Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Bliżej, taniej, normalniej? Jakie będą wakacje 2021

Praia de São Rafael w Portugalii Praia de São Rafael w Portugalii Dan Gold / Unsplash
Dokąd na urlopy wybiorą się Europejczycy? Czy wśród Polaków hitem będą tradycyjnie Grecja, Hiszpania lub Chorwacja – oraz co o tym przesądzi? I kiedy zapłacimy najwięcej? Uwaga! W tym roku „last minute” może okazać się najdroższe.

Przed zeszłorocznym sezonem wakacyjnym panował optymizm. Okiełznanie pierwszej fali pandemii w Europie i koniec co najmniej kilkutygodniowych lockdownów zachęcał do wyjazdów. Ale entuzjazm był, oczywiście, przedwczesny. Jesienna fala skróciła sezon, a nawet latem nie wszystkie kraje się otworzyły. Nie było turystów spoza Europy, a sami Europejczycy nie mieli pewności, czy i dokąd wolno podróżować. Potem przyszła zima, gdy wyjazdy stały się niemal całkowicie niemożliwe, a jedną z nielicznych opcji był Zanzibar, który udawał, że pandemii tam nie ma, więc uznawano go za bezpieczny.

Wiele wskazuje, że teraz optymizm będzie jeszcze silniejszy, a nagromadzony popyt na podróże wystrzeli. Postęp szczepień w krajach Unii i koordynacja certyfikatów dają nadzieję, że nadchodzące lato nie będzie tylko chwilowym oddechem od ograniczeń, ale początkiem ich końca.

Czytaj także: Europa powoli znosi restrykcje. Co z podróżami?

Bardziej lokalnie: podróże krajowe i wewnątrz Unii

O tym, jak duża jest tęsknota za wakacyjnymi wyjazdami po półtora roku pandemii, świadczą nie tylko odczucia, ale i twarde dane. Wystarczy spojrzeć na dwa kraje, które wyprzedzają nawet Unię w kwestii kontroli pandemii – Stany (gdzie najważniejszy jest błyskawiczny postęp szczepień) i Australię (tam sekretem sukcesu są ciągle bardzo ostre kontrole graniczne, bo z kłuciem idzie raczej kiepsko). Linie w obydwu państwach już mówią, że zarówno popyt, jak i ceny biletów na trasach krajowych wróciły do poziomu sprzed pandemii lub nawet go przekroczyły. Przewoźnicy przebudowali siatki połączeń, aby lepiej odpowiadać potrzebom urlopowiczów, a nie klientów biznesowych, i w ciągu zaledwie kilku miesięcy strategia ta przynosi owoce. W Australii brak możliwości zagranicznych wyjazdów skłania do podróży krajowych nawet w środku lokalnej zimy; w USA, poza Florydą i otwartymi dla Amerykanów krajami w Ameryce Centralnej i na Karaibach, popularnością cieszą się zupełnie nowe kierunki wewnętrzne, m.in. w Montanie czy Wyoming.

Czytaj także: Seszele. Większość ludzi zaszczepiona, a zakażeń coraz więcej

W Europie odbicie rynku turystycznego jest wolniejsze nie tylko przez mniejszy odsetek zaszczepionych, ale wciąż zróżnicowane ograniczenia w poszczególnych krajach. Pasażerom łatwiej wrócić do podróży krajowych niż międzynarodowych, a w Unii żaden rynek nie jest tak ważny jak amerykański czy australijski. Ale w ciągu najbliższych tygodni także Europejczycy zaczną latać na wakacje w liczbach porównywalnych z 2019 r.

Choć w Europie o pandemii myśli się coraz mniej, to wakacje nadal będą kształtowane przez koronawirusowe ograniczenia. Przede wszystkim pod względem kierunków. Dane z biur podróży pokazują, że najpopularniejsza w 2021 r. będzie zapewne Grecja. Więcej osób niż zwykle może wybrać podróże unijne, także do Włoch, Hiszpanii, Bułgarii czy Chorwacji, bo koordynacja dotycząca paszportów szczepionkowych spowoduje, że podróże tam będą zwyczajnie najprostsze.

Tradycyjnie popularne kraje arabskie w basenie Morza Śródziemnego i Turcja też chcą ściągnąć turystów, choć do opanowania pandemii znacznie tam dalej. Wciąż trudno powiedzieć, jak będzie z podróżami do Izraela. Kraj był światowym liderem w tempie szczepień, a przed pandemią jednym z najszybciej rosnących rynków turystycznych dla Europejczyków. Ale niedawne zaostrzenie wojny z Palestyńczykami i wciąż obowiązujące zakazy wjazdu na razie uniemożliwiają jakiekolwiek podróże.

Dalekie wyjazdy do Azji czy na Karaiby to raczej zimowy plan dla polskich turystów, więc to, że Tajlandia czy Indonezja pozostają zamknięte dla gości z zagranicy, nie będzie miało dużego wpływu na rynek. Choć Polsce daleko pod tym względem do Włochów czy Hiszpanów, to więcej osób niż zwykle może zostać w kraju.

Czytaj także: Turysta z paszportem pandemicznym

Na razie tanio i spontanicznie

W kierunkach wyjazdów Polaków dojdzie zatem do stosunkowo niewielkich zmian. Natomiast można liczyć na to, że wakacje będą zauważalnie tańsze, zwłaszcza te zorganizowane przez biura podróży i przynajmniej w pierwszej części sezonu. Dane wskazują, że na razie ceny są o kilkadziesiąt lub nawet kilkaset złotych niższe niż przed pandemią.

Z punktu widzenia touroperatorów strategia sprzedażowa na ten rok to jedna wielka improwizacja. Normalnie biura starają się sprzedać jak najwięcej wyjazdów z dużym wyprzedzeniem, najlepiej zimą poprzedniego roku. To umożliwia zarezerwowanie odpowiednich kontyngentów miejsc w hotelach i samolotach czarterowych. Ale w tym roku nie było ofert „first minute”, a nawet standardowych pakietów sprzedawanych wiosną. Niemal cały rynek działa teraz w trybie „last minute”, bo Polacy czekają z rezerwowaniem wakacji na potwierdzenie zniesienia ograniczeń, drugą dawkę szczepionek i certyfikaty. Dlatego może się okazać, że choć wakacje wciąż są znacznie tańsze niż rok temu, to w kolejnych miesiącach ceny gwałtownie wzrosną. „Last minute” może w tym roku oznaczać najdroższe podróże, a nie, jak zwykle, nieco przecenione.

Czytaj także: Jak i gdzie zaplanować tegoroczne wakacje

Te zmiany widać już po cenach biletów lotniczych kupowanych na własną rękę – przewoźnicy podwyższają je niemal równocześnie ze znoszeniem ograniczeń. Loty do Włoch czy Portugalii mogą być latem wyjątkowo kosztowne.

Improwizacje i gwałtowne wahania popytu na zorganizowane wakacje przynajmniej częściowo zrównoważą inne czynniki. Europa pozostanie zamknięta dla większości turystów z Azji, szczególnie z Chin, którzy zwłaszcza w miastach stanowili coraz większą grupę gości (częściowo skompensują to Amerykanie, którzy do Europy wkrótce będą mogli przylatywać bez ograniczeń). Nie wiadomo też, na ile podróżować będą mogli Brytyjczycy, bardzo ważna grupa szczególnie dla Hiszpanii. Może się więc okazać, że o ile wakacje na plaży wkrótce podrożeją, o tyle wycieczki do Paryża, Mediolanu czy Wiednia będą wyjątkowo tanie. Do tego w wielu krajach uzależnionych od turystyki, zwłaszcza poza Unią, branża będzie starała się skusić gości z UE niskimi cenami, podbierając klientów rywalom z Grecji czy Hiszpanii.

Normalne wakacje? Nie wszędzie

W obrębie Unii i niektórych państw w regionie – np. Islandii czy Izraela (gdy się otworzy) – można liczyć na względnie normalne wakacje. Ale nie wszędzie. Choć kraje arabskie i Turcja desperacko potrzebują wpływów od zagranicznych gości, to równocześnie starają się kontrolować koronawirusa. To może powodować segregację turystów od mieszkańców. W Turcji już teraz panują dwa reżimy prawne: ścisły lockdown dla mieszkańców i otwarte granice dla turystów. Dla niektórych wakacje w granicach hotelu bez kontaktu z „normalnym” życiem w kraju mogą być mniej atrakcyjne, również z uwagi na wątpliwości etyczne związane z przywilejami, których nie mają mieszkańcy danych państw. Podobne systemy segregacji rozważa m.in. Tajlandia, która stara się równocześnie ratować gigantyczny sektor turystyczny w kraju i zdławić pierwszą naprawdę silną falę pandemii.

Czytaj także: Rodzice zaszczepieni, dzieci nie. Na co można sobie pozwolić

Doświadczenia z Australii czy Tajwanu pokazują też, że zawsze istnieje ryzyko przywrócenia pewnych ograniczeń, choć jest ono na pewno mniejsze, gdy pandemia cofa się w wyniku szczepień, a nie kontroli na granicach. Dla wielu Polaków niezbędna elastyczność, działanie na ostatnią chwilę i gotowość zmian nie będą problemem, ale dla rodzin z dziećmi planowanie letnich wyjazdów wciąż może być uciążliwe – choć wydaje się, że nie ma już powodów, by z tym zwlekać.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną