Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Rap dla bab

Zbuntowane nastolatki i seniorki wspólnie na scenie

Dziewczyny na jednej z prób. Lena (trzecia z lewej) prowadzi rozgrzewkę. Dziewczyny na jednej z prób. Lena (trzecia z lewej) prowadzi rozgrzewkę. Patrycja Stefanek / materiały prasowe
Choć Halinę i Martę dzieli kilkadziesiąt lat życia, to ich historie łączy wiele. Bunt, łzy i refleksja, że warto czasem iść pod prąd. Opowiadają o tym na scenie, wspólnie rapując.
Marta ( z lewej) i Kasia w swoim żywiole, czyli na scenie.Patrycja Stefanek/materiały prasowe Marta ( z lewej) i Kasia w swoim żywiole, czyli na scenie.
Halina poczuła, że na emeryturze jej życie zaczęło się na nowo. Wreszcie może robić to, co naprawdę lubi.Patrycja Stefanek/materiały prasowe Halina poczuła, że na emeryturze jej życie zaczęło się na nowo. Wreszcie może robić to, co naprawdę lubi.

Brak kasy, kawał szmaty, nic poza tym
to realia, to bezlitosne czasy,
to jest chore, poróżnienie przez rasy
to drastyczne, demaskujemy skazy,
kawał zarazy, to ludzi są masy

Marta i Kasia (ur. 1992, 1993)

- Nie można mówić, że to śpiew. To obraźliwe. To jest rap – Kasia z Martą są zgodne. Również w tym, że śpiewać nie potrafią. Próbowały dla żartów trochę, w poprawczaku pod prysznicem, ale nie miały wątpliwości, to nie dla nich. Śpiewanie to lipa.

Rap to co innego. Czują, że im wychodzi, że potrafią napisać słowa, w których nie ma fałszu. Słowa same układają się w wersy. Z mikrofonem czy bez, swobodnie przechodzą przez usta. - Piszemy o tym, co nas wkurza. Najczęściej o pieniądzach, o kurewstwie. Piszemy o tym co w danej chwili czujemy, co jest nam bliskie. O miłości? O miłości to nie. To nie nasze klimaty – opowiadają dziewczyny. W ich tekstach dużo jest za to o cierpieniu, śmierci, beznadziei i braku tolerancji.

Marta jest z Łodzi, Kasia z Suwałk. Poznały się dwa lata temu w Falenicy, w zakładzie poprawczym. Mają niespełna 20 lat i pofarbowane na czerwono włosy. Przez te włosy wiele osób myśli, że są siostrami. Nierozłączne. Śmieją się w tych samych momentach. Gdy jedna rozpoczyna zdanie, druga bez trudu je kończy.

W zakładzie dyscyplina być musi. Dużo zajęć, dużo sprzątania. Przepustek też raczej nie ma. A mimo to, są wdzięczne losowi, że do tej Falenicy trafiły. Inaczej by się nie poznały. I talent do rapowania wciąż pozostałby ukryty.

Halina (ur. 1947)

Halina lubi rymy. Pisze czasem limeryki do szuflady. Czasem da komuś w prezencie, z życzeniami. Wystarczy, że usłyszy jakąś złotą myśl – od razu potrafi spuentować ją rymem. Śpiewać lubi, w chórze amatorskim się udziela. Ostatnio nawet dyrektorka domu kultury, w którym ma próby, ufundowała im w nagrodę lekcje z profesjonalnymi muzykami. Była nauka nut i dużo frajdy.

Rap się Halinie podoba, choć na początku na scenie czuła się trochę skrępowana. Tu nie można przecież stać na baczność, trzeba się poruszać. A ona ma 65 lat i trochę trudno było jej się przełamać.

Od kilku lat jest na emeryturze. W tym czasie uczestniczyła w niezliczonej ilości zajęć dla seniorów. Wykłady, dyskusje, warsztaty taneczne czy komputerowe. Dziś jej kalendarz jest po brzegi wypełniony zajęciami. Dokładnie tak samo, jak kilkanaście lat wcześniej, kiedy były w nim głównie zawodowe spotkania i obowiązki. Jej perfekcjonizm nie pozwalał na chwilę oddechu. Wszystko musiało być na tip top. Idealna w pracy, idealna w domu. Chwile słabości topiła w kieliszku. – To był dla mnie straszny czas. Całe życie pracowałam w mediach, a teraz na moich oczach upadały tytuły, które istniały po kilkadziesiąt lat. Na ich miejsce pojawiały się kobiece magazyny, które wypełniały teksty „o niczym”.

Nie umiała znieść tej bylejakości, ciągłych personalnych roszad. Piła coraz więcej.

Lena (ur. 1981 )

Jest jeszcze Lena, animatorka kultury czynnie działająca w Stowarzyszeniu Praktyków Kultury. Od kilku lat prowadzi zajęcia dla młodych i starszych dziewcząt. Razem tańczą, śpiewają, rapują. To właśnie Lena i jej przyjaciele ze stowarzyszenia wymyślili projekt, w którym dziewczyny z zakładu poprawczego rapują z gimnazjalistkami i seniorkami. Dziewczyny, wśród nich Marta, Kasia i Halina, grzebiąc we własnych wspomnieniach, miały stworzyć teksty piosenek. Spektakl, który powstał po kilku miesiącach, to ich kompilacja.

Lena jest też trenerką antydyskryminacyjną, prowadzi szkolenia. Dlatego wszystkie jej projekty są ściśle związane z kobietami. – Jestem kobietą. Uważam, że dziewczyny mają trudniej, szczególnie te, które w domu doświadczały przemocy. Dziewczyny trzeba wzmacniać, bo w dziewczynach drzemie ogromna siła - przekonuje.

Kiedy młoda byłam z całym światem się biłam.
Wiele złego zrobiłam. Płakałam i piłam.
Pomagało? Na krótko.
Niełatwo wygrać z wódką
To piekło. Myślałam, że mi życie uciekło.

Na początku dziewczyny były podzielone na trzy grupy. Lena i inni opiekunowie projektu spotykali się z każdą z nich osobno. To był czas zbierania myśli w słowa. Wreszcie przyszła chwila na wspólne spotkanie. Z początku trochę nieufne - z każdą próbą dziewczyny i seniorki czuły się ze sobą swobodniej. Nastolatki przestały wzajemnie ze sobą rywalizować i nie pytały, kto lepiej rapuje, tylko wzajemnie biły sobie brawo po zakończonym występie.

„Bunty na pokładzie” mimo to się czasem zdarzały. Na przykład wtedy, gdy na pierwszej wspólnej próbie pojawił się Tomek, który skomponował dla dziewczyn partie chóru. Młodsze nie chciały ich śpiewać, uznały to za obciach. W chórze wszystkie głosy muszą współbrzmieć, a one chciały śpiewać pojedynczo, każda swoją piosenkę. Wolały rapować.

Ostatecznie na scenie wystąpiły 24 kobiety. Ze wszystkimi Lena czuje się bardzo związana. Było jej przykro, gdy dziewczyny nie przychodziły na kolejne próby, rezygnowały. Tak było z Martą, która pewnego dnia postanowiła po prostu odejść. Nie chciała powiedzieć, dlaczego. Dla Leny to był osobisty cios. Postanowiła zawalczyć o Martę, dużo rozmawiały. Nastolatka nie mogła uwierzyć, że komuś zależy na jej uczestnictwie w projekcie. - I nagle coś zaskoczyło. Od tego czasu Martę wciągnęło totalnie – opowiada Lena.

Teraz gdy Marta i Kasia piszą teksty, ciężko oderwać je od kartki. Czasem brakuje im słów. - Chcemy coś powiedzieć, ale nie wiemy jak – przecież tu nie chodzi o to, by ciągle mówić, „kurwa, ja pierdolę”, a takich słów znamy najwięcej – tłumaczą dziewczyny. Marta wymyśliła, że będzie czytać Biblię, bo to jedyna książka, którą dziewczyny miały w pokoju. Czytała i wypisywała fajne wyrazy. Potem stwierdziła, że słownik byłby lepszy. W zakładzie nie pozwolono jej trzymać go w pokoju. Przepisywała więc drobnym maczkiem słowo za słowem w czasie szkolnych zajęć. Każde z definicją, by wszystko zrozumieć.

Mimo różnicy wieku Kasia i Marta na Halinę patrzą z podziwem. – Halina jest kozak. Nie dość, że miała taką historię, to jeszcze potrafiła ją napisać, zarapować.

Te rymy napisane tu są od wielu dni
każdy wie jak jego serce brzmi jak dudni
te rymy po to tu są zapisane by zostały zaśpiewane
nasze słowa będę powtarzane

Marta i Kasia (ur. 1992, 1993)

Marta zakład w Falenicy będzie mogła opuścić już w czerwcu. Poczeka do lipca, by wyjść razem z Kasią. - Przemyślałyśmy sobie wiele spraw, coś zrozumiałyśmy – przyznają. Dziewczyny postanowiły: będą trzymać się razem, mogą na siebie liczyć. Zostaną w Warszawie, by odciąć się od przeszłych żyć. Chcą wynająć mieszkanie, znaleźć pracę.

Marta: - Zrobiłam w zakładzie kurs na kasę fiskalną, mam nadzieję, że teraz mi się przyda. Kasia: - Rozmawiałyśmy też z jednym szefem cukierni, w której pracowałyśmy. Obiecał, że nam pomoże. Może będziemy mogły wrócić do tej pracy. Kasia kończy właśnie gastronomiczną zawodówkę, bardzo lubi gotować. Marta, której edukacja biegła równie pokręconym torem jak życie, jest dopiero na etapie gimnazjum. – O maturze na razie nie myślę, to zbyt odległe plany. Chcemy się jednak uczyć, będziemy szukać jakiejś szkoły wieczorowej. Będziemy też nadal tworzyć, to pewne. Marzenie? Wydać płytę. No i żeby się udało.

Halina (ur. 1947)

- Trzeba było sięgnąć dna, by móc nauczyć cieszyć się życiem – opowiada Halina. Terapia, spotkania AA, i aktywne życie miały działać jak odtrutka. Na zajęciach z rękodzieła Halina dowiedziała się, że jej filcowe zwierzątka są niezwykle ładne. Że mają precyzyjnie wycięte łapki i pyszczki. To wycinanie sprawiało jej przyjemność. Od 3 lat raz w tygodniu tworzy kolejne zwierzaki. Potem obdarowuje nimi bliskich. Od 8 lat nie wzięła do ust alkoholu. Mąż (wciąż czynny zawodowo) i dwie dorosłe córki cieszą się, że mama jest szczęśliwa, spełniona. I że nauczyła się odpuszczać.

Dziś udowodnimy wam że stać nas na wiele
i choć błędy popełniamy czasu nie cofniemy
zabieramy się za siebie, chociaż jest to trudne,
my mówimy wam, że życie nie jest nudne…

Na deskach Teatru Dramatycznego dziewczyny zagrały kilka razy. Potem będą może kolejne przedstawienia, jakieś festiwale. Halina przyznaje, że czuje podwójną tremę. Zwyczajny lęk przed sceną i mikrofonem dopełnia czasem myśl, co powiedzą koleżanki, jej rówieśniczki. - Mam swoje lata, a wygłupiam się na scenie z młodymi dziewczynami. Dla nich to może być śmieszne, a nawet żałosne. Wiem, wiem – nie powinnam tak myśleć, ale cały czas muszę nad tym pracować – opowiada.

Marta i Kasia tremy nie mają, podobnie jak zbyt wielu publicznych występów za sobą. Chcą jednak wyjść na scenę i rapować. Wiedzą, że mają o czym.

Lena kiedyś miała firmę. Produkowała szczudła. Biznes zamknęła, bo jej się znudził. Nie wyklucza, jednak, że kiedyś do niego wróci. Być może uda się z tego nawet zrobić coś prospołecznego. - Super by było gdyby dziewczyny wychodząc z zakładu mogły np. pracować w takiej firmie i w ten sposób zarabiać pieniądze na swoje utrzymanie – opowiada Lena. Może niektóre z nich uda się wciągnąć w nasze projekty. Mogłyby na przykład uczyć inne dziewczyny rapować.

***

W tekście zostały wykorzystane fragmenty utworów napisanych przez uczestniczki.

Projekt „Mnemotechniki” został zrealizowany dzięki grantowi przyznanemu przez Akademię Orange

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną