Według prawa to do państwowej inspekcji sanitarnej, czyli PIS – zwanej sanepidem – należy walka z chorobami zakaźnymi oraz nadzór nad programem szczepień. Dlatego musi nią kierować lekarz. Na początku pandemii zachowywano pozory, że tak jest. Dr Jarosław Pinkas brał udział w posiedzeniach, na których zapadały najważniejsze decyzje, mogliśmy przypuszczać, że ma na nie wpływ. Po jego dymisji politycy z ustawy zakpili, władzę nad instytucją przekazali Krzysztofowi Saczce, pozostawiając go jednak na stanowisku zastępcy głównego inspektora.
Krzysztof Saczka, czyli zastępca pełniący obowiązki głównego inspektora sanitarnego, jest z wykształcenia informatykiem (absolwent Politechniki Krakowskiej i AGH). Współpracownicy za plecami mówią o nim inżynier. Do inspekcji sanitarnej przyszedł jeszcze za Pinkasa z nowosądeckiego ZUS, którym kierował przez ostatnie lata. Głośno zrobiło się o nim, gdy zażądał od Naczelnej Izby Lekarskiej pozbawienia praw wykonywania zawodu dr. Pawła Grzesiowskiego. Grzesiowski jest wirusologiem, jako ekspert NIL regularnie wytyka rządzącym złe decyzje i rażące błędy. Nawet w bliskim otoczeniu zastępcy głównego inspektora powątpiewa się, że kompromitujące instytucję żądanie uciszenia Grzesiowskiego było własną inicjatywą Saczki.
Prof. Wojciech Maksymowicz z Porozumienia Gowina (właśnie wystąpił z parlamentarnego klubu PiS), były minister zdrowia w rządzie AWS, z goryczą zauważa, że na czele sanepidu od pół roku stoi informatyk. Portal Medycyna Praktyczna dziwi się, że walką z epidemią zarządza pięciu ekonomistów i tylko jeden lekarz. Minister Adam Niedzielski jest ekonomistą. Ekonomistami są też trzej jego zastępcy, lekarzem jest tylko czwarty – Waldemar Kraska. W tym gronie, kierowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego, historyka, zapadają decyzje o lockdownach i zmieniających się strategiach walki z wirusem.