Szczyt cen, granica możliwości i horyzont oddziaływania. Czy rząd jest w stanie walczyć z inflacją?
Według szacunków ekonomistów wpływ zapowiedzianych działań na tempo inflacji będzie niewielki. Po co więc rząd decyduje się na cięcia w podatkach i co można było zrobić lepiej?
Czytaj także: Rządowy pakiet antyinflacyjny drożyzny nie powstrzyma
Szczyty, pagórki i ścieżki cen
Obniżki niektórych podatków obciążających paliwa, energię elektryczną i gaz skumulują się w I kw. 2022 r. Według wstępnych szacunków różnych ośrodków przyczynią się one do spadku inflacji o ok. 1,15 (Polski Instytut Ekonomiczny) do 1,5 pkt. proc. (PKO BP) w pierwszych trzech miesiącach roku. Wydawać by się mogło, że to dużo, ale… najpewniej inflacja będzie wówczas oscylować w okolicach 8 proc., więc dzięki ulgom na zakup energii i jej nośników spadnie do 6–7 proc. To wciąż bardzo dużo. Co więcej, nie należy się spodziewać, że same paliwa czy rachunki za prąd obniżą się z tego tytułu. One tylko wzrosną nieco mniej, niż gdyby rząd obniżek nie wprowadził.
Mamy więc przed sobą szczyt inflacji w okolicy przełomu roku, tylko nieco niższy, niż gdyby rząd zachował bierność. Na razie z zapowiedzi (nie mają jeszcze formalnej postaci projektów ustaw czy rozporządzeń) wynika, że poszczególne ulgi będą obowiązywać przez trzy, sześć lub 12 miesięcy. Tu należy się aprobata – wycofanie każdej z tych ulg momentalnie podnosi inflację o kilka dziesiątych punktu procentowego, więc gdyby wszystkie przestały obowiązywać z dnia na dzień, inflacja natychmiast wzrosłaby o 1–1,5 pkt. proc. Różny czas wygaszania ulg pozwala „rozsmarować” ten efekt w czasie.