Sterty wielkich, kolorowych kul rozjaśniają w podwarszawskiej gminie Lesznowola jesienny krajobraz. Pomarańczowe, zielone, żółte, białe, czerwone, nakrapiane albo w paski – ułożone na straganach, drabiniastym wozie, na paletach, w wiklinowych koszach. Pojawiają się we wrześniu, znikają dopiero przed świętami Bożego Narodzenia.
Gdy rolnicy wystawiają pierwsze stragany, proboszcz z miejscowej Parafii świętej Marii Magdaleny rozpoczyna przeciwko halloweenowym dyniom krucjatę. – W ostatnią niedzielę znowu nas krytykował w kazaniu – mówi Renata Liwińska. Liwińscy w tym roku mają największe zbiory. – Poganie jesteśmy, bo wycinamy dynie.
– Rzeczywiście mówiłem, że to pogański zwyczaj, i będę z tym walczył – mówi ksiądz dr Mirosław Cholewa. – Mamy piękną polską tradycję modlitwy za naszych zmarłych i nie powinniśmy adaptować pogańskich obrzędów, robić z Dnia Zadusznego jarmarku.
Księdzu nie podoba się więc amerykańska moda na lampiony z wydrążonej dyni, które mają odstraszać duchy na sposób pogański. Istotnie, Halloween wywodzi się z celtyckiego obrządku Samhain, gdy żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych. Ale obecna nazwa wywodzi się prawdopodobnie od All Hallows’ Eve (wigilia Wszystkich Świętych); w Irlandii Halloween jest świętem państwowym i to katoliccy emigranci zawieźli je do Ameryki, gdzie zdobyło niezwykłą popularność, zyskując wymiar popkulturowy.
Być może w Polsce konfuzję budzi to, że zapożyczony Halloween, który przypada na noc 31 października, nakłada się na Wszystkich Świętych (1 listopada) i Dzień Zaduszny (Zaduszki, Święto Zmarłych, 2 listopada), bardzo szczególnie przez Polaków obchodzone (począwszy od historycznych Dziadów).