Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Czy Parlament Europejski wykolei elektryfikację aut w Unii?

Samochód elektryczny w Berlinie Samochód elektryczny w Berlinie Karl-Heinz Spremberg / imageBROKER / Forum
7–9 czerwca Parlament Europejski przyjmie stanowisko w sprawie nowych limitów emisji CO2 dla samochodów osobowych i dostawczych. Od wyników tego głosowania zależy przyszłość polityki klimatycznej Unii – pisze autor z Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

Parlament Europejski będzie głosował nad wprowadzeniem celu 100-procentowej redukcji emisji z nowych samochodów do 2035 r. – po tej dacie możliwa będzie sprzedaż tylko samochodów elektrycznych bateryjnych lub wodorowych. Nowe standardy emisji to kluczowy element w planie redukcji emisji z transportu – jeden z elementów pakietu Fit for 55, którego celem jest osiągnięcie do 2030 r. 55-procentowej redukcji emisji w całej Unii. Bez tego z kolei nie uda się wypracować neutralności klimatycznej do 2050.

Emisje z transportu rosną nieprzerwanie od lat 90. zarówno w Polsce, jak i w całej UE. Samochody osobowe i dostawcze odpowiadają za ponad 50 proc. emisji gazów cieplarnianych w sektorze transportu. Bez radykalnych zmian w tym obszarze sukces polityki klimatycznej jest zagrożony. Odejście od silników spalinowych po 2035 r. daje jasny sygnał – firmom i obywatelom.

Czytaj też: Tesla z czerwoną flagą

Neutralność technologiczna czy klimatyczna?

Lobby przemysłu motoryzacyjnego w ostatnich miesiącach mocno pracowało nad europosłami, próbując przekonać ich do tego, by poluzowali propozycję 100-procentowej redukcji emisji przyjętą przez Komisję i Radę Europejską. Za obniżeniem norm lobbują nie tylko niektóre koncerny motoryzacyjne, ale też paliwowe i producenci części do napędów spalinowych. Bez produkcji silników spalinowych ich biznes będzie tracił sens.

Lobbyści silników spalinowych forsują obniżenie celu redukcji na 2035 r. do 90 proc. oraz wprowadzenie możliwości redukcji emisji dzięki produkcji i sprzedaży paliw syntetycznych, produkowanych na bazie wodoru, co da szansę na dalszą produkcję samochodów spalinowych. Skorzystają na tym te koncerny, które dalej będą czerpały zyski ze sprzedaży starych modeli spalinowych oraz koncerny zajmujące się wydobyciem i przetwarzaniem paliw kopalnych.

Rzecznicy silników spalinowych i paliw kopalnych mówią o zasadzie neutralności technologicznej i utrzymaniu miejsc pracy. Niestety zyskują zainteresowanie, na posiedzeniu europarlamentarnej komisji środowiska (ENVI) propozycja 100-procentowej redukcji emisji od 2035 r. przeszła różnicą ledwie dwóch głosów. Za obniżeniem celu redukcji głosowały zgodnie PiS (część frakcji EKR), PO i PSL (EPL).

Czytaj też: Ciężkie czasy dla producentów samochodów

Co oznaczałoby przyjęcie celu 90 proc.?

Po pierwsze, byłby to cios w politykę klimatyczną i krajowe cele redukcji. Dla Polski mógłby oznaczać duże kłopoty – koncerny mogłyby sprzedawać 10 proc. samochodów z silnikami spalinowymi, ale w dowolnym kraju UE. Niektóre państwa zostałyby skansenami spalinowej Europy. To zagrożenie dla innowacyjności w sektorze motoryzacyjnym i przeszkoda w rozwoju elektromobilności – Polska jest kluczowa w łańcuchu elektromobilnych dostaw.

Po drugie, cel 90 proc. oznaczałby dodatkowe koszty, których można uniknąć. Przedłużyłby problem utrzymywania rozbudowanej infrastruktury tankowania dla aut spalinowych. Europejska gospodarka nadal byłaby zależna od importu paliw kopalnych. Przykład Rosji pokazuje, jak bardzo to ryzykowne. Rosyjską ropę zastąpi surowiec z Arabii Saudyjskiej, Iranu czy Wenezueli – żadne z tych państw nie gwarantuje stabilności i przewidywalności dla gospodarki.

Po trzecie, odsunięcie w czasie całkowitej redukcji oznacza chaos – jak swój rozwój mają planować firmy z sektora motoryzacyjnego dla tak małego rynku samochodów spalinowych? Kosztowne badania i innowacje mają sens tylko przy efekcie skali. Co więcej, do debaty nad 100-procentową redukcją emisji Unia wróciłaby już w 2028. Dekarbonizację samochodów można odłożyć o kilka lat, ale nie zatrzymać.

Czytaj też: Fit for 55. Wyboista droga do nowej zielonej UE

Branża jest gotowa na zmianę

Same koncerny samochodowe już dzisiaj deklarują przejście w 100 proc. na samochody elektryczne. Opel, Ford, Mercedes, Audi, Renault, Fiat, Volvo i Peugeot zapowiedziały, że w pełni zelektryfikują produkcję do 2030 r. – pięć lat przed proponowaną datą. Zsumowane dobrowolne deklaracje redukcji emisji zgłaszane przez europejskich producentów są ambitniejsze od obecnej propozycji Komisji Europejskiej.

Koncerny samochodowe, podobnie jak w przypadku wcześniejszego zaostrzania norm emisji, mogą się do tego przystosować. To nie bariera technologiczna jest problemem. Przedłużenie możliwości produkcji aut spalinowych to kwestia konkretnych zysków z eksploatacji istniejących linii produkcyjnych kosztem klimatu i jakości powietrza.

Czytaj też: Nie mamy narodowego auta, ale mamy baterie

Polskie interesy są elektryczne

Przedłużenie możliwości produkcji samochodów spalinowych tylko opóźni transformację sektora motoryzacyjnego. Polska nie ma w tym interesu gospodarczego – jesteśmy dużym producentem części, ale w kraju działa stosunkowo mało fabryk samochodów. Dodatkowo część z nich już przestawia się na produkcję aut elektrycznych. Na nowej mapie przemysłowej Europy Polska ma silną pozycję w kategorii elektromobilności – pod Wrocławiem działa największa europejska fabryka ogniw do baterii samochodowych, w planach są kolejne inwestycje w ich produkcję i recycling.

Działają u nas dwie izby zajmujące się elektromobilnością – Polska Izba Rozwoju Elektromobilności i Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych. Polska jest też liderką w produkcji elektrycznych pojazdów w innych segmentach – eksportujemy najwięcej elektrycznych autobusów w UE. Ekoenergetyka z Zielonej Góry jest czołową europejską firmą zajmującą się budową infrastruktury ładowania. Można by długo wymieniać, jak zwiększa się nasz potencjał w tej dziedzinie. Już dzisiaj elektromobilność to tysiące nowych miejsc pracy w wysoce innowacyjnej gałęzi gospodarki.

Niebagatelne znaczenie mają też koszty, jakie ponosimy w obecnej sytuacji. Emisje z transportu przyczyniają się do fatalnej jakości powietrza. W miastach ruch samochodowy stanowi większość emisji tych zanieczyszczeń. To przekłada się na trudne do oszacowania koszty społeczne i ekonomiczne. Zła jakość powietrza wpływa na 45 tys. do nawet 90 tys. przedwczesnych zgonów rocznie. To miliardy złotych strat dla gospodarki oraz zwiększone nakłady na służbę zdrowia.

W naszym interesie jest możliwie szybkie wycofanie z obiegu aut spalinowych. Do Polski co roku trafia ok. 1 mln samochodów używanych – im szybciej 15-letnie diesle zostaną zastąpione przez samochody elektryczne, tym zdrowiej dla nas wszystkich. 100-procentowy cel redukcji emisji wydatnie przyspieszy odchodzenie od aut spalinowych.

Czytaj też: Fotowoltaiczny boom

Jak zagłosują posłowie

Posłowie będą w głosowaniu nad nowymi standardami emisji CO2 decydowali o przyszłości. Chodzi tu o krajową gospodarkę, przyszłość planety, o zdrowie obywatelek oraz obywateli. Nie jest pewne, czy zapis zyska większość w głosowaniu plenarnym. Jeśli polskie posłanki i posłowie opowiedzą się za obniżeniem progu ambicji do 90 proc., skażą nas na kolejne dekady w spalinach i podkopią fundament polityki klimatycznej. Skuszeni argumentami o ratowaniu miejsc pracy mogą zamienić polski sektor motoryzacyjny w spalinowy skansen.

Będzie to też głos wbrew ponadpartyjnemu konsensusowi – styczniowy sondaż IBRiS mówi, że 82 proc. Polek i Polaków przykłada dużą wagę do troski o środowisko naturalne. Głosowanie odbędzie się na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego 7–9 czerwca 2022.

Czytaj też: Stary golf szwagra, hybryda czy elektryk. Naukowcy sprawdzili, co lepsze

Autor jest pracownikiem Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną