Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Piękna i bestie

W trasie z Behemothem

Dymy spowiły scenę – ognia!!! Dymy spowiły scenę – ognia!!! Stanisław Ciok / Polityka
Behemoth został ugodzony. W serce. Stało się to w chwili, gdy Doda, wybrała sobie za partnera Nergala, króla mroku, lidera tego deathmetalowego zespołu.

Be-he-moth! Be-he-moth! – tłum fanów pod sceną zaczyna falować. W takt skandowanych słów potrząsają wyciągniętymi w górę rękoma. Palce dłoni układają się w znak rogów.

Od początku trasy koncertowej Behemotha ścigał list Ryszarda Nowaka – samozwańczego obrońcy Polaków przed sektami. Do władz miast, w których zaplanowano występy, pisał on, że ten „czołowy zespół satanistyczny specjalizuje się w szydzeniu z uczuć religijnych chrześcijan”, znany jest z „publicznego niszczenia symboli religijnych, gloryfikacji morderstw, pochwały podpalania kościołów”. Domagał się odwołania imprez. W Krakowie sprawę potraktowano poważnie: koncert obserwowały na żywo policja i straż miejska. W Łodzi władze zaapelowały do właścicieli klubu o rezygnację z imprezy.

Wokalista, a zarazem gitarzysta grupy Adam Darski, znany jako Nergal, przekonuje: straszyć kogoś Behemothem to tak, jakby chciało się zaszczepić dziecku lęk przed nocą – żeby dobrze czuło się tylko w ciągu dnia. Noc i dzień. Czarny i biały. Dobro i zło. Oni nie chcą wybierać spośród tych skrajności. Świat jest złożony – o takim chcą i będą śpiewać.

Akcja Nowaka nie zaprząta więc głowy Nergala. Myśli krążą wokół innej osoby – skrytej teraz w loży VIP, dwa piętra nad sceną gdańskiego klubu Parlament. Z półmroku loży wyłaniają się tylko jej czarne, sznurowane buty do kolan.

Be-he-moth! Be-he-moth! krzyk fanów przebija się przez wiercące w trzewiach intro. Nergal, gitarzysta Patryk Sztyber, pseudo Seth (przez kumpli nazywany raczej Paździochem, bo imię egipskiego boga świata umarłych jakoś do niego nie pasuje), i basista Tomasz Wróblewski, pseudo Orion, stoją bez ruchu na scenie. Zza ich postaci wyłania się wycięty z blachy wielki dwugłowy orzeł trzymający w szponach Gwiazdę Chaosu. Statywy stojących przed nimi mikrofonów oplatają kobry, każdy wieńczy siedmioramienna gwiazda – heptagram, wewnątrz której znajduje się jakiś symbol. W heptagramie Oriona – księżyc, Setha – koło (słońce?), Nergala – oba te symbole. W czarnych strojach, zaprojektowanych i uszytych przez dziewczynę Oriona – Kasjopeję Michorowską, muzycy wyglądają demonicznie. Twarze wszystkich – także siedzącego za perkusją Zbigniewa Promińskiego, pseudo Inferno, pomalowane na czarno-biało, zastygły we wściekłym grymasie. Trudno rozpoznać w nich chłopaków, którzy jeszcze niedawno szykowali się do występu w garderobie.

Przygotowania zaczynają się zwykle na godzinę przed koncertem. Czasami Behemoth dzieli szatnię z innymi zespołami, które biorą udział w trasie. Kręcące się za kulisami długonogie piękności w miniówkach, kabaretkach i kozaczkach na szpilce mają wtedy na co popatrzeć: kilkunastu długowłosych, na kilku metrach kwadratowych, wśród porozwalanych na podłodze waliz i futerałów z instrumentami oraz strojów porozwieszanych, gdzie tylko się da. Choć w garderobie z reguły panuje przeciąg jak diabli, muzycy Behemotha ubrani wyłącznie w spodnie rozciągają się prezentując mięśnie i tatuaże.

Wyjątkiem jest Inferno, który torsu przed garderobianą publiką nie obnaża. Szczerze przyznaje, że walczy z ukrywanym pod czarnym golfem brzuszkiem: łyknie pół godziny przed każdym koncertem L-karnitynkę i po koncercie dwa kilo zrzucone. Parę piw i kilogramy znów wracają. Trr, trrr, trrrrr – rozgrzewa się na sucho pukając pałeczkami od perkusji we wszystko wokół. Trr, trr, trrrr przyłączają się perkusiści pozostałych zespołów. – Niee, nieee, nieeeee – przebija się przez nich rozśpiewujący się Nergal.

Gdy zbliża się moment wyjścia na scenę, w ruch idą szczotki do włosów i maszynki do golenia. Muzycy Behemotha wzajemnie podgalają sobie boki głów. – Kur... – rzuci co raz ktoś w garderobie, dając upust rosnącemu napięciu. – Panowie... – żartem mityguje ich najmłodszy w zespole, 29-letni polonista Orion. Stres dopada ich przed każdym show, ale przed tym w Gdańsku – rodzinnym mieście Nergala – miotali się w panice już od rana. To, że na koncert przyjdą kibicujący od lat muzycznej karierze syna państwo Darscy – było pewne. Podobnie z często uczestniczącą w koncertach żoną 31-letniego Inferno. Po raz pierwszy od 12 lat, odkąd Inferno gra w Behemocie, w akcji zobaczyć go zapragnęli także zwabieni medialną wrzawą wokół kapeli ojciec, jego żona i przyrodni brat.

Jeszcze tylko 37-letni Nergal, z wykształcenia historyk, przywdzieje rodzaj kirysu – zbroi ochraniającej korpus ciała – i owinie się w pasie sięgającą ziemi czarną sukmaną, jeszcze 30-letni Seth założy czarną kurtkę z niemieckimi żelaznymi krzyżami, nabijane stalowymi kolcami skórzane nagolenniki – ważące po 10 kg każdy i ciężkie buciory hiszpańskiej firmy New Rock – uwielbiane przez gwiazdy show-biznesu. Jeszcze tylko wprawnymi po setkach koncertów ruchami muzycy Behemotha wymalują twarze i ręce specjalnymi farbami i gotowe.

Be-he-moth! Be-he-moth!wrzask fanów ucina uderzenie perkusji. Stopa wali serią jak z karabinu. Dołączają gitary. – I – the Sun ov Man… (pisownia za oryginalnym tekstem Behemotha) – rozlega się potężny ryk Nergala. – Ja, słońce człowieka, potomek gwiezdnej rasy. Moja aureola upada i roztrzaskuje się o ziemię – oto jak mogę przynieść równowagę dla tego świata.

On sam nie potrafi wyjaśnić, jak wydobywa z siebie taki dźwięk. Znawcy tematu twierdzą, że stosowana przez niego technika, nazywana z angielskiego growlingiem, wymaga ogromnego treningu. Tajemnica tkwi w wykorzystaniu przepony. Gdyby ktoś chciał wyśpiewać takie dźwięki z samego gardła – po jednym koncercie straciłby na długo głos. Ale bez gardła też się nie da. Kilka dni wcześniej, w Poznaniu przed występem do klubu wzywano pogotowie, bo Nergal się przeziębił i nie mógł mówić. Lekarz dał mu leki, ale przede wszystkim kazał dbać o siebie.

W trasie to jednak trudne. Choćby sprawa scenicznych strojów: po każdym koncercie kompletnie mokre od potu, lądują w wielkich walizach i jadą do kolejnego miasta. Po przyjeździe na miejsce ekipa techniczna rozwiesza je natychmiast w garderobie, żeby choć trochę przeschły przed kolejnym show. Przychodzące do szatni dziewczyny Orion przeprasza potem z kurtuazją: – Sorry, śmierdzi tu koncertówkami. Przed koncertem ubrania są wciąż mokre, a jesienią i zimą – w dodatku obrzydliwie zimne. Dobrze, jeśli nie trzeba w nich czekać kilkanaście minut na wejście na scenę.

Po kilku minutach show jest już tak gorąco, że o mokrych i zimnych ubraniach żaden z muzyków nie pamięta. Słodkawy zapach pary wypuszczanej na scenę przez specjalne urządzenia miesza się z siarkowym zapachem ogni, które w finale pierwszego utworu wybuchają muzykom pod nogami.

Be-he-moth! Be-he-moth! – rozlega się znowu, gdy muzycy schodzą na chwilę ze sceny, by złapać po kilka łyków wody. Nergal ukradkiem zerka co chwilę ku loży, gdzie wciąż w bezruchu tkwią czarne, wiązane buciki do kolan. – Nie ma Boga. Jest człowiek. Demigod – wrzeszczy już po chwili ze sceny, zapowiadając kolejny kawałek. We trzech, z Orionem i Sethem, stojąc na ugiętych nogach, pochyleni do przodu zataczają głowami koła, to znów rzucają nimi w tył i w przód w szaleńczym headbengingu.

Kilka dni wcześniej Orion, który każdego wieczora gra dwa koncerty, bo w trasie bierze udział także jego druga kapela – Black River, trafił do szpitala. Diagnoza: whiplash – uraz kręgosłupa, jakiego doznają kierowcy, gdy inny pojazd uderzy w tył prowadzonego przez nich samochodu i głowa w ułamku sekundy odbije się o zagłówek, a później o klatkę piersiową. Takiego samego doznają zawodowo potrząsający głowami muzycy metalowi. Lekarz, do którego trafił w szpitalu Orion, żałował, że właśnie zrobił doktorat, bo byłby z tego doskonały temat na rozprawę doktorską. Pacjentowi powiedział jasno: można złagodzić skutki urazu chodząc w kołnierzu ortopedycznym i łykając tramal, ale najlepiej byłoby, gdyby Orion przestał kręcić głową. Tylko jak?

Be-he-moth! Be-he-moth! – rozlega się po zakończeniu kolejnego utworu i rozlegać będzie za każdym razem, gdy na chwilę ucichnie muzyka. Tłum pod sceną faluje w rytm skandowanych słów. Czarne wiązane buciki do kolan, w stronę których podczas każdej przerwy zerka Nergal, ani drgną. – Gdzie jest pieprzony hałas? Nie słyszę was! – wrzeszczy znów do fanów wokalista. – Hej! ej! ej! – odpowiadają mu wyrzucając w górę ręce ze znakiem rogów. Ci pod sceną twarze mają świecące od potu, część porozbierała się do pasa. Co chwila tłum unosi kogoś do góry, przesuwa na wyciągniętych rękach w kierunku sceny. Ręce, głowa, tułów, nogi przelatują przez barierkę oddzielającą widzów od sceny. Gdy w końcu cała postać znajdzie się już po drugiej stronie, przechwytują ją ochroniarze i z powrotem wciskają w tłum.

Ze sceny widać dokładnie całą publiczność. Przy „Decade of Therion” muzycy Behemotha starają się jednak na nią nie patrzeć. W Internecie, na YouTube, ktoś zamieścił alternatywną wersję utworu – podkładając zmienione słowa. Teraz, gdy Nergal w czasie koncertu śpiewa na przykład „We transgress the context of commonplacenes” [Przekraczamy kontekst powszechności], fani zastępują te słowa youtubowym: „Łyżwiarz wie, że kotek odkopał prezent”. Nergal skanduje zawarte w refrenie greckie egzorcyzmy: „ΑΠΟ ΠΑΝΤΟΣ ΚΑΚΟΔΑΙΜΟΝΟΣ” [Z dala wszystkie złe demony!], a fani wykrzykują: „Atos! Portos! Kaka demona!”. Muzykom trudno wtedy powstrzymać się od śmiechu. Często dla żartu Nergal także śpiewa wersję alternatywną.

Odkąd Behemoth, a zwłaszcza Nergal – za sprawą związku z Dodą – trafił na okładki kolorowych pism i stał się bohaterem popularnych rozrywkowych programów, na koncertach zaczęła pojawiać się nowa grupa publiczności: nie tańczą, nie machają głowami w headbengingu, nie tańczą pogo. Przyszli tylko popatrzeć z ciekawości. Nic dziwnego – skoro nawet dziennikarka jednej z kobiecych gazet zwierzyła się muzykom Behemotha, że wszystkie koleżanki z redakcji zazdrościły jej, że to właśnie ona ma robić z nimi wywiad, bo „Behemoth jest dziś trendy”.

