Tekst został opublikowany w POLITYCE w listopadzie 2012 roku.
Wszystkie słupki idą w górę. Z Diagnozy Społecznej wynika, że Polacy są coraz bogatsi i zadowoleni. Coraz zdrowsi i otoczeni dobrami. A tymczasem wśród dzisiejszych dwudziesto- i trzydziestolatków kryzysów psychicznych zdarza się dwa razy więcej niż 20 lat temu. Ostrych załamań nerwowych, które nie są chorobą psychiczną, choć mogą sprawiać takie wrażenie, bo przywożą do szpitala człowieka, który utracił kontakt z rzeczywistością.
Ale pogrążyć się można też mniej widowiskowo, bez karetki i lekarza wypisującego skierowanie na oddział psychiatryczny najbliższego szpitala. – Kryzys może przebiegać nieostro, powodując ciągnące się stany depresyjne, wypalenia, uzależnienia – tłumaczy prof. Bartosz Łoza, kierownik kliniki psychiatrii na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Szacuje się, że wypalenie w jakimś sensie dotyczy nawet 85 proc. pracowników. Podobnie smutne są statystyki uzależnień – ponad 3 mln Polaków, według międzynarodowych badań EZOP, ma wyraźne symptomy choroby alkoholowej, a jeśli chodzi o kobiety, to więcej jest pijących wśród tych na stanowiskach niż wśród tych z kiepskimi zawodami albo bez pracy. 12-krotnie w ciągu 20 lat wzrosła liczba uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Masowo popadamy w lekomanię – dochody firm farmaceutycznych ze sprzedaży antydepresantów podwoiły się w kilka lat.
A w tle są jeszcze powikłania po tych wszystkich autorskich strategiach przetrwania: ataki psychotyczne, poważne zaburzenia psychiczne, będące efektem nie tyle wrodzonej chemii mózgu, ile następstwem źle zażytych leków łączonych z alkoholem czy aplikowania sobie substancji psychoaktywnych. Szczególnie silne lęki, omamy i zwidy, stan utraty kontaktu z rzeczywistością to doświadczenie, które może nieodwracalnie zdewastować życie.