Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zapraszam do mojej wizji

Maciej Skorża, waleczny trener Legii

Legia zaistniała w Europie, gra widowiskowo. Oczekiwania i nadzieje urosły mocno. Na razie Maciejowi Skorży jeszcze się nie przyśniło, że im sprostał. Legia zaistniała w Europie, gra widowiskowo. Oczekiwania i nadzieje urosły mocno. Na razie Maciejowi Skorży jeszcze się nie przyśniło, że im sprostał. Kamil Piklikiewicz / EAST NEWS
Został Trenerem Roku 2011. Teraz 39-letni Maciej Skorża walczy z Legią Warszawa w Lidze Europejskiej i o mistrzostwo Polski. I kto by się spodziewał?
Maciej Skorża mówi o piłce, czyta o piłce, myśli o piłce i ogląda piłkę na okrągło.Rafał Rusek/newspix.pl/BEW Maciej Skorża mówi o piłce, czyta o piłce, myśli o piłce i ogląda piłkę na okrągło.

Maciej Skorża mówi o piłce, czyta o piłce, myśli o piłce i ogląda piłkę na okrągło. Miewa nawet piłkarskie sny (czasem prorocze). Te sny bywają przykre, ale nawet w najgorszym nie śniło mu się to, co miało wydarzyć się wiosną 2011 r.

Legia kończyła fatalny sezon (11 porażek) i grała nijak. Zdaniem władz klubu Skorży nie udało się stworzyć drużyny godnej nowego stadionu, a od graczy sprowadzonych za 2,5 mln euro – wyegzekwować ich potencjału. Wiedział, że będzie musiał odejść, bo za jego plecami negocjowano kontrakt z nowym szkoleniowcem ze Słowacji. Był zszokowany faktem, że nikt mu tego oficjalnie nie zakomunikował.

Jeszcze większy szok wywołała decyzja prezesa klubu o tym, że jednak zostaje (zdziwiony był także słowacki szkoleniowiec). Uznano, że takie wyjście będzie tańsze dla borykającej się z problemami finansowymi Legii. Wiadomość przekazał Skorży dyrektor klubu, który jeszcze kilka dni wcześniej chciał się go pozbyć. Trenera nikt o zdanie nie pytał, bo i tak obowiązywał go ważny kontrakt. – Czułem potworny stres, to była sytuacja na granicy upokorzenia. Nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie – mówi Skorża.

Jego zdaniem władze Legii i właściciele z ITI padli ofiarą hurraoptymistycznego podejścia do rzeczywistości. Mieli nowy stadion, nowiutką drużynę i młodego, zdolnego trenera. Byli pewni sukcesu, chociaż Skorża od początku czuł, że oczekiwania są mocno na wyrost.

Drużyna była źle skomponowana, o jej sile mieli stanowić młodzi obcokrajowcy nieznający języka, o polskiej lidze nie mówiąc. Chcąc wymusić efektowną grę, postawił im wymagania, którym nie mogli sprostać. – Kiedy po sparingach we Francji wróciłem do domu, powiedziałem żonie: Słuchaj, to będzie piękna katastrofa.

Po doznanym upokorzeniu może i odszedłby, gdyby nie to, że w szatni Legii właśnie zaczęły się dziać fajne rzeczy. Zwykle trener na wylocie zupełnie traci kontrolę nad drużyną, tymczasem u chłopaków, którzy codziennie czytali, że go już w Legii nie ma, rosła wola walki i charakter. Nie mógł tego tak zostawić.

Przełknął upokorzenie i dalej robił swoje, wiedząc, że każdy kolejny mecz może być dla niego ostatnim. I wtedy zdarzył się cud – po niesamowitym meczu Legia wygrała 3:2 ze Spartakiem w Moskwie, awansując do fazy grupowej Ligi Europejskiej. A potem od końca września do połowy listopada w siedmiu kolejnych ligowych meczach nie straciła bramki, odnosząc pięć zwycięstw. Okazało się, że czas Skorży w klubie się nie skończył, ale dopiero zaczął.

Zawód reżyser

Kiedy w 2000 r. 28-letni Skorża obejmował Amicę Wronki, był najmłodszym trenerem w I lidze. Przed czterdziestką zdążył być asystentem Pawła Janasa na mundialu w Niemczech, z Groclinem Grodzisk Wielkopolski zdobył Puchar i Superpuchar Polski, a z Wisłą Kraków dwa mistrzostwa.

Kontakt z piłką zaczął zwyczajnie, od kopania. Jako chłopak (ur. w 1972 r. w Radomiu) przyuczał się w Radomiaku na stopera. Kariery nie zrobił, już jako junior zorientował się, że brakuje mu potencjału. Z powodu astmy na boisku gasł szybko, po kwadransie gry „oddychał rękawami”. W drużynie stołecznej AWF głównie bywał rezerwowym, wchodził na ostatnie minuty. Skończył na III lidze w wieku 23 lat, gdy inni się dopiero rozpędzali.

Nie pamięta, kiedy dokładnie zdał sobie sprawę z tego, że w piłce najbardziej pasjonuje go kierowanie innymi. – Zawsze podobała mi się rola kogoś, kto stoi z boku, ale pociąga za sznurki, ogarnia całość – wspomina.

Jako 14-latek zaczął podglądać w Radomiaku trenera trampkarzy Roberta Śledzia. Na zajęciach nie rozstawał się z długopisem i zeszytem w kratkę. Zapełniał go uwagami szkoleniowca, własnymi obserwacjami, szkicami, wykresami i schematami taktycznymi.

W szóstej klasie podstawówki Maciej wszystko miał przemyślane, poukładane i zaplanowane. Wiedział nawet, jaki ogólniak skończy i że będzie to najlepsze w Radomiu Liceum Kochanowskiego, gdzie zaczynały się poważne inteligenckie kariery, skąd wychodziła w świat porządna klasa średnia.

Jedna z nauczycielek zapytała wprost: Po coś ty, chłopaku, tu przyszedł? Uważała, że jeśli ktoś chce być trenerem, nie musi kończyć tak dobrej szkoły, może nawet żadna szkoła nie jest mu potrzebna. Mama, ojciec (dyrektor) i wujowie (dyrektorzy plus jeden generał) podniesionymi głosami tłumaczyli, że trener piłkarski to tragedia, a nie zawód. Chcieli, żeby został lekarzem, dlatego gdy za pierwszym razem z powodów zdrowotnych nie dostał się na AWF, mama był szczęśliwa. Teraz pójdziesz na medycynę, ogłosiła. Nie posłuchał i poszedł na przechowanie do Studium Nauczycielskiego (kierunek WF), a po roku został studentem AWF.

Gry trenerskie

Kiedy w 1993 r. jako student AWF odpowiedział na ogłoszenie i dostał w Legii pracę trenera młodzieży, uznał, że jest o krok bliżej życiowego celu. Krok nie był milowy. Boisko na Fortach Bema było prostokątem piachu, który przed meczami polewało się wodą, żeby dzieciaki nie dostały pylicy, a trenera utrzymywano z płaconych przez rodziców składek. Jeśli składki nie spływały, trener ledwo dociągał do pierwszego.

Przełomem okazał się staż u Pawła Janasa, trenera Wielkiej Legii grającej wtedy w Lidze Mistrzów. Skorża miał spędzić u niego dwa tygodnie, został dwa lata. Zainteresował Janasa umiejętnością matematycznego czytania gry, zwłaszcza robionymi przez siebie statystykami. – Brałem kasetę z meczu, wybierałem sobie jednego, dwóch zawodników i liczyłem, ile mieli dryblingów, strat, dośrodkowań, przechwytów, co dawało precyzyjny obraz ich gry – wyjaśnia Skorża. Dzisiaj o wiele szybciej i efektywniej robią to komputery, ale wtedy było to rozwiązanie świeże.

Być może w tym okresie zrodziła się w środowisku opinia o Skorży jako trenerze mózgowcu, posługującym się w pracy statystyką, potem także analizami komputerowymi. Mogła wziąć się stąd, że w latach 90. był pierwszym trenerem, który przed trzydziestką wszedł w ligową piłkę. Komputer poznał na studiach, tymczasem ówczesna czołówka trenerska, ludzie około pięćdziesiątki, zawodowcami stali się przed erą komputerów. Byli przekonani, że poradzą sobie bez nich.

To było hermetyczne środowisko, kilkanaście osób wymieniających się w klubach I ligi. Wejść do ich grona było bardzo ciężko, mnie się udało dzięki Pawłowi – tłumaczy Skorża.

Miał szczęście, na pierwszy zagraniczny staż do Włoch wyjechał dzięki pomocy Władka Żmudy, byłego piłkarza, którego poznał przez Janasa. Przyznaje, że pomoc, jaką dostał od Żmudy, w środowisku trenerów nie zdarza się często. Wokół piłki ciśnienie jest duże, dlatego przyjaźnie to rzadkość, dominuje rywalizacja. Walka toczy się na boisku i poza nim, czasem jest podszyta niechęcią, zazdrością, ostentacyjnym lekceważeniem rywala. Niektórzy trenerzy ze sobą nie rozmawiają, nie podają sobie po meczu ręki. W najgorszej sytuacji bywają szkoleniowcy na wylocie. Do prezesów dzwonią telefony od życzliwych, uruchamia się zaprzyjaźnionych dziennikarzy, rodzinę i bliskich mobilizuje do wrzucania do sieci nieprzyjaznych postów.

Skorża mówi, że cały czas jest obiektem tego rodzaju zagrywek.

Trener ma wizję

Niestety, powiada, do polskiej piłki coraz bardziej przenika duch korporacji. Trenera się zatrudnia, daje mu komórkę, laptopa, samochód służbowy i wysoką pensję (według mediów Skorża zarabia 80 tys. zł miesięcznie). A kiedy nie ma wyników, zwalnia się go i bierze następnego.

Tymczasem budowanie drużyny wymyka się regułom korporacyjnego biznesu. Trener piłkarski jest jak artysta, który musi opanować grę na kilku instrumentach jednocześnie (menedżerka, taktyka, fizjologia, psychologia). Sztuką jest takie posługiwanie się tymi instrumentami, aby z graczy wydobyć na boisku to, co mają najlepszego. Dzięki temu trener może zrealizować wizję gry, którą ma w głowie.

Oczywiście, wizja gry to nie jest niepodważalny absolut. Trener przychodzi do klubu z wizją, ale nie ma pewności, czy będzie ona odpowiadała prezesowi, zarządowi, zawodnikom. – Jako wizjonerzy jesteśmy w Polsce bardzo ograniczeni, dlatego wybór taktyki musi polegać na wypośrodkowaniu. To sztuka kompromisu. Umiejętność pójścia na kompromis jest prawdopodobnie najważniejszą cechą trenera – mówi Skorża.

Także w kontaktach z piłkarzami należy różnicować podejście, unikać stosowania sztywnego schematu. Inaczej gracza wybitnego, ale wrażliwego łatwo stracić, bo on pozornie podporządkowuje się, ale tak naprawdę wypisuje się z drużyny, traci motywację. W efekcie bywa przenoszony do rezerwy, w końcu wylatuje. – Jeśli widzę, że zawodnik łamie pewne reguły, ale daje drużynie wiele na boisku, idę na kompromis, przesuwam granicę tego, co mu wolno. Ale gdy te reguły łamie, a jego gra nie przynosi korzyści, mówię: stop, albo grasz według moich zasad, albo cię tu nie ma.

Ważne jest czucie szatni, chociaż laikowi trudno wyjaśnić, na czym ono polega. To sprawa intuicji, doświadczenia. O Skorży długo mówiło się, że nie czuje szatni, bo nie był zawodowym piłkarzem. On sam przyznaje, że na początku pierwszoligowej kariery miewał problemy z odczytywaniem pewnych sytuacji. Zdarzało się, że niewłaściwie reagował, był zbyt twardy lub zbyt miękki, nie potrafił się dopasować, znaleźć właściwego tonu i odpowiednich proporcji.

Zajęło mi trochę czasu nauczenie się, co czują i jak myślą młodzi ludzie, którzy zarabiają duże pieniądze, mają mnóstwo wolnego czasu po treningu i w swoim środowisku są kimś w rodzaju celebrytów. To nie jest mój świat, ale musiałem się nauczyć myśleć tak jak oni, żeby wiedzieć, jak mogą reagować na boisku i poza nim – przyznaje.

Pierwszą lekcję odbył w Amice. Nie poszło mu najlepiej. Idealistycznie założył, że w drużynie wszyscy mają jeden cel. Okazało się, że każdy ciągnie wózek w swoją stronę, a niektórzy zawodnicy grali nie tylko na boisku, ale i poza nim – u bukmacherów.

Druga lekcja odbyła się w Wiśle Kraków. Zaczął znakomicie, piłkarze przeszli metamorfozę i dwa razy wygrali ligę. Kłopoty zaczęły się, gdy prezes Cupiał wstrzymał pieniądze na wzmocnienia. Wisła zaczęła przegrywać, mówiono, że wrażliwy, podszyty inteligentem Skorża jest dla graczy za miękki, a ci wyczuli to, zaczęli go lekceważyć, pyskować. Kryzys pogłębiła klęska w dwumeczu kwalifikacyjnym do Ligi Mistrzów ze słabiutką Levadią Tallin. Skorży zarzucono błąd w przygotowaniach do sezonu, on sam przyznał, że popełnił pomyłkę w sztuce trenerskiej. Musiał odejść.

Sukces mu się nie śni

Kiedy Maciej Skorża nie czyta o piłce, nie rozmawia i nie myśli o piłce albo nie ogląda piłki na DVD (średnio kilkanaście meczów dziennie) – odpoczywa. Przyznaje, że najlepszym odpoczynkiem jest... pójście na mecz piłkarski, w którym nie występuje jako trener.

Po meczu trudno mu emocjonalnie wyhamować, opanować gonitwę myśli. Każda porażka powoduje, że na jeden dzień chętnie zamknąłby się w pojedynczej celi i nie miał z nikim kontaktu. Ostatnio rozmawiał z żoną o tym, że może lepiej by było, aby po porażce w ogóle nie wracał do domu, tylko nocował w hotelu. Żona była zdania, że może i lepiej.

Legia zaistniała w Europie, gra widowiskowo. Oczekiwania i nadzieje urosły mocno. Na razie Maciejowi Skorży jeszcze się nie przyśniło, że im sprostał.

Polityka 07.2012 (2846) z dnia 15.02.2012; Coś z życia; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Zapraszam do mojej wizji"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną