Jest to inicjatywa słuszna, gdyż w jej wyniku piłkarze co prawda nadal będą słabo grali w piłkę, ale przynajmniej będą w stanie powiedzieć płynnie kilka ciepłych słów o swoich pracodawcach, dzięki czemu koszty ich szkolenia szybko się zwrócą. Istotne jest również, że piłkarzowi niepotrafiącemu na boisku wykonać jakiegoś trudnego zagrania, szkolenia stworzą możliwość opowiedzenia o tym w żywy i atrakcyjny sposób.
Specjaliści podkreślają, że umiejętność wypowiedzi to konieczność w dobie dynamicznego rozwoju klubowych telewizji, których kamery śledzą graczy wszędzie – na treningach, w szatni, w gabinetach prezesów, a nawet w łazience.
Nie da się ukryć, że powiedzenie bez zająknięcia się czegoś ciekawego w tym ostatnim miejscu to wyzwanie wymagające godzin szkolenia. Przedstawiciel jednej z firm szkolących deklaruje na łamach „Dziennika Gazety Prawnej”, że jest w stanie nauczyć polskiego piłkarza „poprawnego stosowania języka polskiego, płynności wypowiedzi, odpowiedniej intonacji, sztuki prowadzenia wątku”, a nawet „przekazywania śmiesznych historyjek”, co szczególnie ważne w naszej niewesołej piłkarskiej rzeczywistości. Nie będzie to łatwe, gdyż z badań wynika, że polscy piłkarze nie mają zbyt wiele do powiedzenia, na szczęście niektórzy dysponują sporym potencjałem, mają np. ciekawe fryzury, dzięki czemu dobrze nadają się do występów w telewizji. Można powiedzieć, że są to samorodne talenty, które trzeba tylko podszlifować i zadbać o to, żeby się nie zmarnowały.
Spece od szkoleń przyznają, że umiejętność mówienia po polsku może się przydać piłkarzowi nie tylko w trakcie kariery, ale i po jej zakończeniu. Dzięki temu w przyszłości mogą zostać radnymi, posłami lub senatorami, a nawet – jak bramkarz Radosław Majdan – przygadać sobie atrakcyjną partnerkę, z którą znajdą wspólny język.
Występ posła Chlebowskiego przed komisją hazardową pokazał, że człowiek dobrze wyszkolony może godzinami mówić przed kamerą bez żadnych zahamowań, w ogóle się przy tym nie pocąc.
Przykład Chlebowskiego powinien zachęcić do udziału w szkoleniach również działaczy klubowych, sędziów i obserwatorów PZPN. Gdyby osoby te podszlifowały umiejętność poprawnego stosowania języka polskiego, płynność wypowiedzi, intonację i sztukę prowadzenia wątku, na pewno usprawniłoby to przebieg śledztwa ws. korupcji w polskiej piłce. Niestety na razie wiele z tych osób z konieczności ogranicza się przed prokuratorem do przekazywania śmiesznych historyjek, w dodatku w taki sposób, że nikogo nie śmieszą.