbija stawkę – beneficjentów ma być aż 7 mln, co jednak wydaje się liczbą nieco przesadzoną. Za to z pierwotnie obiecywanych 7 mld zł zostało już tylko 3,5 mld zł, czyli ledwie połowa.

Czytaj też: Duda stawia niemal wszystko na Trumpa. Dlaczego?

Nie zarobią ani firmy turystyczne, ani rolnicy

Rozżalone są więc firmy turystyczne, bo obiecywana hojna pomoc państwa coraz bardziej się oddala. Ministerstwo Rozwoju ustami Jadwigi Emilewicz zapewnia wprawdzie, że będzie gotowe ze startem systemu w trzecim tygodniu lipca, ale jak na razie nie jest gotowy żaden z jego elementów. Żeby bony zaczęły trafiać do ludzi, trzeba najpierw zbudować w ZUS elektroniczny system ich dystrybucji. Na razie wiadomo tylko tyle, że ma kosztować 40 mln zł i jest w lesie. System ma umożliwić złożenie przez zainteresowanych wniosku drogą elektroniczną, a potem otrzymanie SMS lub mailem wirtualnego bonu. Z pierwotnie obiecywanych kart prepaidowych, których wdrożenie byłoby prostsze, zrezygnowano.

Potrzebny jest też drugi system, prowadzony przez Polską Organizację Turystyki, w którym zarejestrować będą się musiały przedsiębiorstwa turystyczne gotowe do przyjmowania zapłaty w bonach. Ma ich być 100 tys., choć nie bardzo wiadomo, dlaczego akurat tyle. Na razie tego systemu również nie ma. W tym kontekście obiecanki, że na bonach będą mogli zarabiać nawet rolnicy, wynajmujący kawałek swego pola pod namioty, wydają się nierealne, chyba że znów mają sprawić wrażenie, że na bonach zarobią także rolnicy.

Czytaj też: Respiratorów nie widać, pieniądze poszły, dokumenty wyszły

Niech się branża pilnuje!

Ministerstwo Rozwoju, które za realizację systemu bonów odpowiada, samo nie bardzo wierzy, że wystartuje on w zapowiadanym terminie. Więc już teraz przedłuża ich ważność. Najpierw miały być wykorzystane do końca 2021 r., teraz mówi się już o marcu 2022 r. Ciekawostka, że na program „załapią” się też dzieci jeszcze nienarodzone, pod warunkiem jednak, że urodzą się do końca grudnia 2021 r. Ale nawet grupę nienarodzonych PiS-owi udało się podzielić na lepszy i gorszy sort. Dzieci, które urodzą się między styczniem a marcem 2022 r., mimo że program Polski Bon Turystyczny będzie ciągle obowiązywał, prawa do bonu już mieć nie będą.

Za to kary za ewentualne nadużycia już są zapisane w ustawie. Przewiduje ona, iż za wszelkiego rodzaju „kombinowanie” przy bonach firmy zapłacą nie tylko grzywnę, ale grożą im trzy lata więzienia. Trzy lata pozbawienia wolności grożą nawet tym, którzy bezprawnie użyją w reklamach swoich usług oficjalnej nazwy Polskiego Bonu Turystycznego. Niech się więc branża, którą państwo ma ratować, pilnuje, żeby nie zachęcać klientów nazwą, do której nie ma prawa. I tak z marchewki, którą miały być bony dla firm turystycznych, został tylko kij.

Czytaj też: Polacy wracają na działki

Lepsi i gorsi bezrobotni

Do puli przedwyborczych prezentów prezydenta dorzucić trzeba bon solidarnościowy. Żeby zdążyć przed wyborami, nie konsultowano go nawet z Radą Dialogu Społecznego, czyli pracodawcami oraz związkami zawodowymi. W tej sprawie Andrzej Duda dogadał się tylko z Piotrem Dudą, to powinno już narodowi wystarczyć. „Solidarność” kandydaturę obecnego prezydenta popiera.

A bezrobotni, dla których 1400 zł ma być przedwyborczym prezentem? To zależy, którzy, bo w tej grupie także są lepsi i gorsi. Dodatek solidarnościowy w wysokości 1400 zł też ma swoją datę ważności, w końcu to kiełbasa wyborcza. Andrzej Duda swoją solidarność, wypłacaną z naszych wspólnych budżetowych pieniędzy, okaże tylko osobom, które stracą pracę między 1 czerwca a 30 sierpnia 2021 r. Potem nowi bezrobotni niech na jego finansowe wsparcie nie liczą, nie będą go już obchodzić.

Czytaj też: Nie ma pracy, jest robota. Boimy się odmrożenia

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną