Pociąg do burzenia
PKP ma pod górkę pod Jasną Górą. Za duży, za drogi, do zburzenia? Mieszkańcy bronią dworca
Ponad 5 tys. podpisów zebrał już komitet „Nasz Dworzec. Wspólna Sprawa!”. Jego cel: nie dopuścić do wyburzenia częstochowskiego dworca kolejowego, którego dalsze losy budzą w tym 200-tysięcznym mieście ogromne emocje. Wydawałoby się, że walka części mieszkańców jest już przegrana, bo niedawno PKP podpisało z wykonawcą umowę na rozbiórkę dotychczasowego dworca i budowę na jego miejscu nowego, znacznie mniejszego. Jednak protestujący nie składają broni. Mają nadzieję, że skoro wyburzenie planowane jest dopiero na dalszym etapie prac (za dwa lub trzy lata), zdołają je jeszcze powstrzymać.
Pozbycie się starego dworca nie byłoby pewnie tak kontrowersyjne, gdyby rzeczywiście był stary, a do tego w złym stanie. – Jednak tak nie jest. Chodzi przecież o postmodernistyczny budynek, oddany do użytku w 1996 r. – ewenement na skalę Polski, bo w tamtych czasach mieliśmy do czynienia z zapaścią inwestycyjną. Tymczasem na nowy dworzec w Częstochowie nie szczędzono pieniędzy. Miało być reprezentacyjnie i na bogato, więc planowano z rozmachem i używano dobrych materiałów, np. włoskich marmurów. Nie zawsze o niego należycie dbano, ale z pewnością nie można o nim powiedzieć, że to ruina – mówi Piotr Pałgan z lokalnego stowarzyszenia Grupa Elanex.
Kolejarze przekonują, że dworzec w Częstochowie jest za duży, a przez to zbyt drogi w utrzymaniu. Narzekają na brak najemców – sporo lokali rzeczywiście jest niewykorzystanych, bo leżą na uboczu i nie przechodzą obok nich pasażerowie. Społecznicy odpowiadają, że remont jest dworcowi rzeczywiście potrzebny, ale na pewno nie wyburzenie. Przypominają, że na dworcu siedzibę ma np. lokalna szkoła baletowa, a jego duże przestrzenie można by na większą skalę wykorzystywać w celach kulturalnych czy edukacyjnych.