Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Drożyzna odbiera apetyt. Inflacja bije kolejny rekord, stać nas na coraz mniej

Ceny w lutym 2023 r. były średnio o 18,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Ceny w lutym 2023 r. były średnio o 18,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. xxxPATRIK / PantherMedia
Takiej inflacji nie mieliśmy od 26 lat, w lutym tempo wzrostu cen wyniosło aż 18,4 proc. w porównaniu do lutego 2022 r. Rekordzistką jest żywność, której ceny wzrosły w ciągu roku aż o 24 proc., wyprzedzając paliwa i transport (23,7 proc.) oraz koszty utrzymania mieszkania (wzrost o 22, 7 proc.).

Ekonomiści mają nadzieję, że osiągnęliśmy szczyt, teraz ceny będą rosły wolniej. Co to znaczy wolniej? Ci, którzy nie pamiętają ze szkoły, co to jest „procent składany”, teraz przerabiają tę lekcję na własnym domowym budżecie. Weźmy warzywa, których ceny wzrosły w ciągu ostatniego roku o prawie 21 proc., ale jak weźmiemy pod uwagę ceny z 2021 r., to podwyżka wyniosła już aż 36 proc. Wolniejsze temp wzrostu cen w nadchodzących miesiącach oznacza, że ceny urosną o następne kilkanaście procent, a więc – w ciągu dwóch lat podwyżka wyniesie nawet 50 i więcej procent. Komu w tym samym czasie aż o tyle wzrosły zarobki?

Hanna Cichy: Glapiński przemawia, a ja tęsknię za nudną polityką pieniężną

Cukier nie krzepi

Rekordzistą podwyżek wcale nie jest cukier, chociaż jego cena w ciągu roku wzrosła aż o 85 proc. Tym razem w cenowym wyścigu na prowadzenie wyszła cebula, która ściga się z marchewką, idą łeb w łeb – ich ceny wzrosły aż o 100 proc. Nad cenami nie tylko cebuli będziemy jednak płakać dłużej niż do wiosny. Co najmniej bowiem do nowych, jesiennych zbiorów. Cenę cebuli i marchwi w Polsce podbija zwiększony popyt na to warzywo na zachodzie Europy, eksporterzy wysyłają ją tam, gdzie jest droższa. Globalizacja.

O jajach żal mówić, zdrożały aż o 43 proc. Powodem nie jest większy popyt na nie, choć są symbolem Wielkanocy i muszą znaleźć się na każdym stole. Potem tańsze też nie będą. Kur niosek, nie tylko u nas, ale w całej Europie i na świecie, jest coraz mniej, wytrzebiła je ptasia grypa. Polski rząd jest wobec niej tak samo bezradny, jak wobec afrykańskiego pomoru świń, czeka aż sama przejdzie.

Skoro szybko drożeją jajka, a od wybuchu wojny oswajamy się z coraz wyższą ceną oleju, to musi zdrożeć majonez. Według portalu Dlahandlu.pl słoiczek 700 ml, za który przed rokiem płaciliśmy 5–6 zł, teraz kosztuje nas już 10 zł.

Czytaj także: Inflacja znów wzrosła, ciąg dalszy nastąpi

Pszenica tanieje, pieczywo drożeje

Według ostatnich danych GUS ponad średnią wyskoczyły także ceny pieczywa, które w ciągu roku zdrożało o ponad 30 proc. Zjadacze chleba, kupujący go codziennie, świetnie o tym wiedzą, GUS może co najwyżej zaskoczyć prezesa NBP, który twierdzi, że w jego sklepie chleb jest tani. Ale wystarczy zajrzeć na portale rolnicze, takie jak Farmer.pl, żeby mocno się zdziwić, bo tam autorzy alarmują, że pszenica gwałtownie tanieje, rolnicy tego nie wytrzymają.

Wielu z nich zamierza nawet pozwać do sądu… Henryka Kowalczyka, ministra rolnictwa, którego obarczają winą za straty. Zamierza tak zrobić nie tylko Bronisław Węglewski, prezes Izby Rolniczej Woj. Łódzkiego, pozew zbiorowy rozważa też m.in. „Solidarność” Rolników Indywidualnych woj. świętokrzyskiego – zapewnia jej szef Artur Konarski.

Rolnikom trudno odmówić racji. Uwierzyli ministrowi, który zapewniał ich po zbiorach, gdy ceny tony pszenicy sięgały 2 tys. zł, że będą jeszcze wyższe. Namawiał, żeby wstrzymali się ze sprzedażą ziarna, to zarobią więcej. Wielu go posłuchało, jest nie tylko ministrem rolnictwa, ale też wicepremierem. I się przejechali, od pewnego czasu pszenica nie tylko gwałtownie tanieje, ale też coraz trudniej ją sprzedać. Stąd ta złość rolników na ministra, że nie wiedział, co mówi.

Przyczyna obniżania ceny ziarna jest znana. Polski rynek zalało ziarno z Ukrainy, które powinno być wysłane do krajów Afryki Północnej, ale my sobie z tym nie radzimy. Już od prawie roku. I co w tym czasie wymyślił minister wicepremier Kowalczyk? Żeby rolnikom zrekompensować straty spowodowane nieudolnością rządu z pieniędzy podatników.

Czytaj także: Gospodarka silnie hamuje, wkrótce będziemy szorować po dnie

Tak więc w Polsce pszenica jest za tania, co krzywdzi jej producentów, ale mąka ciągle drożeje, co uderza mocno po kieszeni konsumentów. Z kieszeni podatników straty mają być zrekompensowane tylko rolnikom, bo to od ich głosów zależy wynik nadchodzących wyborów. Konsumenci tracą podwójnie.

Zarobki zostały w tyle

Według portalu Dlahandlu.pl nadchodzące Święta Wielkanocne będą droższe, bo nie ma na czym zaoszczędzić. Jedna osoba będzie musiała wydać od 250 do 350 zł więcej. Kłopot polega na tym, że po świętach taniej nie będzie. O czym po lekcji o tym, co to jest procent złożony, już doskonale pamiętamy.

Dla nauczycieli, pracowników socjalnych czy sądowych oraz całej tzw. sfery budżetowej, której zarobki od lat są prawie zamrożone albo rosną o kilka procent, oznacza to błyskawiczną degradację finansową. Prościej mówiąc – nędzę. Pracując, często intensywnie, nie są w stanie zapewnić środków utrzymania własnej rodzinie. O dochodach rodzin żyjących z zasiłków, jak obecnie protestujący w Sejmie opiekunowie osób z niepełnosprawnościami, nie warto nawet wspominać.

„Nawijki” premiera, że przecież do niedawna średnie zarobki doganiały albo nawet wyprzedzały tempo wzrostu cen, mogą tylko irytować. Inflacja spowodowała, że grupy nie tak dawno temu jeszcze aspirujące do klasy średniej, już się nią nie czują, ich zarobki zepchnęły je niżej. Rośnie rozwarstwienie dochodowe, bo siła nabywcza wielu wyraźnie się skurczyła, ale są też i tacy, jak przysłowiowi informatycy, których brakuje, więc mogą żądać więcej.

Ekonomiści pocieszają, że najgorsze za nami, ale to nie znaczy, że – jeśli sprawdzą się prognozy, że osiągnęliśmy szczyt inflacyjny – od marca zacznie nam się poprawiać, nasza sytuacja finansowa się polepszy. Obniżenie tempa inflacji, gdy do niego dojdzie, oznaczać będzie po prostu, że pogarszać będzie nam się wolniej. Gospodarka hamuje.

Czytaj także: To ma być cud gospodarczy? W portfelach go nie widać

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną