Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zamurowane Zakopane

Dlaczego Zakopane dołuje

Zakopane, póki nie umarło, wciąż jest modne. Czy można je oczyścić z chińszczyzny i dzikich reklam bez zmiany mentalności mieszkańców? Zakopane, póki nie umarło, wciąż jest modne. Czy można je oczyścić z chińszczyzny i dzikich reklam bez zmiany mentalności mieszkańców? Marek Podmokły / Agencja Gazeta
Zakopane słynie z konserwatywnych przekonań i osobliwie liberalnej gospodarki. Ta mieszanka wyraźnie nie służy miastu.
Prawdziwi miłośnicy gór, którzy nadal przyjeżdżają w Tatry, muszą przez Zakopane przemykać, dla nich nie ma tu już miejsca.tbertor1/Flickr CC by SA Prawdziwi miłośnicy gór, którzy nadal przyjeżdżają w Tatry, muszą przez Zakopane przemykać, dla nich nie ma tu już miejsca.

W ekspertyzie dla Sądu Rejonowego jeden z rzeczoznawców napisał, że cena metra kwadratowego ziemi wymyka się w Zakopanem rozsądkowi i cennikowym regułom. Kupować chcą Japończycy, Anglicy, Rosjanie, za każde pieniądze. Rynek należy do sprzedających. Bo Zakopane jest jedno i miejsca nie przybędzie.

Kiedy je odkryto – przed końcem XIX w., dla turystów, letników, kuracjuszy, miłośników Tatr i narciarzy – było góralską wsią. Tę wieś młodopolscy artyści wykreowali na duchowe ognisko nieistniejącej wtedy Polski. A górali i góralszczyznę postawili na piedestale jako jego strażników. Bywali tu wielcy: Sienkiewicz, Modrzejewska, Reymont, Paderewski, Stanisław Witkiewicz i jego syn Witkacy. Od zawsze przyjeżdżali politycy i konspiratorzy.

Zakopane nadal jest wsią – uważa burmistrz Janusz Majcher. – Choć prawa miejskie otrzymało w 1933 r., wciąż nie dopracowało się silnego mieszczaństwa. Wsiowe myślenie: jestem na swoim, robię za swoje i wara od tego – trwa i umacnia się. Tu każdy skrawek ziemi był prywatny, mój lub sąsiada. Miasto nie miało własności gruntu ani wpływu na to, co się dzieje w urbanistyce. Dialog społeczny jest utrudniony. W Bukowinie i Białce udało się porozumieć, ale nie w Zakopanem.

Gry interesów były tu zawsze. Nie ma jasnej koncepcji rozwoju miasta. Pewnie dlatego Zakopane wygląda jak Bangladesz – uważa Jerzy Zacharko, przewodniczący Rady Miasta i były wiceburmistrz oraz były kandydat na burmistrza. Rada jest w opozycji do władającego Zakopanem Janusza Majchra, nie udzieliła mu absolutorium z powodu niewykonania budżetu. Polityczne rozgrywki w samorządzie to twardy kawałek lokalnej rzeczywistości. Choć wszyscy z osobna są zgodni, że tu polityki za dużo, a roboty za mało.

– Jest też silna opozycja między góralami i zakopiańczykami, której nie wolno pomijać, jeśli obraz ma być prawdziwy – dodaje Jan Gąsienica Walczak, radny, choć zapewnia, że to podział dla niego niezrozumiały.

Świetności Zakopanego ciągle ubywa. Latem pęka w szwach od nadmiaru gości. Cała okolica spędza dzień w Dolinie Krupówek. To klient, który zje tanią kiełbasę z supermarketu, robiącą za domową, oscypek z patelni, góralburgera, wypije kilka piw, posłucha muzyki udającej góralską. Kupi pamiątki, które od dawna są chińskie. Zimą Zakopane opanowane jest przez Rosjan i Ukraińców z grubymi portfelami, ale często też z nie najlepszym gustem.

Na drodze do Morskiego Oka jest tłoczno jak w centrum (właśnie padł kolejny koń, z przeciążenia, a inny stratował chłopca). Prawdziwi miłośnicy gór, którzy nadal przyjeżdżają w Tatry, muszą przez Zakopane przemykać, dla nich nie ma tu już miejsca. Nie ma kawiarni Orbisu ani kultowego Karpowicza (potem ­Coctail Baru) na Krupówkach, gdzie tradycja spotykała się ze współczesnością. Coctail, sprzedany prywatnemu bogaczowi, zburzono, straszy tu dziura w ziemi, ogrodzona obskurnym płotem. Miała być kolejna galeria handlowa, dziś miejscowi żartują, że powstanie basen. Teatr Morskie Oko (ten sam właściciel) od dekady w remoncie. Kilku „biznesmenów” opanowało miasto i robią, co chcą. Modernistyczną Watrę przerobiono na karczmę. Sieć grillowisk i bałagan pod skocznią, rozkwit tandety. Ludziom się podoba, uważają to za luksus.

Wszystko co złe w popkulturze zalewa Zakopane i nie ma sposobu, żeby to zatrzymać – podkreśla Anna Zadziorko, szefowa Miejskiej Galerii Sztuki. Turyści zaglądają do Galerii rzadko i bojaźliwie, jakby nie mieli odwagi przekroczyć bariery dzielącej jej od świata Krupówek. – Miejscowa inteligencja spotyka się w domach, na wernisażach, bo w mieście nie ma nawet gdzie spokojnie przysiąść – dodaje.

Prawo i pieniądz

Zakopane od lat nie ma planu ogólnego zagospodarowania przestrzennego (stary uchylono, z mocy ustawy, z końcem 2003 r.). Nowy jest w opracowaniu, choć są tacy, którzy twierdzą, że idzie o to, żeby nigdy nie powstał. Na razie pokrywa 80 proc. miasta. Efekt: każdy na swoim budował, co chciał. Urząd musiał się godzić, wystarczyło powołać się na sąsiedztwo, gdzie już nabudowano brzydactwa.

Jerzy Zacharko przyznaje, że dla Zakopanego takie prawo było zabójstwem. Kiedy sobie to uświadomiono, ówczesny burmistrz Piotr Bąk, wymyślił parki kulturowe – takie oazy spokoju dla części miasta. Chciało tę ideę obalić silne lobby deweloperskie; nie udało się i dzięki temu deweloperzy nie zniszczyli (jeszcze) wszystkiego, co cenne w krajobrazie.

Ale też dużo im się udało. Zniszczono choćby Starą i Nową Pardałówkę, gdzie wyrosły gęsto zabudowane osiedla, których mieszkańcy zaglądają sobie do okien. Przy ulicy Za Cieszynianką spokojnie stoi apartamentowiec, który od lat jest nieodebrany przez nadzór, ludzie mieszkają tam lub wynajmują mieszkania wczasowiczom. Co z tego, że nielegalnie? Na dewelopera nie ma silnych, podobnie jak na polityka. – Apartamentowce, wielka deweloperka – to niebezpieczeństwo. Magią tego miejsca nikt sobie nie zaprząta głowy. Decyduje pieniądz – przyznaje przewodniczący Zacharko.

Przy prestiżowej arterii Piłsudskiego powstaje kolejna Biedronka, tym razem w stylu zakopiańskim. Szpetny budynek, przypominający bardziej miejski szalet, zaprojektował jeden z najbardziej znanych zakopiańskich architektów.

Architekci projektują, skoro klient płaci. Styl podhalański w architekturze, precyzyjnie opisany, stał się własną karykaturą. I wytrychem: nieważna funkcja, byle skośny dach, trochę gontu, kamień. Regionalny styl wykreował ściśnięte kilkupiętrowe kamienice, wyparł wszelką inną architekturę. W dodatku projekt z zasady nie zgadza się z realizacją. Kiedy postawiona na skraju otuliny Tatrzańskiego Parku Narodowego (zresztą bez zezwolenia) regionalna restauracja Bąkowa Zohylina (własność nieżyjącego już radnego Włodzimierza Gąsienicy-Gładczana) stała się hitem, wszystkie knajpy w mieście urządzono w ten sam sposób. Zbójeckie piwnice z drewnianymi ławami, cepelia w najgorszym wydaniu – bo to ludzie kupują.

Każdy właściciel jest milionerem. Wielu górali zachłysnęło się kasą. Sprzedawali deweloperom grunty, inkasowali gotówkę, a potem sami protestowali, że za ich płotem stoją pokraczne apartamentowce i zasłaniają góry. Nikt w nich nie mieszka, bo mieszkania kupili ludzie z Polski. Na lokatę, na wynajem. Syndrom ciemnych okien przygniata miasto, apartamenty są konkurencją dla góralskich pokoi.

Samowole budowlane to też lokalna tradycja, zakorzeniona w mentalności. Rozprawiono się z nimi tylko raz, w latach 70. Teraz nikt nie respektuje nakazów rozbiórki, nawet urzędnicy nie wiedzą, ile takich nakazów wydano. Tradycji wyjątkowo przysłużył się były burmistrz Adam Bachleda-Curuś (44 miejsce na liście najbogatszych Polaków), właściciel m.in. postawionej kiedyś bez zezwolenia galerii handlowej przy Krupówkach. Sprawa w 2002 r. trafiła do sądu.

Ostatnio na listę wpisał się syn obecnego burmistrza. Nie dość, że wystawił na Krupówkach kilkupiętrową kamienicę, która żadną miarą nie pasuje do tej ulicy, to schody prowadzące do sklepów na parterze wchodzą bezprawnie w chodnik, czyli pas drogowy. Podobno to pomyłka architekta, ale nikt nie wierzy w tę bajkę.

Syn burmistrza kupił też stary drewniany dom na Antałówce, który przypadkiem spłonął. W jego miejsce powstał wysoki budynek, choć obowiązujący w tym miejscu plan zagospodarowania przestrzennego nie zezwalał na budowanie nowych domów.

Ostatnio głośno jest o budowie stacji benzynowej Shell na terenach zielonych, gdzie wycięto stare drzewa, vis à vis pomnika Sabały i domu Paryskich; za nową inwestycją też stoi syn burmistrza. Burmistrz Majcher tłumaczy, że syn jest dorosły i ojciec nie ponosi odpowiedzialności za jego biznesy. Nie może mu zabronić, młody ma zacięcie. Ta sytuacja jest jednym z powodów, że Rada Miasta myśli o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania burmistrza. – Zezwolenia na budowę wydaje starostwo, nie burmistrz. Nad bryłą i kształtem architektonicznym nie mamy władzy. To zależy od architektów – wyjaśnia Majcher. Obrońcy Zakopanego wzywają do bojkotu stacji.

Nie ma święta ani świętości

Jak ochronić historyczną i zabytkową strukturę miasta, która jest częścią jego klimatu i magii? Wciąż brak pomysłu, a im większe restrykcje i starania, by ochronić dawne Zakopane, tym więcej podpaleń domów w niewyjaśnionych okolicznościach i przez nieustalonych sprawców.

Jak mówi burmistrz, nie ma drugiego miasta, gdzie przy bardzo konserwatywnych poglądach kwitnie tak liberalna gospodarka. Nie ma tu żadnego święta ani świętości, wszyscy na okrągło handlują, robią biznesy i tylko to ich kręci. Najchętniej wyasfaltowaliby całe miasto, jeśli dałoby to pieniądz.

Już Jan Gwalbert Pawlikowski, taternik i polityk, założyciel czasopisma „Wierchy” – zastanawiał się, jak zachować równowagę rozwoju. Po stu latach mamy ten sam dylemat – przyznaje burmistrz. Ludzie kupując badziewie, nakręcają podaż. Tylko w maju każdego dnia do sanktuarium na Krzeptówkach przyjeżdżają 152 autokary z pielgrzymami. Jest pytanie: jaki klient przyjeżdża do Zakopanego, jak promować miasto?

Czy jest drugie takie miasto, gdzie bywali i mieszkali wszyscy polscy nobliści? Odrywając się od historii, Zakopane traci charakter – przyznaje Andrzej Kawecki, szef biura promocji miasta. Chciałby nawiązać do przeszłości, skoro główną ideą przyjazdów wciąż jest jeszcze przyroda, Tatry i folklor. Zakopane, póki nie umarło, wciąż jest modne. Czy można je oczyścić z chińszczyzny i dzikich reklam bez zmiany mentalności mieszkańców?

Kawecki chciałby promować miasto przez duże imprezy. Ale jak? Zakopane nie otrzymało w tym roku nawet jednego głosu w staraniach o organizację mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym (startowało po raz czwarty). Rządowe gwarancje przyszły na ostatnią chwilę, elektronicznie, w dniu głosowania. Nie ma też swojego człowieka we władzach FIS (Międzynarodowa Federacja Narciarska, taka narciarska UEFA). Poprzednio zgłoszono Andrzeja Bachledę-Curusia, najlepszego polskiego alpejczyka, a w tym roku Adama Małysza. Obaj polegli w wyborach.

Miasto posiada właściwie tylko jeden obiekt światowej klasy – Wielką Krokiew. Skocznia na Średniej Krokwi nie ma homologacji i nadaje się do generalnego remontu, co ma kosztować ok. 40 mln zł. Nie ma trasy ani stadionu biegowego. (Jedyny raz miasto było organizatorem pucharu świata w biegach mężczyzn w 1979 r. na Cyrhli).

Zakopane oddało Wiśle letnie Grand Prix w skokach i jeden dzień zimowego pucharu, podobno z powodów finansowych. Zrezygnowano z organizacji pucharu świata w kombinacji norweskiej. Nie ma odpowiedniej sali konferencyjnej ani hali widowiskowo-sportowej. Centralny Ośrodek Sportu dawno już stracił szansę i markę – na skutek lokalnych politycznych wojen o władzę.

Zakopane nie ma swojego lobby. Przywiązanie do religii i Kościoła nie zastąpi społeczeństwa obywatelskiego, które walczyłoby i odwojowało dawną pozycję i wyblakłą świetność. Nawet owiani legendą taternicy są środowiskiem zamkniętym, nie angażują się. Może okrągły stół, o którym wszyscy mówią, pomógłby miastu, ale czy będzie chciał kto przy nim usiąść?

Współpraca: Jacek Zakrzewski

Polityka 34.2012 (2871) z dnia 22.08.2012; Kraj; s. 32
Oryginalny tytuł tekstu: "Zamurowane Zakopane"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną