Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Kontrolerzy lotów nie przychodzą do pracy. Nie polecimy na majówkę?

. . jeshoots.com / Unsplash
Zbuntowani kontrolerzy lotów straszą paraliżem ruchu na majówkę. Rząd już im trochę ustąpił, ale porozumienia wciąż nie ma.

Taktyka negocjacyjna czy pokaz siły? W ostatnią sobotę i niedzielę wiele lotów na stołeczne lotniska (Chopin i Modlin) i z tych portów było opóźnionych nawet o 2–3 godziny. Brakowało kontrolerów, bo wielu z nich wzięło zwolnienia. To może być dopiero przedsmak prawdziwych kłopotów, gdyż z końcem kwietnia większość kontrolerów obsługujących przestrzeń powietrzną wokół stolicy planuje odejść z pracy.

Czytaj także: Czy Rosja zemści się na światowym lotnictwie?

Rośnie liczba niebezpiecznych zdarzeń na niebie

Formalnie nie ma mowy o strajku, ale efekt tego protestu może być podobny. Chodzi głównie o pieniądze, chociaż nie tylko. Poprzedni prezes Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej Janusz Janiszewski zmienił zasady wynagrodzeń w tej kluczowej dla zarządzania ruchem lotniczym instytucji. Twierdził, że z powodu pandemii trzeba obciąć kontrolerom bardzo wysokie zarobki, bo PAŻP musi oszczędzać, skoro liczba lotów spadła. A przychody Agencji pochodzą właśnie z opłat od przewoźników.

Według Janiszewskiego kontrolerzy zarabiali nawet po 100 tys. zł brutto miesięcznie, a teraz ich maksymalne zarobki miałyby nie przekroczyć 45 tys. Jednak związkowcy reprezentujący kontrolerów na nowe warunki nie chcieli się zgodzić. Krytykują też pracę w pojedynkę zamiast w parach i twierdzą, że to rozwiązanie bardzo niebezpieczne. Przekonują, że na polskim niebie rośnie liczba incydentów, czyli niebezpiecznych zdarzeń. Impas w negocjacjach zmusił rząd do poważnego ustępstwa.

Majówka bez latania

Ze swojego stanowiska został odwołany pod koniec marca Janusz Janiszewski, a zastąpiła go Anita Oleksiak. Jednak ta zmiana na razie nie doprowadziła do zakończenia sporu. Większość stołecznych kontrolerów nie wycofała swoich wypowiedzeń. Jeśli nie zrobią tego do końca kwietnia, to w majówkę mnóstwo lotów z i do Warszawy zostanie po prostu odwołanych. Nieliczne da się przekierować na inne lotniska, ale one nie mają przecież możliwości zastąpienia dwóch stołecznych portów.

Czytaj także: Przyziemne kłopoty lotniska Chopina

Spór w PAŻP trwa od dłuższego czasu. Niestety, nadzorujący tę instytucję minister infrastruktury zainteresował się problemem, dopiero gdy jesteśmy w przededniu paraliżu ruchu lotniczego. Co gorsza, nie ma żadnych scenariuszy awaryjnych, jeśli nie uda się porozumieć ze zbuntowanymi kontrolerami. Tymczasem branża lotnicza i turystyczna właśnie odradzają się po dwóch latach pandemii. Masowe odwoływanie lotów byłoby dla niej kolejną katastrofą, za którą może zapłacić zresztą podatnik, bo linie już teraz straszą pozwami o odszkodowanie. Kto planuje loty w najbliższym czasie ze stolicy, ten musi być przygotowany na każdą ewentualność.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną