Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Trumpowi się nie udało, im tak. Polska organizacja wygrała z Facebookiem

Trump pozwie Facebooka? Trump pozwie Facebooka? Brett Jordan / Unsplash
Społeczna Inicjatywa Narkopolityki otrzymała właśnie pierwszą korzystną prawomocną decyzję sądu w sprawie usunięcia przez Facebooka jej kont i grup na należących do niego portalach społecznościowych.

Donald Trump zapowiedział, że pozwie Facebooka i inne portale społecznościowe za cenzurę treści konserwatywnych. Nie on pierwszy rzuca gigantom internetowym wyzwanie. Już w 2019 r. polska organizacja Społeczna Inicjatywa Narkopolityki złożyła pozew o naruszenie dóbr osobistych, bo serwis bez ostrzeżenia i wyjaśnień usunął jej strony i grupy z Facebooka i Instagrama. Co więcej, SIN uzyskała właśnie pierwszą korzystną prawomocną decyzję sądu. Poza tym te dwie sprawy różni niemal wszystko.

Trump i polityka na Facebooku

Trudno wyobrazić sobie dzisiaj prowadzenie polityki bez Facebooka czy Twittera. To na tych portalach w pierwszej kolejności urzędujący politycy publikują komentarze do bieżących wydarzeń i zapowiedzi zmian w prawie. Aktywność Trumpa w sieci w „zwykłych” czasach należała jednak do kontrowersyjnych, a w przededniu ustąpienia przez niego z urzędu – w styczniu 2021 r. – Facebook zarzucił byłemu prezydentowi USA pochwalanie przemocy i zawiesił jego konto „na czas nieokreślony”.

Kilka miesięcy później rada doradcza – powołana przez Facebooka w związku z powtarzającymi się zarzutami m.in. o arbitralne i nieprzejrzyste blokowanie – uznała, że owszem, Trump przekroczył granice wolności słowa, jednak regulamin portalu nie przewiduje takiej sankcji. Facebook powinien się zdecydować, czy chce zawiesić konto byłego prezydenta (może to zrobić, ale powinien określić, na jak długo), czy je usunąć.

Czytaj też: Bloger Donald Trump. Wraca do sieci tylnymi drzwiami

Narkopolityki przeciwko cenzurze

Nieuzasadnione blokowanie dotyka nie tylko kontrowersyjnych polityków, ale też dziennikarzy czy aktywistów, którzy w coraz większym stopniu polegają na portalach społecznościowych w swojej działalności zawodowej. Tak jak Społeczna Inicjatywa Narkopolityki, która pomaga osobom narażonym na szkodliwe działanie substancji psychoaktywnych. Bany, które Facebook nałożył nagle i bez wyjaśnienia na jej konta w 2018 r., tej pracy nie ułatwiają. Dlatego SIN przy wsparciu Panoptykonu zdecydowała się w końcu zwrócić do sądu z pozwem o naruszenie dóbr osobistych.

Sprawa SIN przeciwko Facebookowi toczy się od ponad dwóch lat. Już w czerwcu 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie wydał pierwszą decyzję – o zabezpieczeniu powództwa – w której na czas trwania procesu zakazywał Facebookowi usuwania istniejących kont, stron i grup prowadzonych przez SIN na Facebooku i Instagramie, a także blokowania jej pojedynczych postów. Ta decyzja miała umożliwić organizacji swobodne prowadzenie działalności do czasu rozstrzygnięcia sprawy.

Facebook zaskarżył to postanowienie, ale niedawno skład odwoławczy oddalił jego zażalenie. Tym samym decyzja sądu stała się ostateczna i wiążąca. Facebook nie tylko nie może usuwać nowych treści, które publikuje SIN. Został też zobowiązany do zabezpieczenia kont, stron i grup usuniętych w 2018 r. Dzięki temu, jeśli SIN wygra proces, będą mogły zostać przywrócone wraz z całą opublikowaną na nich treścią, komentarzami użytkowników i użytkowniczek oraz 16 tys. osób obserwujących, które SIN zgromadziła od 2011 r.

Organizacja może więc – przynajmniej do czasu rozstrzygnięcia sprawy – odetchnąć i spokojnie publikować. Cieszą się z tego jej przedstawiciele, bo bez tego kanału znacznie trudniej dotrzeć do odbiorców, w większości młodych osób. Dla tej grupy, jak pokazują liczne badania, media społecznościowe są istotnym, a często głównym źródłem informacji o świecie.

Skrzywienie Facebooka i ukryte kryteria

Czy to znaczy, że każdy może pisać w internecie, co chce? Bynajmniej. Wolność słowa, jak większość praw człowieka, nie ma charakteru absolutnego. Oznacza to, że pewne wypowiedzi mogą być uznane za przekraczające granice. Punktem odniesienia są międzynarodowe standardy swobody wypowiedzi, które wyznacza np. Europejski Trybunał Praw Człowieka w oparciu o Europejską Konwencję Praw Człowieka, ale też sądy krajowe, które mają obowiązek uwzględniać te standardy w swojej praktyce. ETPC wielokrotnie podkreślał, że m.in. wypowiedzi nawołujące do przemocy nie mieszczą się w ramach wolności słowa i w związku z tym nie mogą liczyć na ochronę, którą zapewnia art. 10 konwencji.

Takich wątpliwości nie budzi redukcja szkód, którą prowadzi SIN – metoda ta została uznana przez WHO czy Lekarzy Bez Granic za sprawdzony sposób pomagania osobom zmagającym się z uzależnieniami.

Jednak zarówno organizacje takie jak SIN, jak i politycy powinni mieć możliwość poznania powodów, dlaczego zostali zablokowani, a także skutecznego odwołania się. Ten brak transparentności pobudza do rozmaitych domysłów czy wręcz teorii spiskowych na temat kryteriów, którymi kierują się platformy, podejmując decyzje moderacyjne. Czy chodzi o dyskryminację treści o charakterze konserwatywnym? Nie da się tego wykluczyć, ale jednocześnie mamy badania wskazujące na to, że na prywatną cenzurę Facebooka szczególnie narażone są np. środowiska LGBT+.

Pewne jest jedynie to, że – po pierwsze – do moderacji treści platformy wykorzystują niedoskonałe, czasami „skrzywione” algorytmy, które popełniają błędy albo systemowo defaworyzują pewne materiały. A po drugie, platformy w swojej polityce zarządzania treścią kierują się co do zasady własnym interesem, a nie dobrem publicznym. Z tych samych względów są skłonne premiować treści, które np. budzą emocje, dzięki czemu lepiej „nakarmią” ich system reklamowy i ostatecznie przyniosą zysk, a nie zawsze takie, które zawierają wartościowe informacje.

Dlatego kluczowym problemem, który należy rozwiązać, jest właśnie brak transparentności i arbitralność działania platform nie tylko w zakresie usuwania treści, ale też kalibrowania tzw. systemów rekomendacyjnych podsuwających użytkownikom określone materiały, skrojone pod ich „upodobania” (z reguły na podstawie profilu konstruowanego ze skrawków danych, które zostawiamy, często nieświadomie, na swój temat w sieci).

Digital Service Act – szansa na zmianę?

Obecne prawo nie odpowiada na te problemy. Może się to jednak wkrótce zmienić. W Unii Europejskiej toczą się prace nad aktem usług cyfrowych – Digital Service Act, który ma na nowo uregulować zasady moderacji treści stosowane przez platformy internetowe, stworzyć mechanizmy zapewniające większą przejrzystość decyzji moderacyjnych oraz prawo do ich kwestionowania, także przed zewnętrznym, niezależnym organem. Dodatkowo ma narzucać pewne ograniczenia w wykorzystywaniu informacji o użytkownikach do podsuwania im spersonalizowanych treści, ponieważ może to sprzyjać manipulacji i wykorzystywaniu ich słabości.

Strategicznym celem sprawy wytoczonej Facebookowi przez SIN jest właśnie przyczynienie się do stworzenia takich rozwiązań. W tym kierunku idą również składane przez Panoptykon propozycje poprawek do projektu DSA. Fundacja bierze udział w pracach legislacyjnych i namawia unijnych decydentów do przyjęcia regulacji, która w jak największym stopniu będzie chronić prawa użytkowników platform (zwłaszcza tych największych na rynku), a nie tylko interesy ich właścicieli.

Więcej o sprawie SIN vs Facebook na stronie Panoptykonu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną