Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Zasłona dymna

Jak palacze radzą sobie z zakazem palenia

Palenie, nawet w czasach przedzakazowych, było rytuałem wspólnotowym. Palenie, nawet w czasach przedzakazowych, było rytuałem wspólnotowym. George Simhoni / Masterfile / EAST NEWS
Dwa lata temu wprowadzono w Polsce restrykcyjne zakazy dotyczące palenia w miejscach publicznych. Oto jak znani palacze nauczyli się z tym żyć.
Zakaz palenia w miejscach publicznych, według CBOS, popiera 84 proc. Polaków.BARTOSZ KRUPA/EAST NEWS Zakaz palenia w miejscach publicznych, według CBOS, popiera 84 proc. Polaków.
Zakaz palenia nie wpłynął na zmniejszenie liczby palących Polaków. Od 2008 r. jest ona mniej więcej stała – ok. 30 proc. Na fot. palarnia w Sejmie RP.Witold Rozbicki/REPORTER/EAST NEWS Zakaz palenia nie wpłynął na zmniejszenie liczby palących Polaków. Od 2008 r. jest ona mniej więcej stała – ok. 30 proc. Na fot. palarnia w Sejmie RP.

„Nas, prawdziwych nałogowców, żaden zakaz nie złamie” – zapowiadał prof. Wojciech Burszta, antropolog kultury, i po dwóch latach deklaruje, że słowa dotrzymał. A restrykcje nawet w pewnym sensie docenia, bo dyscyplinują palenie; sprawiają, że człowiek mniej bezmyślnie sięga po papierosa. Jak każdy palacz, ma swoją prywatną mapę miasta, z lokalami, w których można palić, gdy późną jesienią znikają kawiarniane ogródki.

Można powiedzieć, że restauracja Harenda stała się moim nieoficjalnym biurem. Tam umawiam się na poważniejsze rozmowy, których bez papierosa prowadzić się nie da – mówi.

Zakazy nie wpłynęły na zmniejszenie liczby palących Polaków. Od 2008 r. jest ona mniej więcej stała – ok. 30 proc. Ale część osób deklaruje, że ogranicza palenie. Głównie jednak ze względu na rosnące ceny papierosów, a nie dyskomfort czy antynikotynową propagandę.

Styl okienno-łazienkowy

Marii Czubaszek w życiu nie przyszło do głowy, żeby rzucać. Pali od 16 roku życia. Ostatnio trzy paczki mentolowch dziennie i z tego powodu Wojciech Karolak, mąż, mówi o niej „zielone płuca Warszawy”.

Niedawno „Super Express” napisał na czołówce, że puszczam z dymem majątek. Trochę się zdziwiłam, bo nie wiedziałam, że mam majątek, a potem zajrzałam do środka, gdzie mnie podliczyli na 13 tys. zł rocznie. Tak się zdenerwowałam, że z nerwów zaczęłam palić jeszcze więcej – opowiada. A co do zdrowia? – Niepalący też będą żyli tylko do śmierci. Cudów nie ma. Mnie jeśli coś zabije, to nie palenie, ale zakaz palenia. Wystawanie zimą na ulicy czy wywieszanie się przez hotelowe okna. Kiedyś przez to prawie złamałam sobie nos, bo po wejściu do pokoju, nie zapalając światła, rzuciłam się do okna, żeby zapalić, i nie zauważyłam metalowej siatki.

Taki mam styl, to jest moja wolność i będę to robił, dopóki za karę nie odrąbują rąk – mówi prof. Zbigniew Mikołejko, filozof religii, palacz nałogowy i zdeklarowany. Przyznaje jednak, że życie nałogowca bywa dziś trudne; zwłaszcza w podróży. Ale jakoś można z tym sobie poradzić. Ma zaprzyjaźnionych taksówkarzy, którzy na dłuższych trasach pozwalają mu palić. Umowa jest taka, że w razie zatrzymania przez policję, mówi, że to na kierowcy wymusił. W pociągach pali w WC przy otwartym oknie. Na razie jeszcze nikt go nie przyłapał.

Wiem, że to sztubackie metody, ale przymus palenia sprawia, że chcąc nie chcąc łamiemy prawo, a to nasyca człowieka lękami – mówi. – Nie wiem, co by komu szkodziło zrobić parę przedziałów dla palących; chociaż na długich trasach.

W samolocie lepiej nie ryzykować. W takich wypadkach trzeba ratować się ersatzem w postaci e-papierosa. Niektóre hotele nadal mają pokoje dla palących, ale coraz ich mniej. Tu – oprócz wywieszania się przez okno, co zimą jest skrajnie nieprzyjemne – palacze wypracowali kilka patentów. Jeden z popularniejszych to palenie łazienkowe. W łazienkach z reguły nie ma czujników, są za to wyciągi, które szybko likwidują dym; zwłaszcza gdy się odkręci ciepłą wodę, bo wtedy dym szybciej idzie do góry. Marii Czubaszek, która nocami w hotelach nie śpi, tylko pisze, kiedyś podczas wyjazdu na spotkanie autorskie w Gdańsku przydzielono apartament: dwie plazmy, barek, jaccuzi i łoże z baldachimem.

Zadzwoniłam do Karolaka pochwalić się, że warunki mam prawie jak gwiazda. Tyle że całą noc przesiedziałam na podłodze w łazience z laptopem ustawionym na sedesie – wspomina.

Pewien krakowski poeta, który również nie może żyć bez nikotyny, zawsze podróżuje z przylepcem. Pierwsze, co robi po zakwaterowaniu, to zaklejenie czujników. Rano trzeba tylko zlikwidować ślady i dokładnie wywietrzyć pokój. Jest jeszcze patent na VIP, ale dostępny tylko dla wybranych.

Kiedyś w hotelu Radisson w Gdańsku była duża konferencja, której głównym uczestnikiem był Tadeusz Mazowiecki. Jak się dowiedział, że nie wolno palić w pokoju, chciał się wyprowadzić. Wyłączyli czujniki w całym hotelu – opowiada prof. Mikołejko.

Religia wiecznego zdrowia

Zakaz palenia w miejscach publicznych, według CBOS, popiera 84 proc. Polaków. Nawet zdeklarowani palacze rozumieją, że niepalący mają prawo do powietrza wolnego od dymu. I z tym nikt nie dyskutuje. Ale śledząc pomysły kolejnych restrykcji, można dojść do wniosku, że tu już nie chodzi o ochronę niepalących, ale o upokorzenie i wykluczenie palaczy z życia publicznego, odebranie im wolności wyboru. Szklane klatki na lotniskach budzą zgrozę nawet u co bardziej empatycznych niepalących. Tasmania przymierza się do wprowadzenia całkowitego zakazu palenia dla osób urodzonych po 2000 r., władze Nowego Jorku myślą o zakazie nawet w prywatnych apartamentowcach. Islandia chce, by papierosy sprzedawane były tylko na receptę, osobom, u których lekarz stwierdzi uzależnienie. W Szwecji dwa samorządy wprowadziły zakaz operowania palaczy, jeśli na czas leczenia nie zerwą z nałogiem. Bruksela szykowała projekt przewidujący zwiększenie ostrzeżeń o szkodliwości palenia na paczkach papierosów nawet do 75 proc. powierzchni. Zamiast napisów miały to być drastyczne obrazki. Projekt pozwalałby także krajom Unii wprowadzić całkowity zakaz umieszczania znaków markowych na opakowaniach; wszystkie miałyby być czarno-białe, z nazwą wypisaną standardową czcionką. Wycofane miały być także papierosy smakowe, m.in. mentolowe, i slimy, czyli cienkie. Przyjęcie tego projektu zatrzymała na razie dymisja komisarza ds. zdrowia Johna Dalli podejrzanego o korupcję.

Akcja rodzi reakcję. W Irlandii, gdy na paczkach pojawiły się duże napisy ostrzegawcze, rynek zareagował ofertą naklejek z napisami „Smoking is sexy” tej samej wielkości i pisanymi tą samą czcionką. Gdy napisy zastąpiono drastycznymi obrazkami, natychmiast pojawiły się etui na paczkę we wszelkich możliwych wzorach i kolorach.

„Nie róbmy idiotów z siebie i z innych. Każdy wie, że palenie rujnuje zdrowie. Nie upokarzajmy się wzajemnie eksponowaniem drastycznych obrazków, przedstawiających grozę nałogu tytoniowego, jakby chodziło o jakąś haniebną herezję. Bo czyż nie nazbyt dosłownie zapał biurokratów i posłów do epatowania nas obrazami upadku, jaki ściąga na zbłąkane owieczki tytoniowa herezja, przypomina zapał wszelkiej maści dawnych inkwizytorów do naznaczania, piętnowania i wyklinania odstępców i grzeszników?” – pisał w przeddzień wprowadzenia restrykcyjnych przepisów prof. Jan Hartman, filozof, popalający.

Przeciwnicy drakońskich zakazów coraz częściej mówią o fanatyzmie, tyranii większości, totalitarnych zapędach i ograniczaniu wolności obywatelskich ludzi, dla których palenie jest częścią stylu życia.

Tu zaczyna funkcjonować mechanizm kozła ofiarnego. Nie wolno być rasistą, mizoginem, homofobem czy antysemitą, ale antynikotynistą – jak najbardziej. Dlatego mieszczaństwo kultywujące religię wiecznego zdrowia wzięło nas na celownik – ocenia prof. Mikołejko. – A najgorliwiej prześladują nas osoby, które mają charakter autorytarny. Niby mówią o trosce, o zdrowiu, ale to tylko zasłona dymna. Choćby poseł Stanisław Żalek, który mówi o absolutnym zakazie palenia i to się zbiega z jego postawą w innych kwestiach. To nie konserwatysta, ale arywista o represyjnym nastawieniu.

Poseł Żalek rzucił się w oczy także Marii Czubaszek, która była wstrząśnięta jego uzasadnieniem, by zakazać palenia w ogródkach piwnych; a mianowicie dlatego, że przychodzą tam rodziny z dziećmi.

Nie mam dzieci, to może się nie znam, ale wydawało mi się, że się ich na piwo nie zabiera. Zawsze powtarzam, że papieros przywraca mi kontakt z rozumem. Poseł Żalek go chyba jeszcze nie nawiązał. Może powinien sobie zapalić – proponuje.

Wspólnota dymiarzy

W książce „Tytoniowy szlak” Krzysztof Teodor Toeplitz opisuje, jak nikotyna zdobywała świat od momentu, gdy załoga Kolumba przywiozła do Europy pierwszy transport tytoniu. Od początku miał fanatycznych zwolenników i przeciwników. Pierwsi palacze budzili taką grozę, że przesłuchiwała ich i więziła Święta Inkwizycja. Uczeni medycy pisali rozprawy, wymieniając dziesiątki chorób, które tytoń leczy. W czasach zarazy palono profilaktycznie. Jedni władcy próbowali go zakazać, inni promowali. Polski sejm w 1661 r. orzekł, że tytoń jest nieszkodliwy dla zdrowia. Palono fajki, cygara, zażywano tabakę. Dopiero wiek XX stał się wiekiem papierosów.

Toeplitz wskazuje dwie przyczyny: wynalezienie maszyny do ich automatycznej produkcji i wojny światowe, podczas których racje papierosów należały się żołnierzom na równi z żywnościowymi. Palenie miało przełamywać lęk, łagodzić stres, neutralizować głód, budować poczucie wspólnoty. Cytuje generała Johna Pershinga, który pytany, co jest potrzebne, by wygrać wojnę, odpowiedział: tytoń jest równie niezbędny, jak amunicja.

Z wojen wracały pokolenia palaczy, a papieros stał się dla chłopców synonimem męskości i dorosłości. Dla kobiet z kolei palenie, jako czynność zarezerwowana do tej pory dla mężczyzn, było symbolem emancypacji. W filmach papierosowy dym spowijał silnych mężczyzn i kobiety fatalne. W pierwszej połowie XX w. palili niemal wszyscy i niemal wszędzie, nawet w amerykańskim Kongresie. „Jeśli obawiasz się, że palenie szkodzi, nie pal z rana”, „Większość lekarzy pali Camele” – zachęcały radośnie reklamy. W Polsce było podobnie. Po II wojnie światowej paliło 80 proc. mężczyzn. Jeśli ktoś nie palił, podejrzewano, że jest chory.

Pierwsze poważne badania wykazujące związek palenia z rakiem płuc pojawiły się w 1950 r. Koncerny odpowiedziały produkcją papierosów z filtrem. Lata 70. to ograniczenia i zakazy reklamowania papierosów, wprowadzane w kolejnych krajach, oraz procesy wytaczane ich producentom. Wreszcie wiek XXI stał się wiekiem zakazu palenia. Jednocześnie rusza kampania, która ma przekonywać, że palenie to czynność anachroniczna i wstydliwa. Palacze stali się ludźmi drugiej kategorii. „Są traktowani jak zadżumieni. Zadżumieni, to znaczy dotknięci straszliwą, zaraźliwą chorobą, których należy unikać, separować i usuwać, jeśli marzy się o oczyszczeniu świata i uczynieniu go sterylnym” – pisze Toeplitz i porównuje determinację w walce z paleniem do krucjaty.

Palenie, nawet w czasach przedzakazowych, było rytuałem wspólnotowym. Krystyna Łybacka, posłanka SLD, wspomina, że zaczęła palić 20 lat temu, w czasie kampanii wyborczej.

Jakoś łatwiej było podejść do grupy ludzi z paczką papierosów, poczęstować, zapalić razem – opowiada. – A potem jakoś tak mi zostało. Kiedyś Marek Balicki pocieszył mnie, że nikotyna przeciwdziała chorobie Alzheimera. Dobre i to.

Dziś sejmowi palacze spotykają się w dwóch niezbyt przyjemnych szklanych budkach, ponad wszelkimi podziałami politycznymi.

To jakoś łączy, buduje sympatię, bo czujemy się trochę jak wspólnota prześladowanych. Kiedy palę przed hotelem sejmowym, podchodzą do mnie posłowie, których nawet nie znam, żeby zamienić parę zdań; że my palący jeszcze nie wymarliśmy i się trzymamy – deklaruje Łybacka. – Gdy zdarzy mi się nielegalnie zapalić w pomieszczeniach klubowych i niektórzy mnie ochrzaniają, pytam: gdzie wasza lewicowa wrażliwość na sprawy mniejszości.

W Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, gdzie wykłada prof. Burszta, nie ma palarni. Trzeba wychodzić na zewnątrz i to także stanowi rytuał budujący poczucie wspólnoty. – Niknie podział na kadrę i studentów. Tworzymy jedno grono i to sprawia, że pali nam się bardzo pięknie – opisuje. Zauważa jeszcze jedno: studenci dość demonstracyjnie obnoszą się z paczkami papierosów, kładą je w widocznych miejscach. Jakby to był rodzaj buntu przeciw politycznej poprawności i represjom. – Nie jest to oczywiście jakaś specjalna subkultura, ale drobny przejaw anarchii. Oni nie chcą być „znormalizowani” – ocenia.

Podobne obserwacje ma prof. Mikołejko, przy czym jego zdaniem dotyczy to zwłaszcza studentek. Badania CBOS by to potwierdzały. Palący mężczyźni dominują we wszystkich przedziałach wiekowych poza grupą 18–24 lata. – Można powiedzieć, że kiedyś młodzi palili, żeby pokazać, że są dorośli, dziś, żeby pokazać, że są wolni od systemu drobnomieszczańskiej poprawności – twierdzi.

Lubi, więc pali

Wisława Szymborska mawiała, że jako osoba dojrzała wie, iż papierosy szkodzą. Napisy na paczkach nie robią na niej wrażenia. Lubi palić, więc pali. Może więc lepiej, żeby państwo skupiło się na rzeczywistej ochronie niepalących, przestrzeganiu obowiązującego prawa, m.in. zakazu sprzedaży papierosów nieletnim, który dziś jest fikcją. Bo zdeklarowanych palaczy żadne nowe restrykcje nie powstrzymają. Podejmują świadomą decyzję dotyczącą swojego stylu życia, zdając sobie sprawę z konsekwencji. Nikt lepiej od palących nie wie, że palenie szkodzi. Paliła większość polskich ministrów zdrowia.

Mój znajomy na pytanie lekarza: czy pan wie, że łyżeczka nikotyny zabija konia, odpowiedział ze spokojem: toteż koń nie pali – opowiada Krystyna Łybacka. – Tak to z nami jest. Nic nas nie oduczy palenia, dopóki sami nie będziemy tego chcieli.

Elżbieta Czyżewska, która zmarła niedawno na raka krtani, paliła aż do końca. Podobno podczas pogrzebu któryś z przyjaciół wrzucił jej do grobu paczkę papierosów. Maria Czubaszek ma inną koncepcję – kremacja. Żeby na złość wszystkim, którzy zabraniają palić, jeszcze po śmierci puścić sobie dymka.

Polityka 46.2012 (2883) z dnia 14.11.2012; Ludzie i Style; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Zasłona dymna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną