Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie?

Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas prezentacji Polskiego Ładu Prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas prezentacji Polskiego Ładu Mateusz Wlodarczyk / Forum
132 strony, dziesiątki pomysłów i średnio 65 mld zł kosztów dla finansów publicznych rocznie. Największe zainteresowanie w Polskim Ładzie budzą zmiany w podatkach i składkach, które odczują wszyscy pracujący.

W znacznie mniejszym stopniu uwagę przykuwają obietnice podniesienia jakości usług publicznych czy nowe inwestycje. To dobrze, bo na rządowe obietnice trzeba patrzeć przez pryzmat prawdopodobieństwa ich realizacji.

Czytaj także: Polska musi być Polską. PiS daje prezenty i bałamuci

Nic w podatkach nie jest proste

Sama zapowiedź podniesienia kwoty wolnej od podatku nie jest zaskoczeniem. To zresztą dobry i potrzebny krok – spadnie klin podatkowy dla najniższych wynagrodzeń, wzrośnie dochód do dyspozycji w mniej zamożnych gospodarstwach domowych. Niespodziewana jest jednak zapowiedź, że 30 tys. zł dochodu zwolnionych z opodatkowania obejmie wszystkich podatników.

Od 2017 r. kwota wolna ma charakter degresywny – zarabiający poniżej 8 tys. zł rocznie nie zapłacą nic, powyżej tego pułapu kwota wolna stopniowo się zmniejsza, a dla osób, których dochody przekraczają 127 tys. zł, zanika; oni płacą PIT od każdej zarobionej złotówki.

Teraz pierwsze 30 tys. zł będzie zwolnione z opodatkowania dla wszystkich. Żeby jednak nie było tak dobrze, w nowym reżimie podatkowym zniknie możliwość odliczania części składki zdrowotnej (7,75 proc. wynagrodzenia) od dochodu do opodatkowania. Aby nie doprowadzić do faktycznego wzrostu obciążeń dla zarabiających nieco powyżej średniej, Polski Ład proponuje (a Ministerstwo Finansów szykuje) nową ulgę „dla klasy średniej” w postaci odliczenia od dochodu pewnej kwoty, proporcjonalnej do wynagrodzenia.

Skorzystają z niej osoby, które uzyskują dochód pomiędzy 68,6 a 133,3 tys. zł rocznie z tytułu umowy o pracę. Po tych wszystkich zmianach ta grupa nie powinna odczuć znaczącej różnicy między obecnym a nowym systemem, podczas gdy osoby o niższych dochodach zobaczą w portfelach od 5 proc. swojej pensji więcej. Dzięki wyższej kwocie wolnej więcej pieniędzy zostanie też w kieszeni emerytów i rencistów, a wielu z nich nie zapłaci żadnego podatku.

Czytaj także: Polski Ład. Trzy cele Kaczyńskiego wydają się jasne

Zapraszamy na umowę o pracę

Duże zmiany nastąpią też w górnej części rozkładu dochodów. Drugi próg podatkowy wzrośnie z 85 do 120 tys. zł rocznie, co obniży nieco obciążenia części dobrze wynagradzanych specjalistów. Skorzystają na tym osoby zarabiające między 11 a 13 tys. miesięcznie.

Równolegle wzrosną obciążenia dla osób prowadzących działalność gospodarczą i płacących podatek liniowy – przede wszystkim ich składka zdrowotna będzie uzależniona od dochodu, a nie, jak obecnie, zryczałtowana. Szczegóły tego rozwiązania (np. ile wynosi składka, gdy działalność przynosi straty) nie są jeszcze znane. Wiadomo, że celem jest uczynienie działalności mniej atrakcyjną formą dla unikania wysokich obciążeń i zachęcenie części osób do przejścia na umowy o pracę.

Drugą krucjatę Polski Ład wytacza zleceniom – cały dochód z nich będzie podstawą do naliczania składek na ubezpieczenia społeczne (obecnie składki można opłacać od wartości odpowiadającej minimalnemu wynagrodzeniu, nawet jeśli umowa opiewa na więcej). Same umowy o pracę mają być bardziej elastyczne – nowe przepisy, zapowiadane już m.in. w Krajowym Planie Odbudowy (KPO), mają promować pracę zdalną i zatrudnienie w niepełnym wymiarze czasu pracy, zwłaszcza wśród osób, które np. ze względu na obowiązki rodzinne czy stan zdrowia nie są w stanie podjąć pracy w pełnym wymiarze.

Docelowo w dokumencie znalazła się zapowiedź opracowania jednolitego kontraktu zatrudnienia, co ma wyeliminować różnice w obciążeniu i poziomie zabezpieczenia, jakie obecnie dają różne rodzaje umów. Żadne szczegóły nie są jeszcze znane.

Czytaj także: Bezładny Nowy Polski Ład

Kończą się pomysły na politykę rodzinną

W Polskim Ładzie dwa największe instrumenty z zakresu polityki rodzinnej to program mieszkaniowy i tzw. kapitał opiekuńczy. Pod tą mało mówiącą nazwą kryje się dodatkowe świadczenie, które będzie przysługiwać rodzicom dzieci pomiędzy pierwszym a trzecim rokiem życia, ale dopiero na drugie dziecko. W sumie dostaną oni 12 tys. zł – do wyboru przez rok po 1 tys. zł miesięcznie lub dwa lata po 500 zł.

Przy kolejnym dziecku wartość ta może być dwukrotnie wyższa, jeżeli urodzi się ono do trzech lat po młodszym rodzeństwie. W założeniu pieniądze mają być przeznaczone na sfinansowanie opieki nad dzieckiem po zakończeniu urlopu rodzicielskiego, a przed objęciem go opieką przedszkolną lub rekompensować ubytek dochodu niepracującego rodzica/opiekuna.

Ponieważ dostępność żłobków wciąż jest niewielka (i Ład, i KPO zapowiadają zmiany w programie Maluch plus i zwiększenie jego budżetu, ale nie w skali, która przyniesie szybki przełom), z dużym prawdopodobieństwem to rozwiązanie przełoży się na wzrost cen usług opiekuńczych tam, gdzie one są, a nie przyniesie przełomu w rejonach, w których wciąż takie usługi są niedostępne. Nie rozwiązuje to też dylematów rodzin, które zastanawiają się, jak zorganizować opiekę nad pierwszym dzieckiem. W praktyce rozwiązanie skonstruowane jest tak, aby zachęcać do płynnego przechodzenia od urlopu macierzyńskiego do kolejnej ciąży. Kobiety, które chcą rozwijać się zawodowo, nie mieszczą się w Polskim Ładzie.

Czytaj także: Łapówka za dzieci. Chybione recepty PiS na demografię

Program mieszkaniowy z kolei to kalka z węgierskiego rozwiązania. Pomysł pojawiał się na marginesie dyskusji politycznej jeszcze w poprzedniej kadencji. Za każde dziecko urodzone (w wariancie węgierskim – także przysposobione) po zakupie mieszkania państwo będzie „dorzucać się” do kredytu. Oczywiście od drugiego dziecka w górę, najbardziej premiowane będzie trzecie (60 tys. zł), maksymalnie do 100 tys. zł na rodzinę. Aby ułatwić otrzymanie kredytu, rodziny będą mogły liczyć na 100 tys. zł państwowej gwarancji wkładu własnego. Ma przy tym obowiązywać limit ceny mieszkania, które będzie kwalifikować się do programu, co może wykluczyć osoby z największych miast.

Trudno też sobie wyobrazić, aby któreś z tych rozwiązań miało istotnie zwiększyć dzietność. Paradoksalnie za kilka lat będzie można przedstawiać te działania jako spektakularny sukces. W 2020 r. urodziło się wyjątkowo mało dzieci, a w 2021 r. trend może być kontynuowany. Winnym jest pandemia – wiele par odłożyło decyzję o powiększeniu rodziny na spokojniejszy i bezpieczniejszy czas lub też zwleka z ciążą do ślubu, także przełożonego w 2020 r. W kolejnych latach może nas czekać mały baby boom, choć nie ze względu na przeliczanie kolejnego dziecka na spłacone raty kredytu.

Czytaj też: Skąd Polska weźmie 770 mld zł i jak je wyda?

Dziesiątki dobrych pomysłów

W Polskim Ładzie znalazło się też mnóstwo małych, często jednak bardzo potrzebnych i ciekawych rozwiązań. Poprawa dostępności opieki psychologicznej dla dzieci. Cyfryzacja szkoły i więcej zajęć sportowych, a także zmiany w kształceniu nauczycieli, świetlice i zajęcia pozalekcyjne. Zwiększenie dostępu do badań prenatalnych i refundacja szczepionki przeciw HPV. Zawarta już w KPO reforma urzędów pracy, które mają przywracać biernych zawodowo (w tym młode matki) na rynek pracy. Racjonalna polityka migracyjna przyciągająca najbardziej poszukiwanych specjalistów. Inwestycje w koleje, zazielenianie miast i ochronę przyrody.

Niestety, wiele z nich prawdopodobnie podzieli losy Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, miliona tanich mieszkań i floty elektrycznych samochodów – pozostaną na papierze.

Kto za to zapłaci za Ład PiS?

Wszystkie cele z Ładu wycenione zostały przez jego autorów na 651 mld zł w horyzoncie do 2023 r., i to nie licząc wykorzystania środków unijnych. To ok. 65 mld zł na rok, jakieś 16 proc. dochodów budżetowych w 2021 r. W praktyce może być mniej, bo pewnie nie wszystkie programy uda się zrealizować. Jednak same zmiany w podatkach to ubytek dochodów dla budżetu państwa i samorządów o ok. 21 mld zł – utrata tej kwoty zaboli zwłaszcza samorządy, którym konsekwentnie zadań przybywa, a wpływów ubywa. Ok. 14 mld zł dla NFZ wpłynie ze składki zdrowotnej od samozatrudnionych.

Do tego rządzący zamierzają sięgnąć po sprawdzone instrumenty: deficyt budżetowy (to tłumaczy, dlaczego szacunki przyszłego deficytu wyliczane przez Ministerstwo Finansów są znacznie wyższe od tych, które prognozuje Komisja Europejska), a także dług emitowany przez Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju.

Zapłacimy też za to wszyscy. Część propozycji ma zdecydowanie proinflacyjny charakter, a inflacja zwiększa nasze obciążenia względem państwa (np. im wyższe ceny, tym wyższe wpływy z VAT), a zmniejsza wartość niewaloryzowanych świadczeń – takich jak 500 plus. Doświadczenie każe też spodziewać się przesunięć w wydatkach publicznych i w konsekwencji gorszej, a nie lepszej, jakości usług publicznych, zwłaszcza świadczonych przez z trudem wiążące koniec z końcem samorządy.

Posłuchaj także: Czy Polski Nowy Ład odbuduje pozycję PiS

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną