Społeczeństwo

Tl;dr

Nowa mowa

Strach w ogóle cokolwiek pisać, poza tym, że tl;dr to skrót od „too long; didn’t read”, popularny od kilku lat internetowy akronim oznaczający po prostu „zbyt długie; nie przeczytałem”. Strach – bo jeśli napiszę zbyt dużo, nikt tego nie przeczyta. Zatem będzie krótko. Co prawda o sprawie już pisano, swego czasu nawet Jacek Dukaj na łamach „Tygodnika Powszechnego” – obszernie, więc może, tak zaryzykuję, nie każdy przeczytał? Gdyby nie to, że każde zdanie przybliża mnie do otrzymania uwagi „tl;dr”, napisałbym o dwóch znaczeniach tego terminu. Dla jednych będzie sygnałem lenistwa – ot, nie mieli czasu albo ochoty zagłębiać się bardziej w skomplikowaną materię tekstu, który w ten sposób komentują („nie chce mi się!”). Dla innych będzie sposobem, by podsumować ciężki styl, wodolejstwo piszącego („nie warto!”). Owszem, jest druga strona medalu (o której nie przeczytają już ci, dla których już powyższe uwagi były za długie – swoją drogą, to dlatego cała reszta oskarża ich potem o jednostronność). Internet, który tego sformułowania używa, zbudowali programiści, a nie filolodzy, zwięzłość była więc podstawową cnotą – i tak pozostało. Umieszczane pod tekstem „tl;dr” jest więc ostrzeżeniem i sygnałem, że zawartość tekstu nie usprawiedliwia jego długości („zbyt długie, nie czytać!”). Filologom pozostaje na otarcie łez akcent interpunkcyjny. No bo kiedy ostatnio tak masowo używano średnika?

Polityka 07.2013 (2895) z dnia 12.02.2013; Fusy plusy i minusy; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Tl;dr"
Reklama