Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Drożeje wszystko. Szczyt rekordowej inflacji za nami czy wciąż przed?

W maju drożały wszystkie główne kategorie towarów i usług, nawet odzież i obuwie, których ceny według metodologii GUS spadały nieustająco od połowy 2011 r. W maju drożały wszystkie główne kategorie towarów i usług, nawet odzież i obuwie, których ceny według metodologii GUS spadały nieustająco od połowy 2011 r. belchonock / PantherMedia
Prezes NBP uważa, że szczyt inflacji mamy już za sobą – w maju sięgnęła 4,7 proc. Analitycy jednak wskazują, że przed nami wciąż szanse na tegoroczną, nawet 5-procentową, inflację.

Majowa inflacja wyniosła 4,7 proc. To mniej, niż wskazywały wstępne szacunki GUS sprzed dwóch tygodni (4,8 proc.), ale wciąż znacząco powyżej celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.). Choć prezes NBP Adam Glapiński twierdzi, że szczyt inflacji mamy już za sobą, to prognozy wielu ośrodków wskazują, że jest inaczej – i wciąż mamy szanse na inflację w okolicach 5 proc. w tym roku.

Czytaj także: Udają, że dają. Rząd cieszy się z wysokiej inflacji

Wysoka inflacja. Co podrożało najbardziej

Drożały wszystkie główne kategorie towarów i usług, nawet odzież i obuwie, których ceny według metodologii GUS spadały nieustająco od połowy 2011 r. Ceny w kategorii transport były o 19,5 proc. wyższe niż przed rokiem, choć jednocześnie spadły o 0,4 proc. w porównaniu do kwietnia. To głównie efekty niskiej bazy statystycznej z poprzedniego roku, kiedy w wyniku pandemicznego załamania ceny ropy naftowej gwałtownie spadły, a w ślad za nimi podążyły ceny benzyny w Polsce. Same paliwa były o jedną trzecią droższe niż w maju 2020 r. Szybko rosły też ceny usług – średnio o 6,8 proc. Ten wzrost zgodny był z oczekiwaniami ekonomistów – w maju rozpoczęło się otwieranie po wielu miesiącach lockdownu kultury, rekreacji, gastronomii i turystyki, choć wciąż w podnoszącym koszty działalności reżimie sanitarnym. Właściciele musieli więc zrekompensować sobie koszty dodatkowych środków sanitarnych czy utracone zyski w wyniku ograniczenia liczby obsługiwanych klientów. I tak w restauracjach i hotelach musieliśmy zapłacić średnio o 5 proc. więcej niż przed rokiem, podobnie podrożały usługi sportowo-rekreacyjne. Kultura podrożała o 13,5 proc., choć w liczbie tej zawarty jest też znaczny wzrost opłat telewizyjno-radiowych. O 7,4 proc. więcej płacimy za usługi telekomunikacyjne (m.in. internet, abonamenty telefoniczne).

Czytaj także: Pilnuj portfela – inflacja przyspiesza

W maju podrożała też najważniejsza kategoria w koszyku inflacyjnym – żywność i napoje. W ujęciu rocznym ceny były o 1,7 proc. wyższe (to najwyższe tempo wzrostu od listopada), w stosunku do kwietnia podrożały o 0,5 proc. Po części to wina opóźnionego przez zimną i deszczową wiosnę sezonu wegetacyjnego – nowe warzywa i owoce pojawiają się później, zbiory niektórych owoców sezonowych, jak truskawki czy czereśnie, będą w tym roku mniejsze. Drożeje mięso, głównie za sprawą szybkiego wzrostu cen najpopularniejszego drobiu (18,5 proc. w ujęciu rocznym). Tu znów częściowo winne są efekty bazy (w poprzednim roku ceny były niskie, bo spadł popyt ze strony restauracji), częściowo zaś ptasia grypa zmuszająca do wybijania części stad i podnosząca koszty produkcji. Ważny jest też globalny wzrost cen zbóż przekładający się na coraz droższe pasze.

Co nas czeka w najbliższych miesiącach?

W kolejnych miesiącach wysokie tempo wzrostu cen będzie się utrzymywać. Co prawda powoli wygasać będą efekty bazy – w 2020 r. najgłębszy spadek cen dotyczył I i II kw., a w drugiej połowie roku wraz ze stopniowym otwieraniem gospodarek i powrotem popytu choćby na paliwa ceny normalizowały się. Jednocześnie wraz z pełnym odmrożeniem w letnim sezonie wzrośnie popyt na krajowe dobra i usługi, a stęsknieni rozrywek konsumenci chętnie będą wydawać zaoszczędzone w miesiącach lockdownu pieniądze na przyjemności. Stopniowo narastać będzie presja na wzrost wynagrodzeń – płace podnosić będzie musiał i przemysł, nieustannie zmagający się z niedoborem pracowników o potrzebnych kwalifikacjach, i sektor usług – starający się odbudować kadry zredukowane w okresie pandemii.

Kwestia niedoboru pracowników ma podłoże fundamentalne: niska aktywność zawodowa, nieefektywna polityka migracyjna i niedopasowanie kwalifikacji. Jej wpływ na wzrost cen widoczny był jeszcze przed pandemią i będziemy go obserwować znów, gdy tylko bezrobocie spadnie. Problem wysokich kosztów surowców i półproduktów, z którym przemysł zmaga się przynajmniej od początku roku, również zbyt szybko nie wygaśnie. Wraz z akcją szczepień i uruchamianiem kolejnych programów odbudowy w Europie i Stanach rosnąć będzie globalny popyt na podstawowe materiały i surowce, a także usługi transportowe. Ostatecznie wysokie ceny np. stali w Chinach czy popyt na drewno w Ameryce przełożą się na droższe pralki, meble i samochody w Polsce.

Czytaj także: Kto zyska, a kto straci na Polskim Ładzie?

RPP nie chce wyhamowywać podwyżek

Choć Rada Polityki Pieniężnej już zaakceptowała fakt, że inflacja prawdopodobnie przez kilka miesięcy utrzymywać się będzie znacznie powyżej celu, to wciąż unika myśli, że mogłaby mieć jakiś wpływ na jej wyhamowanie, przynajmniej przez zarysowanie realistycznego horyzontu czasowego podwyżek. Na razie rada warunkuje wzrost stóp „zakończeniem pandemii”, co przy obecnym postępie programu szczepień może nie nastąpić jeszcze przez lata.

Nadzieję na opanowanie inflacji na czas, zanim zacznie wymykać się spod kontroli, należy pokładać w tym, że RPP zmieni nastawienie wraz z kolejnymi prognozami (najbliższa w lipcu) i ze zmianą swojego składu, co na dużą skalę będzie mieć miejsce w lutym i marcu 2022 r. Do tej pory trzeba się jednak przyzwyczaić do rosnących cen i pomyśleć, jak zabezpieczyć przed nimi swoje oszczędności.

Czytaj także: NBP traci resztki wiarygodności. W co gra Glapiński?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną