Społeczeństwo

Sen nocy letniej

Wieczór 31 sierpnia zapowiadał się atrakcyjnie. Do wyboru, do koloru. W Filharmonii koncert, a w telewizji wywiad z premierem Tuskiem lub mecz piłki nożnej Chelsea–Atletico Madryt. Wybrałem koncert, żeby ukoić stargane nerwy po przeczytaniu w „Gazecie Stołecznej” wywiadu pod tytułem „Cisza nocna jest z PRL-u” – o tym, jak sąsiedzi z Powiśla i straż miejska niszczą Bogu ducha winny klub z powodu hałasów nocnych, które drażnią ich wrażliwe uszy.

Słuchając „La Mer” Debussy’ego w pięknym wykonaniu orkiestry Sinfonia Varsovia pod batutą Jerzego Maksymiuka, starałem się wyciszyć po burzliwym tygodniu i myślałem o tym, że mam napisać parafelieton. Przypominałem sobie ostatnie tygodnie: parapaństwo, parawyrok, paraprokuratura, parapremier, para-Sejm, paradebata, parasprawiedliwość, pararząd, parapojednanie z Cyrylem, para-Solidarność, parawolne media i – wreszcie! – para pięknych nóżek.

Na początku koncertu byłem jeszcze zbyt podekscytowany, żeby zanurzyć się w „Morzu” Debussy’ego, gdyż prześladowało mnie widmo końca świata, na który nie jestem jeszcze przygotowany. Wszystko się podobno kończy: zbliża się koniec prasy papierowej, a więc i koniec felietonów, koniec Polski doprowadzanej do upadku przez Tuska i Spółkę, koniec historii – tej, o której pisał Fukuyama, i tej wyrugowanej podobno ze szkół z winy ministerstwa. Dalej: koniec Unii Europejskiej, koniec euro, koniec USA jako supermocarstwa, a w kraju koniec filarów Rzeczpospolitej – Szkoły Głównej Handlowej, najlepszej uczelni ekonomicznej, która wpędziła się w deficyt i jest jedną z trzech uczelni, jakie otrzymały z tego tytułu oficjalne ostrzeżenie od ministerstwa (uczelnia kształcąca ekonomistów cierpi na deficyt – trzeba przyznać, że to jest śmieszne), no i wreszcie koniec IPN, który razem ze swoimi zasobami wyląduje na bruku ku rozpaczy miłośników prawdy teczkowej.

Polityka 36.2012 (2873) z dnia 05.09.2012; Felietony; s. 105
Reklama