Podatek od raju
Globalny podatek od międzynarodowych korporacji: czy to się powiedzie
Wiele okoliczności musiało „zagrać”, żeby najbogatsze państwa świata, jak nazywana jest grupa G7 (Francja, Japonia, Niemcy, USA, Wielka Brytania, Włochy, Kanada) wyprodukowały taką propozycję. Pandemia przyprawiła liczne państwa o głęboki deficyt, stąd poszukiwanie dodatkowych dochodów. Sam wybór Joe Bidena na prezydenta przeorientował stosunek Ameryki do reszty świata. Przede wszystkim jednak w pandemii państwo wróciło do łask. Znów, zasłużenie lub nie, w opinii większości stało się godne zaufania – i powierzenia mu dużych pieniędzy.
5 maja, na londyńskim spotkaniu ministrów finansów największych gospodarek świata, symbolicznie „zakończyła się era rajów podatkowych”, jak to ujął przedstawiciel Francji Bruno Le Maire. Ministrowie uzgodnili, co potem potwierdzili przywódcy na szczycie G7 w Kornwalii, że rozpoczynają „rewolucję w globalnym systemie podatkowym”: według oficjalnego komunikatu będzie jedna, minimalna stawka podatku dla korporacji na całym świecie i trzeba ją będzie płacić tam, gdzie się robi biznesy. Do tych dwóch zdań należałoby dodać co najmniej kilka gwiazdek, ale szczegóły nie powinny przesłaniać entuzjazmu. „Klasie średniej i zatrudnionym na całym świecie zapewni to sprawiedliwość” – mówiła z przekonaniem amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen.
1.
Podatkowy Ancien régime, wywodzący się jeszcze z lat 20. XX w. i stworzony w ramach Ligi Narodów, opiera się na dość prostej i może zbyt naiwnej zasadzie: duże, międzynarodowe firmy są kołem zamachowym gospodarki. Dlatego w ich przypadku podatki nie są najważniejsze, bo przynoszą ze sobą inwestycje, know-how i miejsca pracy. W dzisiejszej atmosferze brzmi to niemal jak herezja, ale przez dekady dla wielu było prawdą objawioną, co widać w liczbach.