Orion, Seth i Inferno zapewniają, że całe to zamieszanie wokół związku Nergala z Dodą w ogóle ich nie obchodzi. Boli ich tylko, gdy ktoś gada, że to chwyt marketingowy obliczony na zwiększenie ich popularności. Behemoth – wcześniej Baphomet – istnieje przecież od 1991 r., wydał dziewięć longplayów – dwa ostatnie od razu trafiły na listy najlepiej sprzedających się płyt w wielu krajach – także na prestiżową listę amerykańskiego „Bill-boardu”. Zespół wielokrotnie otrzymywał najważniejsze muzyczne nagrody, zagrał setki koncertów, ma wiernych fanów na całym świecie – a kto za granicą wie, kim jest Doda?

Be-he-moth! Be-he-moth! – skanduje nieustannie publiczność. Po kilku utworach muzycy Behemotha są już zupełnie mokrzy. Zlepione w strąki włosy podczas headbengingu rozmazały makijaż. Spod białej i czarnej farby prześwieca różowa skóra. Pot kapie z twarzy na gitary, palce ślizgają się po strunach. Co kilka kawałków obsługa techniczna musi wymieniać mokre instrumenty. W przerwie przed „Chant for Ezkaton” techniczni podają Nergalowi, Orionowi i Sethowi butelki z czerwoną cieczą. Muzycy nabierają jej do ust. Chwilę później, gdy na scenie wybuchną sztuczne ognie, wyplują ją – jakby pluli krwią. Czerwone strużki rozpłyną się po scenie.

Wszystkie elementy show zostały dopracowane w szczegółach wiele miesięcy wcześniej. Kilkanaście koncertów w Polsce to tylko niewielka część światowej trasy promującej nową płytę Behemotha – obliczonej na blisko dwieście koncertów. Przez kilka dni zespołowi towarzyszyli dziennikarze jednego z magazynów dla mężczyzn. Liczyli na reportaż o prawdziwych rockandrollowcach – z codziennymi balangami, alkoholem lejącym się strugami, nowymi panienkami w każdym hotelu. W końcu odpuścili zawiedzeni. Trasa Behemotha przypomina bowiem raczej maraton niż rockand-rollową balangę. Każdego dnia zespół gra w innym mieście. Przed koncertami odbywają się spotkania z fanami: krótka seria pytań albo nawet nie; potem autografy i zdjęcia. Podpis, pstryk, podpis… Setki razy. Czasami fan poprosi o podpis na jakimś nietypowym przedmiocie.

W łódzkim Empiku na przykład, gdzie spotkanie z zespołem odbywało się między półkami z komiksami dla dzieci z jednej strony, a religią i ezoteryką z drugiej, jeden z fanów poprosił Nergala o autograf na obrazku z Jezusem. Pokazywał potem kumplom: – Bez profanacji. Tylko wąsy domalował. Na długo muzycy Behemotha zapamiętają chłopaka, który poprosił ich, by złożyli podpisy na jego ciele i zapowiedział, że je sobie wytatuuje. Parę dni później pojawił się w innym mieście z gotowymi tatuażami.

Trochę czasu dla siebie muzycy mają właściwie tylko w drodze z miasta do miasta. W vanie, którym jeżdżą po Polsce, miejsca jest mało – koledzy są więc świadkami zarówno czułych telefonicznych rozmów, jak i kłótni z dziewczynami, rodzinami. Namiastkę intymności dają wysyłane późną nocą, po koncertach esemesy.

Be-he-moth! Be-he-moth! – wrzeszczy publiczność. Muzycy znów wychodzą na scenę. Orion ubrany w czarny, sztywny płaszcz do kostek, z czarnymi włosami zarzuconymi na twarz. Nergal w masce na twarzy – jak rzeźba bóstwa z kamienia. Zza maski jak z otchłani dochodzą słowa: – Jam ciemny jest wśród wichrów płomień boży/Lecący z jękiem w dal – jam głuchy dzwon północy… Publiczność słucha oniemiała. Koniec utworu: – I słońce – mój wróg słońce wschodzi wielbiąc Boga – wykrzykuje już razem z Nergalem. Reflektory na scenie gasną. Światła zapalone w klubie rozświetlają lożę VIP. Doda w czarnych wiązanych bucikach do kolan i czarnym kostiumie podkreślającym figurę wyjmuje z torebki puder i poprawia nienaganny makijaż.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną