Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Interwizja

Przybywa ludzi, którzy nie mają w domu telewizora, bo wystarczy im komputer i łącze internetowe. Tymczasem to atrakcyjna publika - wielkomiejska, zamożna i dobrze wykształcona. Dlatego media zaczynają trudną walkę o ich względy.
Artur i Agnieszka to modelowy przykład 30-latków, którym się udało. Wykształceni, dobrze zarabiający, oboje pracują w zagranicznych firmach. Właśnie się urządzają. Przede wszystkim zadbali o szybkie łącze internetowe. Telewizora w ogóle nie planują. – Potrzebę kontaktu ze światem zaspokajają dwa laptopy bezprzewodowo podłączone do sieci – tłumaczą. Większość dzienników TV, nadawanych przez tradycyjne stacje telewizyjne, równocześnie trafia na wizję i do sieci. Dlatego codziennie zaglądają na strony TVN24 i TVP. Kinowe hity ściągają spiratowane z USA już kilka godzin po premierze. Najnowsze odcinki popularnych seriali – „Zagubionych” czy „24 godziny” oglądają na rok, dwa przed ich emisją w krajowych stacjach. – Jesteśmy bardziej na bieżąco niż widzowie w Polsce – mówią, choć wiedzą, że to na bakier z prawem.

Artur i Agnieszka to przedstawiciele nowej, ale szybko rosnącej grupy odbiorców mediów, zwanych sieciowidzami lub interwidzami. Nie oglądają telewizji, nie słuchają radia, do kina chodzą w celach towarzyskich. Ich pojawienie się przewraca sposób funkcjonowania mediów show-biznesu. Zaburza się w ten sposób m.in. tradycyjna ścieżka dystrybuowania filmów (a więc i zarabiania) wypracowana przez Hollywood: najpierw kina, potem wydanie na DVD, potem w płatnych telewizjach, po paru latach w innych stacjach. Sieciowidz nie da nikomu zarobić, bo zazwyczaj za darmo ściągnie piracki film. Dla tradycyjnej stacji TV sieciowidz to trudny orzech do zgryzienia. Nie uznaje ramówki i sztywnych godzin emisji programu. Jako istota zapracowana ogląda wtedy, kiedy ma czas. I to program ma się do niego dostosować. Przestaje istnieć pojęcie prime-time – pory najwyższej oglądalności wypełnionej reklamami.

Ta nowa grupa widzów to zazwyczaj osoby mieszkające w dużych miastach, otwarte na technologiczne nowinki i gadżety, z dochodami powyżej średniej krajowej. A więc publiczność idealna. Trzeba jej tylko stworzyć oferty.

Od sierpnia próbę tę podjął nowy serwis Fulmido.pl, przygotowany przez portal Interia.pl. – To pierwsze miejsce w polskiej sieci, gdzie można kupić lub wypożyczyć legalnie filmy oraz muzykę. Wszystko z domowego komputera – mówi Wojciech Kaliński z Interii. Film jest też tańszy niż w tradycyjnych wypożyczalniach – średnio po 7–8 zł. Po pobraniu plik zostanie zapisany na dysku komputera i pozostanie aktywny tak długo, na ile wykupiliśmy licencję. Gdy licencja wygaśnie, nie będzie się dało go odtworzyć. Twórcy portalu zapowiadają, że znajdzie się w nim 600 filmów i teledysków, ponad milion utworów muzycznych (przeniesionych ze sklepu z muzyką Melo.pl, również własności Interii), 500 audiobooków.

Fulmido bardzo szybko będzie miało konkurencję. Lada chwila wystartuje internetowa wypożyczalnia i sklep z filmami www.netino.pl. Miał ruszyć już w zeszłym roku, ale premiera ciągle się opóźnia. Plany sprzedawania multimediów w sieci ma też giełdowa spółka informatyczna ATM. Współpracuje przy tym z dystrybutorem kinowym Monolith. Przygotowany przez nich serwis www.cineman.pl na razie sprawia jednak wrażenie niedopracowanego. Od kilku miesięcy działa też platforma z materiałami telewizyjnymi Onetu (www.onet.tv). Większość materiałów jest tam darmowa, zaś portal ma utrzymywać się z reklam.

Niestety w internetowych sklepach z legalnymi multimediami jeszcze nie zobaczymy największych hitów światowego kina. Przyczyną jest opór polskich dystrybutorów filmowych, którzy nie chcą w ten sposób sprzedawać najlepszych pozycji. Internetowcy mówią: my dajemy nasz system komputerowy, wy dajecie filmy, a zyskami się podzielimy. Dystrybutorzy mówią: jeśli chcecie pokazywać nasze filmy, to najpierw z góry za to zapłaćcie. Znacznie mniej oporów mają koncerny muzyczne, które zrozumiały, że albo postawią na sprzedaż piosenek w sieci, albo zginą.

Polityka 34.2007 (2617) z dnia 25.08.2007; Rynek; s. 45
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną