Przydałby się jeszcze jeden pokój – to chyba najkrótsze podsumowanie zmian na rynku nieruchomości w czasach pandemii. Polacy zamknięci w domach, przy pracy i nauce zdalnej, w pełni odczuli to, o czym europejskie statystyki mówiły od dawna. Pod względem liczby metrów kwadratowych mieszkania na osobę wypadamy znacznie gorzej niż obywatele większości pozostałych państw UE. Według szacunków HRE Investments Polak ma do dyspozycji średnio 29 m kw. na członka rodziny, podczas gdy średnia unijna już osiem lat temu wynosiła 39 m. Nowszych danych dla całej Wspólnoty nie ma, ale można założyć, że teraz ten wskaźnik zbliża się do 45 m. Austriak ma dla siebie około 50 m kw., a Duńczyk aż 60 m. Także pod względem liczby pomieszczeń wypadamy kiepsko. Polak ma do dyspozycji przeciętnie 1,1 pokoju, a średnia unijna to 1,7.
Nic więc dziwnego, że kto tylko mógł, próbował te statystyki w roku pandemii poprawić. Deweloperzy szybko zauważyli nowe trendy i starali się nawet przeprojektowywać mieszkania w już trwających inwestycjach. Jeszcze do niedawna podstawą mieszkania był jak największy salon z aneksem kuchennym, do którego dokładano małe sypialnie. Jednak taki układ dla większej rodziny okazuje się dziś niefunkcjonalny. – Szukamy teraz więcej pokoi na tej samej lub niewiele większej łącznej powierzchni. Hitem jest trzypokojowa pięćdziesiątka. Obserwowaliśmy też niespotykany popyt na mieszkania duże, cztero- i pięciopokojowe. Drugi ciekawy trend to poszukiwanie prywatnej przestrzeni zewnętrznej, choćby ogródka, tarasu czy balkonu. Szczególnie cenione w pandemii stały się mieszkania z ogródkami na parterach, które wcześniej raczej miały niższą cenę, a teraz znikają z ofert w pierwszej kolejności – opowiada Konrad Płochocki, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich.