Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Niższość niżu

Czy naprawdę potrzebujemy więcej Polaków?

Od lewej: Andrzej Klesyk, Michał Boni, Zbigniew Strzelecki, Stanisław Kluza, Zbigniew Derdziuk, Jeremi Mordasewicz, Jerzy Baczyński. Od lewej: Andrzej Klesyk, Michał Boni, Zbigniew Strzelecki, Stanisław Kluza, Zbigniew Derdziuk, Jeremi Mordasewicz, Jerzy Baczyński. Leszek Zych / Polityka
Czy naprawdę potrzebujemy więcej Polaków? Zastanawialiśmy się nad tym w redakcji POLITYKI w kolejnej z cyklu debat POLITYKI: „Wyż niżu – wyzwania demograficzne dla Polski”.

Co naprawdę oznacza, że do 2035 r. Polaków będzie o 2 mln mniej i czy istotnie jest nad czym rozdzierać szaty? Czy warto nawoływać do pospolitego ruszenia w rodzeniu? A może lepszą strategią byłoby dostosować się do rzeczywistości i zobaczyć w tym plusy? Co przyjdzie gospodarce z dodatkowych rąk do pracy, skoro tych rąk, które są, nie jesteśmy w stanie zagospodarować? Wreszcie, czy nie lepiej przebudować system emerytalny, w dużej mierze wciąż uzależniony od zastępowalności pokoleń, zamiast rodzić dzieci po to, by ochronić ZUS?

Gospodarzami spotkania byli prezes zarządu PZU Andrzej Klesyk i redaktor naczelny POLITYKI Jerzy Baczyński, który te pytania zaadresował do panelistów. Do dyskusji zaprosiliśmy grono wybitnych ekspertów: Michała Boniego, ministra administracji i cyfryzacji, Zbigniewa Derdziuka, prezesa ZUS, dr. Stanisława Kluzę z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, Jeremiego Mordasewicza, doradcę zarządu PKPP Lewiatan, oraz dr. hab. Zbigniewa Strzeleckiego, przewodniczącego Rządowej Rady Ludnościowej.

Liczby.

Problem tkwi nie w tym, ilu Polaków ubędzie – ale, gdzie ubędzie i kogo. 20-milionowe społeczeństwo może doskonale radzić sobie gospodarczo czy społecznie, pod warunkiem że jego struktura będzie zdrowa. A zdrowo jest, gdy grupa aktywnych zawodowo jest większa niż grupa tych, którzy żyją z różnych transferów społecznych – emerytur, rent, form wsparcia finansowego. Dwumilionowy ubytek populacji do 2035 r. (będący wynikiem mniejszej liczby urodzeń i śmiertelności starszych) nałoży się na trendy tak oczywiste i naturalne, jak starzenie się tych, którzy już się urodzili. Więc choć formalnie ubędzie nas tylko 2 mln, to osób w wieku produkcyjnym będzie już mniej o prawie 4 mln, a liczba emerytów zwiększy się o kolejne 4 mln. A więc podwoi się liczba tych, którzy żyją z owych transferów społecznych (więcej emerytów). Jeśli utrzymają się dotychczasowe trendy w urodzeniach, za 50 lat prawie 40 proc. społeczeństwa będzie już w wieku nieprodukcyjnym, a kolejne 14 proc. (dzieci) jeszcze nie będzie mogło pracować. Będziemy mieli najniższy w Europie odsetek młodszych (15–65 lat) w proporcji do najstarszych (po 65 roku życia): 1,25 młodszego na 1,0 starszego. Jeśli w dodatku utrzymają się dotychczasowe trendy, według których zaledwie połowa tych w wieku produkcyjnym pracuje, dokładając podatki i składki do systemu, to grozi nam spektakularna katastrofa.

Emigranci.

Podobne procesy, jakie zachodzą u nas, dotyczą całej Europy Zachodniej. Tamte społeczeństwa też się starzeją. Zasysają więc pracowników z innych rynków. Jeśli do Wielkiej Brytanii czy Niemiec wyjedzie kilkaset tysięcy młodych pracowników z Polski, demograficzna dziura u nas się powiększy. A my nie mamy skąd zasysać następnych. Pracownicy ze Wschodu nie tak chętnie przyjeżdżają do nas. Co więcej, i my nie jesteśmy mentalnie gotowi na ich przyjęcie. To grozić może eskalacją negatywnych nastrojów.

Eksperci zapytani, czy istnieje jakikolwiek kraj na świecie, w którym naprawdę zabrakło rąk do pracy, podawali przykład Wielkiej Brytanii, Australii, Kanady, dodając jednocześnie, że pewien odsetek niedopasowanych – a więc bezrobotnych – jest zjawiskiem stałym, bez związku z podażą pracy. Oraz że istnieje pewna dająca się wychwycić zależność: im większa podaż pracy, tym więcej inwestycji, czyli więcej miejsc pracy. I odwrotnie – im szybciej odchodzący na emerytury seniorzy, tym większe bezrobocie wśród młodych. Zupełnie osobną kwestią jest jednak jakość tych miejsc pracy.

Starzenie się.

Starzenie się społeczeństwa, mówili eksperci, samo w sobie nie jest złe. Jest konsekwencją unowocześniania się Polski – wszystkie rozwinięte państwa są demograficznie stare, bo wydłuża się w nich życie. Problemem są konsekwencje: starzy pracownicy są mniej mobilni, skłonni do przeprowadzek, ryzyka, do zmian. Najstarsi są też zupełnie nieskłonni podejmować niekonformistyczne decyzje przy urnach wyborczych, a to oni będą w perspektywie głównym elektoratem. Za kilka dekad nie da się już podjąć radykalnych reform. Jak na przykład tej wynikającej z faktu, że państwa nie stać będzie (już nie stać) na finansowanie opieki zdrowotnej w stu procentach, zresztą koszty tejże, z racji specyfiki chorobowej starszych, będą rosły.

Ubytek młodych – i mieszkańców w ogóle – wyraźnie odczuwalny będzie także na przykład w miastach. Mniej tłoczno zamieszkane przez płacących podatki będą miały mniej pieniędzy na utrzymanie infrastruktury. A potem – jak w Nowym Jorku w latach 80. – miasta zaczynają niszczeć, co przekłada się m.in. na wzrost przestępczości. Stare społeczeństwo nie gwarantuje więc nawet tego, że będzie spokojniej i bezpieczniej.

Konflikt.

Zdaniem ekspertów czeka nas również konflikt pokoleń o bardzo dużej skali. Poważniejszy niż u sąsiadów, gdzie starsze pokolenia mają co przejadać. Polacy generalnie nie mają oszczędności, zasobów, więc pokolenie młodsze będzie obciążone niewspółmiernie bardziej dopłatami do systemu emerytur, utrzymaniem służby zdrowia, infrastruktury itd. A przecież jednocześnie jest to też pokolenie, które – jako pierwsze w długiej historii społecznej – odnajdzie się w życiu gorzej niż rodzice. Nie osiągnie tego statusu, jaki mają rodzice, nie mówiąc o ulokowaniu się o oczko wyżej.

Co więcej, ci starzy też będą bardzo sfrustrowani i zwyczajnie biedni; średnia wysokość emerytur sięgnie ledwie 30 proc. pensji. Spora część emerytów będzie więc potrzebować wsparcia instytucji opiekuńczych. Które też trzeba będzie utrzymać. Zdaniem ekspertów, prawdopodobny jest scenariusz, w którym młodzi, mentalnie przyparci do muru, będą mieli jeszcze większą skłonność do ucieczki na emigrację, za granicę.

Wnioski.

Eksperci są zgodni: jednak rodzić. Przynajmniej trochę więcej. Gdyby co dwusetna kobieta zdecydowała się urodzić jedno dziecko więcej, w perspektywie 2060 r. mielibyśmy milion mieszkańców więcej. Zdaniem ekspertów ich wpłaty do systemu ubezpieczeń społecznych wyniosłyby około 5 mld zł. O tyle mniej trzeba by przekazać do ZUS – z podatków wszystkich pracujących.

Nie zmieni to głównego trendu, który jest już nie do odwrócenia z przyczyn psychospołecznych. Im później rodzimy dzieci, tym ich w rodzinie mniej. A rodzą się później choćby dlatego, że wydłuża się edukacja, zmieniają aspiracje. Dlatego jeszcze ważniejsze jest wciągnięcie na rynek pracy tej połowy społeczeństwa, która nie pracuje, choć jest w odpowiednim wieku. Chodzi zwłaszcza o kobiety – kulturowo obciążone obowiązkiem opieki nad dziećmi i najbliższymi, nie są w stanie sprostać pracy na cały etat. Trzeba odciążyć je w tych sprawach. Państwo powinno przejąć na siebie więcej odpowiedzialności.

Ale chodzi też o starszych. Eksperci proponowali większą dbałość i profilaktykę zdrowotną, żeby tych seniorów jak najdłużej utrzymać na rynku. Żegnając się jednocześnie z iluzją, że odchodzący stary zwalnia miejsce pracy dla młodego. W realu, przekonywali eksperci, miejsce pracy zwykle znika nieodwracalnie.

Ale ważne jest też, aby polityka ludnościowa państwa, nazywana czasem prorodzinną, była elastyczna – ułatwiała młodym ludziom wybór własnej ścieżki kariery zawodowej i rodzicielstwa.

Polityka 44.2012 (2881) z dnia 29.10.2012; Kraj; s. 94
Oryginalny tytuł tekstu: "Niższość niżu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną